Julio Velasco: Polska? To byłoby wielkie wyzwanie

Choć w poniedziałek minął termin, szef polskiej siatkówki wciąż czeka na zgłoszenie do konkursu na trenera kadry siatkarzy legendarnego Julia Velasco. Tymczasem Velasco czekał na konkretną propozycję pracy od polskich działaczy. Szkoleniowca reprezentacji poznamy najpóźniej 17 stycznia.

Według nieoficjalnych wciąż informacji w ostatniej chwili do konkursu stanął Hugh McCuetchon, trener amerykańskiej drużyny mistrzów olimpijskich z Pekinu. Wcześniej zgłosili się Flavio Guinelli, Argentyńczyk Jon Uriarte, Brazylijczyk Augusto Jose Sabbatini, Włosi Roberto Santilli i Alberto Giuliani, Macedończyk Veselin Vuković i Rosjanin Wiktor Sidelnikow.

Do drugiego etapu konkursu przejdzie trzech faworytów wysuniętych przez siedmioosobową komisję. Chyba że stanie się tak, jak zapowiadał w poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej" prezes PZPS Mirosław Przedpełski. - To, że kiedyś wymyśliliśmy sobie konkurs, nie oznacza, że będziemy trwać przy nim do końca. Naszym zadaniem jest wybrać jak najlepszego trenera dla reprezentacji Polski. Najlepszego z możliwych. W jakiej formie, to już nasz problem - mówił.

Przy otwieraniu kopert okazało się, że wśród kandydatów do posady selekcjonera nie było przesyłki od Julio Velasco, na którego bardzo liczył prezes PZPS. - To wielkie nazwisko. Dostałem sygnał, że jest zainteresowany pracą w Polsce, miał przysłać ofertę - mówi Przedpełski.

Marcin Lepa (Polsat Sport): Szef polskiej siatkówki twierdzi, że czeka na pana dossier i program pracy z reprezentacją wicemistrzów świata. To ma być najciekawsza oferta w konkursie na selekcjonera.

Julio Velasco: Słucham? Nic na ten temat nie wiem.

Nikt z PZPS się z panem nie kontaktował?

- Żałuję bardzo, ale nikt się do mnie nie odzywał.

A gdyby ktoś zadzwonił?

- Od dłuższego czasu wysyłałem sygnały do waszej federacji, że jestem zainteresowany, ale nie usłyszałem żadnego odzewu. Widziałem ogłoszenie na stronie internetowej PZPS, ale jest ono bardzo mało konkretne. Oczekiwałem jasnego określenia warunków konkursu. Gdyby ktoś powiedział: szukamy trenera o największym doświadczeniu, wynikach i znajomości światowej siatkówki, mógłbym być pewny, że wygram, i natychmiast zgłosiłbym swoją kandydaturę. Gdyby z kolei określono, że poszukuje się polskiego trenera albo kogoś młodszego, ale o ciekawej wizji rozwoju, nie miałbym szans.

Chciał pan więc wstępnego zapewnienia, że zostanie pan wybrany?

- Nie. Broń Boże. Jestem profesjonalistą i jeśli polski związek wybiera formę konkursu, ja to przyjmuję. Musicie jednak zrozumieć, że nie mogę czekać do stycznia, kiedy zostanie ogłoszony wynik konkursu. Wtedy wszystkie inne miejsca pracy zostaną już obsadzone. Polski konkurs jest chyba najpóźniej ogłoszonym i trwa najdłużej ze wszystkich. Nawiązałem kontakty z trzema innymi pracodawcami i z jednym wstępnie osiągnąłem porozumienie.

Może pan zdradzić z kim?

- Jeszcze za wcześnie. Nie mogę jednak czekać do stycznia, by okazało się, że wasza federacja tak naprawdę szukała kogoś innego. Pozostałe propozycje są może mniej ciekawe sportowo, ale przynajmniej konkretniejsze.

Także finansowo?

- To nie jest najważniejsze. Choć i tu oczekiwałem wstępnych sygnałów, jakiego rzędu suma wchodzi w grę. Tymczasem nic. Nikt nie kontaktował się ze mną. Uznałem więc, że nie jestem właściwym kandydatem dla polskiego związku. Rozumiem to. Przecież każdy może mieć swój pomysł na wybór selekcjonera.

Może polscy działacze liczyli, że sam się pan zgłosi, a później przystąpicie do bardziej konkretnych rozmów.

- Mam swoje wyniki i długą karierę trenerską. Z całym szacunkiem dla prezesa, ale muszę wymagać przynajmniej jasnych reguł gry. Inaczej konkurs nie ma sensu. Może prezes powinien był zrezygnować z niego i od początku pozostawić sobie możliwość wyboru najlepszego dla niego kandydata. Wtedy działacze sami nawiązaliby rozmowy z trenerami i wiedzieliby, kto jest wstępnie zainteresowany.

Prezes Przedpełski zapowiada teraz taką możliwość.

- Ale mamy już grudzień. Za chwilę nie będzie już żadnej alternatywy na rynku. W ciągu tygodnia powinienem podpisać kontrakt. Żałuję bardzo, ale takie są reguły tej pracy. Wszyscy musimy być profesjonalistami.

Teoretycznie termin zgłaszania kandydatów już upłynął, ale działacze nawet dziś zapowiadają niespodzianki.

- Praca z reprezentacją Polski to byłoby wielkie wyzwanie. Czułbym się szczęśliwy, mając takie wyzwanie, ale powtórzę: jest już chyba za późno.

A gdyby zaproponowano panu rolę koordynatora i miałby pan współpracować z kimś młodszym, na przykład z polskim szkoleniowcem?

- Odmówiłbym. Taka rola może będzie mnie interesowała, jak będę stary. A tak na poważnie - na razie chcę trenować. Interesuje mnie kontakt z piłką, z siatkarzami, przygotowywanie meczów, stres przed wielkimi zawodami. Chcę sam być za wszystko odpowiedzialny, opracować program dla kadry i realizować go z zawodnikami. Nie potrafiłbym jeszcze zamienić się w dyrektora za biurkiem czy, jak to pan nazwał, koordynatora.

JULIO VELASCO

Urodzony: 9 lutego 1952 w La Placie

Sukcesy klubowe:

mistrzostwo Argentyny z Ferrocarril Oeste Buenos Aires (1979, 1980, 1981 i 1982)

mistrzostwo Włoch z Panini Modena (1986, 1987, 1998 i 1989)

Puchar Włoch z Panini (1986, 1988 i 1989)

Puchar Zdobywców Pucharów z Panini (1986)

Sukcesy reprezentacyjne z Włochami:

mistrzostwo świata (1990 i 1994)

mistrzostwo Europy (1989, 1993, 1995)

zwycięstwa w Lidze Światowej (1990, 1991, 1992, 1994, 1995)

Puchar Świata (1995)

brązowy medal olimpijski (1996)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.