Rafał Stec: Ale młoda ta reprezentacja! Oby przetrwała

Nieudany dla polskich piłkarzy rok kończymy niepewni, na ile stać reprezentację. Jak zwykle. Wiemy tylko, że tak młodej nie mieliśmy od wielu lat. Że może dotrwać nawet do Euro 2012

3:2 z Irlandią. Powtórzyć wynik w Belfaście ?

Gdyby nie owe niesławne kilkadziesiąt sekund z październikowego meczu ze Słowacją, który już właściwie był wygrany (1:0 w 85. min), ale po kardynalnym błędzie bramkarza Boruca i nagłym paraliżu całej drużyny stał się przegrany (1:2 w 86. min), przeżywalibyśmy dzisiaj powtórkę z wcale młodej historii. Nadzwyczaj przyjemną powtórkę.

Po mundialu sprzed dwóch lat Leo Beenhakker rozpoczynał pracę w Polsce. Reprezentacja w beznadziejnym stylu przegrała sparing z Danią, potem w beznadziejnym stylu przegrała inaugurację eliminacji Euro 2008 z Finlandią, by podnieść się, przetrwać - remisowo - mecz z Serbią i eksplodować znakomitą formą w niezapomnianym szlagierze z Portugalią. Potem zrobiło się już dobrze.

Po czerwcowych mistrzostwach Europy Beenhakker rozpoczynał budowę nowej drużyny. Reprezentacja w beznadziejnym stylu przegrała sparing z Ukrainą, potem w beznadziejnym stylu zremisowała na inaugurację eliminacji do mundialu ze Słowenią, by podnieść się, przetrwać - zwycięsko - mecz z San Marino i eksplodować znakomitą formą w szlagierze z Czechami. Potem znów zrobiłoby się dobrze, gdyby nie te nieszczęsne kilkadziesiąt sekund w Bratysławie...

Jak z Irlandią zagrali polscy skrzydłowi? 

Oczywiście pełnej analogii przeprowadzić nie możemy, bo dwa lata temu holenderski selekcjoner ledwie wylądował w Warszawie, nie zdążył się jeszcze rozejrzeć i pomyśleć, pozwolił na ostatnie podrygi wybrańcom swojego poprzednika. Teraz reprezentacja jest jego autorskim dziełem, a misją trenera bywa możliwie bezbolesne przetrwanie okresu przejściowego. Możliwie bezbolesne, czyli nieokupione przesadnymi stratami.

Beenhakkera częściowo za eliminacyjny falstart usprawiedliwia kadrowa rewolucja, do jakiej w ostatnim półroczu zmusiły go okoliczności. Z reprezentacji ostatecznie wypadli kapitan Maciej Żurawski, główny w zamiarze snajper Matusiak, przywódca defensywy Bąk i wyróżniający się w grupie przeciętnych lewych obrońców Bronowicki. Zniknął z pola widzenia Golański, w piłkę w klubach przestały grać gwiazdy - Smolarek i Krzynówek, w tarapaty z własnej winy wpadła supergwiazda - jak na nasze warunki - czyli Boruc.

Dlatego doszło do pokoleniowej wymiany. Wymiany na tle minionych lat wręcz rewolucyjnej. Jej reklamowym słupem - wysokim, ale ruchliwym i zwinnym - najłatwiej obwołać Roberta Lewandowskiego. 20-letni żółtodziób w tym stuleciu goli dla kadry nie strzelał. A napastnik Lecha Poznań w trzech meczach uzbierał dwa, w tym ostatniego ponadprzeciętnej urody.

Jego początki, przy całej wstrzemięźliwości ocen uzasadnionej skłonnością naszych graczy do krótkotrwałych wzlotów, musimy uznać za obiecujące. On zdobywa bramki, tymczasem młodzieńcy w jego wieku rzadko bywają do naszej reprezentacji w ogóle zapraszani.

Robert Lewandowski pozostanie rezerwowym, na głównego snajpera pasowany został zaledwie pięć lat starszy Paweł Brożek. Gdyby obaj utrzymali formę, mielibyśmy - pamiętajmy jeszcze o Smolarku - przyzwoitych napastników zdolnych strzelać dla Polski przez ładnych parę sezonów.

Dawno nikt tak nie błysnął jak Lewandowski - blog ?

Młodzi wciąż są także Kuba Błaszczykowski (bezdyskusyjnie duża klasa europejska) i Roger Guerreiro (dziś bez formy, ale nawet bez formy strzela gole), w ogóle cała drużyna niesłychanie nam odmłodniała. Podstawowa jedenastka wygląda przecież dziś mniej więcej tak: Fabiański (23 lata) - Wasilewski (28), Dudka (25), Żewłakow (32), Wawrzyniak (25) - Murawski (27), M. Lewandowski (29) - Błaszczykowski (23), Roger Guerreiro (26), Smolarek (27) - Brożek (25).

Powyższe zestawienie daje nam średnią wieku 26,36, która zmaleje do 25,89, jeśli rozszerzymy je o najwyżej cenionych przez Beenhakkera rezerwowych: Boruca (28), Kokoszkę (22), Wojtkowiaka (24), Golańskiego (26), Gargułę (27), Krzynówka (32), R. Lewandowskiego (20) oraz Piszczka (23). Odsuwam na razie Jodłowca (20), Saganowskiego (30), Boguskiego (24), Peszkę (23), a przede wszystkim rozczarowującego Bosackiego (33), choć nawet ta grupka kadry by nie postarzyła. To oczywiście nie są standardy słynącego z promowania juniorów Arsenalu, ale drużyny narodowe w przeciwieństwie do klubów nie mogą łowić cudownych dzieci we wszystkich stronach świata, więc roi się w nich od graczy dobiegających trzydziestki lub po trzydziestce. W miażdżącej większości - od mistrzów świata Włochów po naszych eliminacyjnych rywali Czechów.

Nie o arytmetykę jednak chodzi - dzięki niej się nie wygrywa - lecz konstatację, że gdyby najnowsza Beenhakkerowa propozycja wypaliła, to wreszcie będziemy mogli myśleć o reprezentacji w dłuższej perspektywie. Nie łatać jej doraźnymi powołaniami dla weteranów w momentach kryzysowych, lecz budować ją spokojnie, drobnymi poprawkami. Wśród 20 czołowych polskich piłkarzy mamy dziś zaledwie trzech tuż przed trzydziestką lub po niej (na MŚ w 2002 roku było ich 11, na MŚ w 2006 było ich dziewięciu, na Euro 2008, już za Beenhakkera - sześciu). I tylko co do duetu Krzynówek - Żewłakow możemy mieć wątpliwości, czy dotrwają do... Euro 2012.

W trakcie walki o awans na najbliższy mundial może nam bowiem hartować się grupa ludzi, którzy zagrają dla Polski na "naszych" mistrzostwach kontynentu. Co więcej, kandydaci na gwiazdy będą wówczas w kwiecie piłkarskiego wieku.

Polacy wyleczyli kaca przed zimą ?

Pomyślny scenariusz ziści się oczywiście pod warunkiem, że ludzie, którzy w ostatnich meczach - z Czechami, Słowacją oraz Irlandią - grają bardzo dobrze lub przyzwoicie (wyjąwszy nieszczęsne sekundy z Bratysławy), chcą wciąż robić postępy i przeć do przodu, a nie z samozadowolenia przystanąć. Na razie czeka ich wyczerpująca walka o mundial, w której dokonali niedawno sabotażu, usłużnie podarowując punkty - oby nie bezcenne - Słowakom.

I w żadnym razie nie stali się faworytami grupy. O tym, że reprezentacja jest tak młoda, jak - paradoksalnie - cierpiąca na kadrowe mielizny, świadczy ubóstwo w defensywie. Nieobecność jednego Żewłakowa prowokuje natychmiastowe kłopoty i gdyby miał Beenhakker Żewłakowów czterech, rozstawiłby ich w całej obronie, od prawej do lewej.

Dlatego wciąż musimy spoglądać z nadzieją na nasze małe, wyrastające ponad przeciętność skarby. Jak Adam Kokoszka. Odkąd były Wiślak przebił się do podstawowej jedenastki Empoli, już z niej nie wypadł. A jego drużyna jest wiceliderem drugiej ligi włoskiej.

Gdyby Kokoszka awansował do Serie A i utrzymał pozycję w klubie, mielibyśmy pierwszego od czasów Marka Koźmińskiego obrońcę grającego w lidze, która uchodzi za uniwersytet gry w defensywie. Obrońcę 22-letniego.

Zajrzyj na blog Rafała Steca

Więcej o:
Copyright © Agora SA