Skoki w Engelbergu - Małysz lepszy od Schmitta

Tym, którzy z wypiekami na twarzy czekają na pojedynek Adama Małysza z Martinem Schmittem, radzimy spokój. Polski orzeł trzy razy skakał w piątek na treningu. Dwa razy wygrywał z Niemcem - w ostatnim skoku, kiedy wszyscy mieli równe warunki, aż o sześć metrów. Konkurs w sobotę i niedzielę o 13.45. Transmisje w TVP1 i Eurosporcie

Skoki w Engelbergu - Małysz lepszy od Schmitta

Tym, którzy z wypiekami na twarzy czekają na pojedynek Adama Małysza z Martinem Schmittem, radzimy spokój. Polski orzeł trzy razy skakał w piątek na treningu. Dwa razy wygrywał z Niemcem - w ostatnim skoku, kiedy wszyscy mieli równe warunki, aż o sześć metrów. Konkurs w sobotę i niedzielę o 13.45. Transmisje w TVP1 i Eurosporcie

Kiedy Małysz w wielkim stylu wygrywał tydzień temu w Villach, a drużyna zajmowała trzecie miejsce, Schmitt trenował w Lillehammer. Niemiec zaczął sezon od dobrych skoków w Kuopio. W Neustadt zawiódł, na dodatek zachorował - tak przynajmniej twierdzili Niemcy. Lekarstwem na dolegliwości Schmitta miała być przerwa. Piątkowe skoki pokazały raczej, że pomogła ona niewiele. Ale poważny egzamin dziś i jutro na skoczni K-120 w Engelbergu.

Tymczasem Małysz po konkursach w Villach także miał trochę wolnego. Jak sam mówi, "załatwiał swoje sprawy". Też miał problemy zdrowotne - kaszel, katar i drapanie w gardle, ale skacze, jak skakał - dobrze i daleko.

Już teraz zaczyna się przedolimpijska gorączka, walka nerwów, próba rozdrażnienia, skołowania przeciwnika. Receptą na to, co robią inni, jest nie przejmować się, robić swoje. Tak postępuje sztab szkoleniowy Polaków i skoczkowie. Apoloniusz Tajner nie ma powodów do niepokoju.

Niemcy podobną przerwę Schmittowi zrobili osiem miesięcy temu, przed mistrzostwami świata. Pod koniec stycznia zobaczył, że z Małyszem równać się nie może, i nie pojechał na przedolimpijskie konkursy do Salt Lake City, by trenować samotnie. W USA Małysz został liderem PŚ, potem na moment stracił pierwsze miejsce - w Japonii, gdzie się przewrócił. Ale w końcu zdominował Puchar Świata, a Niemiec skoncentrował się na mistrzostwach w Lahti. Tam obaj zdobyli po złotym medalu.

Teraz Niemiec też zaczął już chyba myśleć tylko o olimpiadzie, a jeśli nie, to na pewno o Turnieju Czterech Skoczni, którego - jest to jedno z jego największych, niespełnionych dotąd sportowych marzeń - nigdy nie wygrał. Tymczasem po pięciu konkursach Pucharu Świata Małysz ma już ponad 200 punktów przewagi nad rywalami.

- Uważam, że do olimpiady sprawa Pucharu Świata będzie już przesądzona - słowa Apoloniusza Tajnera brzmiały, jak przechwałki. Optymizm okazuje się jak dotąd uzasadniony. - Absolutnie nie chciałem, by zabrzmiało to, jak przechwałki. Po prostu realnie oceniałem szanse. Oprócz wiary widziałem przecież Adama na treningu, co wyprawiał, jak skakał. Nie popełniał błędów i dlatego pozwoliłem sobie na taką ocenę - powiedział wczoraj "Gazecie" trener polskich skoczków. - Przewaga, jaką Adam ma w Pucharze Świata, daje mu spokój i komfort psychiczny. Już teraz mógłby nie wystartować w dwóch konkursach, a i tak byłby liderem.

Copyright © Agora SA