Sędzia piłkarski: Żeby awansować trzeba było ustawiać!

- Myśleliśmy przed meczem, że skoro pan od nas nie chce pieniędzy, to pewnie wziął pan już od rywala. Ale skoro pan tak dobrze sędziował, to należą się panu pieniądze za uczciwość". I próbował mi wcisnąć reklamówkę - wspomina Rafał Rostkowski zawodowy arbiter.

Pilkarski sędzia: Mam dość tej parszywej korupcji  ?

- Z korupcją zderzyłem się dopiero w 1995 r., kiedy jako sędzia główny awansowałem do drugiej ligi. Tam niektórzy nie mieli żadnych skrupułów. Przed co drugim, co trzecim meczem zdarzało się, że działacze badali, czy jestem podatny na korupcję, i zadawali różne głupie pytanie. Pamiętam mecz, w którym drużyna walcząca o awans grała z broniącą się przed spadkiem, obie mnie podchodziły. Wyrzuciłem ich z szatni. Ale po meczu znowu przyszedł działacz tej słabszej drużyny, która zresztą wyraźnie przegrała, i powiedział: "Panie, ale pan nas przestraszył! Myśleliśmy przed meczem, że skoro pan od nas nie chce pieniędzy, to pewnie wziął pan już od rywala. Ale skoro pan tak dobrze sędziował, to należą się panu pieniądze za uczciwość". I próbował mi wcisnąć reklamówkę - mówi dla Gazety Rostkowski.

Wspomina też, że sędziowie broniący się przed korupcją nie mieli szans na zawodowy awans. - Przed jednym meczem obserwator zasugerował mi, jak mam sędziować, tzn. której drużynie pomagać. Sędziowałem normalnie, a po meczu obserwator powiedział: "Sędziował pan tak, jak pan chciał. Teraz ja postawię panu ocenę, jaką będę chciał. Chyba że coś od pana dostanę?". Zaniemówiłem. Napisałem sześć stron raportu o zachowaniu tego pana, ale niewiele to pomogło. Przez tę jedną ocenę zostałem zdegradowany z drugiej ligi. Miałem wtedy 25 lat i wiele lat na ewentualny powrót do tej ligi, ale stwierdziłem, że jeśli dalej mam się męczyć z korupcją, to już wolę zostać sędzią asystentem - zdradza sędzia.

Przeczytaj wywiad, w którym Rostkowski zdradza kulisy funkcjonowania piłki  ?

Copyright © Agora SA