Kaka został, Robinho wyleciał

- Polityka i opinia publiczna spowodowały, że Milan w ostatniej chwili wycofał się z transferu Kaki - powiedział dyrektor sportowy Manchesteru City Garry Cook. We wtorek ze zgrupowania drużyny na Teneryfie uciekł Robinho.

Robinho uciekł ze zgrupowania Man City ?

- Transfer Kaki nie miał nic wspólnego z moim wyjazdem do Brazylii - zaznacza Robinho. Najdroższemu piłkarzowi Premier League (latem kosztował MC 40 mln euro) bardzo zależało na przyjściu kolegi z reprezentacji. W poniedziałek był nawet tłumaczem trenera Marka Hughesa w rozmowach z pomocnikiem Milanu. W poniedziałek media należące do właściciela Milanu Silvia Berlusconiego podały, że Manchester City zapłaci za 26-letniego pomocnika 130 mln euro. Kaka miał zarabiać ok. 19 mln euro rocznie. Ale potem premier Włoch zadzwonił do telewizji i ogłosił, że piłkarz nie odejdzie. - To koniec tej historii. Kaka to wielki człowiek. Odrzucenie takiej oferty zasługuje na szacunek - powiedział Berlusconi.

- W ostatnich dniach dużo się modliłem, żeby zdecydować, co wybrać. Pomogli mi też koledzy i fani. Zrozumiałem, jak bardzo kochają mnie w Mediolanie - powiedział Kaka.

Kilka godzin później dziennikarze zorientowali się, że Robinho opuścił zgrupowanie Manchesteru City w Hiszpanii. - Uprzedziłem klub, że muszę pojechać do Brazylii w sprawach osobistych - tłumaczył piłkarz. - Jeśli wyjechał samowolnie, czeka go kara - mówi Cook, dyrektor MC. Jedni twierdzą, że Robinho poleciał świętować 25. urodziny (25 stycznia). Inni, że zwolnienie z treningów obiecał mu trener Hughes, ale słowa nie dotrzymał, więc Robinho opuścił zgrupowanie bez zgody. Wersję piłkarza potwierdził jego ochroniarz: - Manchester w weekend nie gra, Robinho poleciał załatwić paszport dla syna.

Kłopoty brazylijski skrzydłowy sprawiał od dawna. Latem - słabo wynagradzany w Realu Madryt - uparł się, że odejdzie do Chelsea. Hiszpańscy działacze twierdzili, że transfer wymuszał płaczem. O oddaniu go do wicemistrzów Anglii nikt jednak nie chciał słyszeć. Na kilka godzin przed końcem okna transferowego pojawiła się jednak lepsza finansowo oferta Manchesteru City. Robinho zgodził się od razu, bo pensja wynosiło 6 mln euro za sezon. - Chelsea złożyła mi świetną ofertę, więc ją przyjąłem - powiedział po wylądowaniu w Manchesterze. - Chodzi ci o City, prawda? - spytali zdumieni dziennikarze. - Aaaa, tak, oczywiście.

Już na początku pokazał, że Manchester City trudno nazwać klubem z jego snów. Kilka miesięcy później wypalił: - Moich kolegów zadowala piąte czy szóste miejsce. Cieszą się z remisów, nie mają mentalności zwycięzców. Mnie uczono, że bycie drugim nie jest nic warte.

Z "biednego" frustrata (w Madrycie zarabiał 2 mln euro za sezon) grającego w wielkim klubie zamienił się w bogatego frustrata występującego w zespole broniącym się przed spadkiem. Media twierdzą, że regularnie strofuje Hughesa, daje mu rady w sprawie treningów i taktyki.

Wszystko uchodzi mu na sucho, bo bez niego City dołowałoby jeszcze bardziej. W 19 meczach strzelił 12 goli, w klasyfikacji strzelców wyprzedza go tylko Nicolas Anelka z Chelsea.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.