Legia Warszawa - GKS 3:0. Legia tuż za liderem. Vuković się pożegnał

Legia kończy rok, ustępując liderowi tylko liczbą strzelonych goli. A jak zacznie kolejny? Bez Vukovicia, Edsona, a może także bez Rogera. Przyjdzie za to Tomasz Jarzębowski

Wicemistrzowie Polski mieli bardzo dziwną rundę, bo zaczęli od remisu i przegranej z Odrą Wodzisław, po dwóch kolejkach mając zaledwie punkt. Potem wygrali pięć razy z rzędu, zwyczajowo ograli Wisłę Kraków, a następnie wpadli w wyjazdowy dołek, nie strzelając gola w czterech kolejnych spotkaniach. Przegrali z Polonią Bytom i Bełchatowem. A na koniec roku odnieśli cztery kolejne zwycięstwa i korzystając z potknięć rywali, znaleźli się na szczycie. Wcale nie grając nadzwyczajnego futbolu. Sobotnie 3:0 z zespołem z czołówki wcale nie zostało podkreślone kapitalną postawą. O pierwszej połowie legioniści śmiało mogliby zapomnieć. - Brakowało determinacji, zdarzały się błędy w pressingu. Po przerwie było dużo lepiej - podkreślił trener Jan Urban.

Pożegnanie z Vukoviciem

Niemal równie ważny co trzy punkty był komunikat, jaki wygłosił Aleksandar Vuković. Serb z polskim paszportem przed rozpoczęciem sezonu stwierdził, że nie jest zadowolony z tego, jak klub traktuje gracza z tak wielkim stażem i będzie chciał zimą odejść (oddał opaskę kapitana). Ma jednak kontrakt do czerwca, ostatnio grał w podstawowym składzie i to grał dobrze, zdawało się więc, że da się przekonać. - Nie po to chodziłem do właściciela klubu i prosiłem o możliwość wcześniejszego odejścia. Nie po to deklarowałem, że odejdę, by teraz robić z siebie głupka. Gdybym zmienił decyzję, to sam dla siebie byłbym zerem. W poniedziałek rozwiązujemy kontrakt za porozumieniem stron i jestem do wzięcia. Nie stoi po mnie kolejka klubów, ale jestem przekonany, że spokojnie znajdę sobie pracę. Może za granicą, ale najlepiej w Polsce. Na pewno nie w Lechu, Polonii Warszawa czy Wiśle. W Polsce jest jednak kilka neutralnych klubów. Chociaż oczywiście nie tak dobrych jak Legia - podsumował Vuković, który w stołecznym klubie jest od 2001 roku (z półroczną przerwą w roku 2004 na wyjazd do Grecji). Z obecnych zawodników dłuższy od niego staż mają tylko Tomasz Kiełbowicz i Wojciech Szala. Serb na miejsce defensywnego pomocnika wskazał już następcę. To według niego 17-letni Ariel Borysiuk. Na razie jednak do Warszawy wraca z Bełchatowa (za darmo) Tomasz Jarzębowski. - Jego przyjście jest bardzo prawdopodobne - stwierdził trener Urban. - Legia ma u mnie pierwszeństwo - powtarza 30-letni zawodnik, który w Bełchatowie nie gra jednak jako defensywny pomocnik, a na prawej obronie. - Próbowałem przekonać "Vuko" do pozostania. Ale to Serb. Jest bardzo uparty - dodał Urban.

W sobotę Vuković, od którego w meczu z Bełchatowem zaczynała się większość akcji legionistów, dalekim podaniem dziesięć minut po przerwie wysłał w bój Takesure Chinyamę. Napastnik z Zimbabwe starł się z bramkarzem, który popełnił błąd, po którym gola na 1:0 strzelił Maciej Rybus. Vuković był w sobotę najczęściej przy piłce. Podczas pożegnalnego wieczoru był na remontowanym stadionie (po raz pierwszy piłkarze grali przy częściowo wyburzonych trybunach) po prostu najlepszy.

W końcówce Legia strzeliła jeszcze dwa gole. - Zrobiliśmy jej mikołajkowe prezenty - zżymał się trener bełchatowian Paweł Janas. Chinyama trafił po raz 12. w sezonie, dzięki czemu w klasyfikacji strzelców dorównał Pawłowi Brożkowi. Przełamał się też Piotr Giza, o którym dawno już powiedziano, że w Legii nie wytrzymuje presji.

Roger zszedł, ale czy odchodzi?

Tylko pierwszą połowę rozegrał Dickson Choto, doznając kolejnej kontuzji - tym razem mięśnia przywodziciela. Tylko 70 minut rozegrał Roger Guerreiro, pod koniec rundy prezentujący wreszcie formę, do jakiej przyzwyczaił. Nie jest pewne, czy i dla niego nie było to pożegnanie z Legią. Do Warszawy przyleciał jego menedżer Marcelino Robalinho, który w tym tygodniu spotka się z władzami klubu i który twierdzi, że ma dla swojego klienta propozycje z Francji i Portugalii. To nie jest jednak równoznaczne z odejściem brazylijskiego reprezentanta Polski, bo menedżer to samo już mówił przed rokiem, a pogłoski o zainteresowaniu Paris St. Germain miały służyć jak najkorzystniejszemu przedłużeniu kontraktu. Legia nie sprzedała Rogera nawet latem po mistrzostwach Europy, kiedy podobno było spore zainteresowanie sporych europejskich klubów. Kontrahentów odstraszała jednak wówczas cena wahająca się od czterech do pięciu milionów euro. Gdyby teraz miała nastąpić sprzedaż, to nie za więcej niż trzy miliony. Na razie wiadomo, że z Legii odchodzi Edson, z którym nie zostanie przedłużona wygasająca z końcem roku umowa (31-letni Brazylijczyk chodził w sobotę po stadionie ze łzami w oczach). Rogerowi też kończy się kontrakt z Legią na koniec roku. Tyle że dopiero następnego. Do tego wszystkiego Francuzi podglądają Chinyamę. - Kilkoma naszymi zawodnikami jest spore zainteresowanie - przyznał dyrektor sportowy Legii Mirosław Trzeciak.

Iwański lepszy od Garguły

Na pewno jednak wszyscy czołowi piłkarze, którymi interesują się zagraniczne kluby, z Legii nie odejdą. Co dla niej szczególnie ważne, na pewno zostanie Maciej Iwański, przed rozpoczęciem sezonu bohater najdroższego transferu pomiędzy polskimi klubami (przyszedł do Legii z Zagłębia Lubin za 650 tys. euro). Mecz z Bełchatowem reklamowano głównie jako pojedynek liderów środka pola - właśnie Iwańskiego i Łukasza Garguły. W Bełchatowie, kiedy GKS wygrał 1:0 po strzale tego drugiego, to jego ogłoszono zwycięzcą. W sobotę długo trudno było wskazać lepszego, ale w końcu błysnął legionista. Miał asystę przy trafieniu Chinyamy. O jego zwycięstwie świadczy statystyka.

Pojedynek liderów

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.