Prezes hokejowego Zagłębia idzie na wojnę

Czy hokeiści z Sosnowca nie będą już mogli korzystać z urządzeń do odnowy biologicznej, które znajdują się na Stadionie Zimowym?

Poszło o wypowiedź dla "Gazety". W przerwie między tercjami wtorkowego meczu w Janowie wzburzony prezes Adam Bernat opowiadał, dlaczego na lód nie wyjechał Zbigniew Podlipni (napastnik Zagłębia trafił do szpitala z wielkim krwiakiem na udzie). - Grozi mu martwica mięśnia, w najgorszym wypadku może mieć nawet problem z nerką. Wszystko przez złą wolę i prywatę pana Krzysztofa Ritszela [masażysta młodzieżowej reprezentacji Polski - przyp. red.], który - gdy Podlipni był w potrzebie - nie pozwolił mu skorzystać z urządzeń do krioterapii znajdujących się na naszym lodowisku. Przecież to nie jest jego prywatny sprzęt, tylko urządzenia kupione przez miasto! Przez niego Podlipni może już w tym sezonie nie wyjechać na lód - grzmiał prezes.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. - Taka sytuacja nie miała miejsca! - broni się Ritszel. - Nie odmówiłem pomocy Podlipniemu. Rozmawiałem o zawodniku z klubowym lekarzem i stanęło na tym, że wymaga leczenia szpitalnego. Nie mam podpisanej z Zagłębiem umowy o współpracy.

Bernat: - Podtrzymuję to, co powiedziałem. Mam pytanie do pana Ritszela: Skoro nie jest związany z Zagłębiem żadną umową, to czy dotąd pomagał nam z dobrego serca, czy brał za to pieniądze?

Ritszel (po wzięciu głębokiego oddechu): - Tak, pomagałem, ale robiłem to w wolnym czasie. Nie wiem, czy od września dostałem od klubu 500 zł - mówi, podkreślając, że za sprzęt, na którym pracuje, zapłaciło nie miasto, a Polski Związek Hokeja na Lodzie.

Zbigniew Drążkiewicz, dyrektor sosnowieckiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego, w której pracuje Ritszel: - SMS nie ma podpisanej żadnej umowy o współpracy z Zagłębiem, a sprzęt nie należy do miasta czy klubu, tylko do PZHL-u! Jeżeli zawodnikowi Zagłębia rzeczywiście była potrzeba pomoc, to powinien o niej przesądzić lekarz, a nie prezes czy masażysta.

- Na tym zamieszaniu straci tylko Zagłębia, bo od dziś żaden zawodnik z Sosnowca nie wejdzie do gabinetu odnowy biologicznej szkoły - dodaje Drążkiewicz.

Bernat: - Nie chce mi się wierzyć w to, co słyszę! Władze Sosnowca na pewno się ucieszą, gdy dowiedzą się, że pieniądze, które inwestowały w lodowisko i sprzęt, to prezent dla SMS-u. Jeżeli tak, to może wycofajmy Zagłębie z rozgrywek i niech gra SMS! To wielka chluba dla Sosnowca: młodzi hokeiści przyjadą, wyszkolą się i pójdą w świat - irytuje się prezes Zagłębia. Z nieoficjalnych informacji wynika, że sprawa może znaleźć swój finał w sądzie. W SMS-ie powtarzano wczoraj, że prezes Bernat "idzie na wojnę".

Podlipni nie chciał komentować całej sprawy. Zdaniem działaczy czuje się lepiej - jego nerka nie jest zagrożona.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.