Wrocławscy szermierze poparli nowego prezesa

Szermierka. Po 24 latach prezesem Polskiego Związku Szermierczego przestał być Adam Lisewski, którego zastąpił Jacek Bierkowski. Srebrni medaliści z Pekinu, wrocławianie Robert Andrzejuk i Tomasz Motyka, twierdzą, że to świąteczny prezent dla ich dyscypliny.

Andrzejuk i Motyka byli delegatami klubu AZS AWF Wrocław na walny zjazd związku, który odbył się w niedzielę. Na funkcję prezesa kandydował także przedstawiciel wrocławskiego klubu Andrzej Szumski, który potem jednak oddał swoje poparcie właśnie Jackowi Bierkowskiemu. Nowy prezes w wyborach otrzymał aż 48 głosów. Zastąpi on Adama Lisewskiego, który od wielu lat niepodzielnie rządził tą dyscypliną w Polsce.

- Liczę, że wreszcie dla szermierki zaczną się lepsze czasy, że wreszcie uda się ruszyć skostniałe struktury. Nie chodzi o dokonywanie cudów, ale o to, aby rozpoczął się dialog z zawodnikami. Jeżeli czegoś nie da się załatwić, to trzeba z nami usiąść i wytłumaczyć, o co dokładnie chodzi. Do tej pory na wszelkie nasze prośby prezes Lisewski najpierw odpowiadał, że nie ma sensu nic zmieniać, bo jest dobrze, a potem stwierdzał: Chyba wam się w dupach poprzewracało - opowiada Robert Andrzejuk, członek srebrnej drużyny szpadzistów z ostatnich Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.

Lisewskiego, który był oskarżany m.in. o nadużywaniu alkoholu, już jednak w związku nie ma. W wyborach otrzymał tylko 21 głosów i na osłodę został mu jedynie tytuł prezesa honorowego.

- W jego przypadku nie chodziło tylko o alkohol, ale o całokształt. Przez jego politykę wielu bardzo dobrych zawodników zakończyło przedwcześnie kariery, a inni nawet na dobrą sprawę nie mogli jej rozpocząć. Dochodziło do sytuacji, w której najlepsi szermierze nie jeździli na zawody, bo prezes ich nie lubił. Tak było choćby ze mną w latach 2001-2004, kiedy związek nie finansował moich występów w Pucharach Świata, a to z kolei uniemożliwiało mi dostanie się na mistrzostwa świata czy Europy. Ostatnio podobnie miał Radek Zawrotniak, a on w turnieju indywidualnym został szóstym zawodnikiem igrzysk - mówi Andrzejuk.

Nadzieja na zmiany w związku nastąpiła zresztą właśnie po chińskiej olimpiadzie. Wtedy zawodnicy otwarcie zaczęli mówić o tym, co dzieje się w ich związku. - Dziś efekt tego jest taki, że w nowych władzach mamy ludzi, o których można powiedzieć, że chcą działać na rzecz naszej dyscypliny, a nie że są tam za zasługi - podkreśla Andrzejuk.

Podobnego zdania jest Tomasz Motyka. - Cieszę się, znalazły się tam osoby młode, z wizją szermierki. Wiele z nich jeszcze niedawno było zawodnikami, więc wiedzą, jak wygląda sytuacja. Mam nadzieje, że dzięki nim wreszcie o losie naszej dyscypliny zaczną decydować osoby naprawdę kompetentne, jak choćby nasz trener - pan Adam Medyński - zaznacza Motyka. Jego zdaniem głównym celem nowego zarządu powinno być poprawienie wizerunku szermierki w Polsce. - Nie może być tak jak dotychczas, że związek jest zamknięty na media. Bez nich nie da się zdobyć sponsorów i tym samym poprawić warunków, w jakich pracujemy - zauważa Motyka.

Robert Andrzejuk uważa z kolei, że nowy zarząd powinien poprawić system szkolenia młodzieży. - Bo nie chodzi o to, żebyśmy efekty ich pracy widzieli już za chwilę. W polskiej szermierce musi nastąpić jakaś głębsza reforma. Dzisiaj mamy ośmiu-dziesięciu dobrych seniorów Polsce, a powinno być ich znacznie więcej - kończy srebrny szpadzista z Pekinu w drużynie.

michal.karbowiak@wroclaw.agora.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.