Ewa Borys: Może dlatego, że ja po prostu kocham koszykówkę. W tej chwili nie wyobrażam sobie, by mogła robić coś innego. Pamiętam, że kiedyś na ulicy zaczepiła mnie jakaś pani, dała wizytówkę i powiedziała, że zrobi ze mnie modelkę, ale nie byłam zainteresowana, bo sport jest najważniejszy.
- Zaraz po awansie do ekstraklasy z klubem z Torunia doznałam kontuzji lewego barku. Skończyło się na operacji i praktycznie straconym dla mnie całym sezonie. Rzeczywiście myślałam, aby to wszystko zostawić, ale gdy po powrocie ze szpitala pojawiłam się na hali, to wiedziałam, że podejmę wyzwanie. Niestety, po tak długiej przerwie ciężko było wrócić do drużyny.
- Tak i w dodatku nie przytrafiła mi się tu jeszcze żadna kontuzja i to przez ponad rok. Mam nadzieję, że ten stan będzie trwał jak najdłużej.
- Kiedy zaczynałam w Swarzędzu, wszystko wyglądało bardzo dobrze. Zdobywałyśmy medale mistrzostw Polski, a ja trafiłam do kadry juniorek. Z dużym optymizmem patrzyłam w przyszłość, gdy zostałam zawodniczką poznańskiej Olimpii.
- No niestety. Najpierw były problemy z prawym barkiem, który dwukrotnie miałam operowany. Za dużo w Olimpii nie pograłam, więc wróciłam do Swarzędza i doznałam kontuzji kolana. Ostatecznie skończyło się na zerwaniu wiązadeł krzyżowych i kolejnej rocznej przerwie. Szkoda, bo walczyłyśmy o ekstraklasę, a ja zamiast pomóc koleżankom musiałam pauzować.
- Tak oczywiście, te najmilsze to chyba awans z Nova Trading Toruń do ekstraklasy. To był dla nas wtedy wielki sukces. W nagrodę pojechałyśmy na wycieczkę do Rzymu.
- Rzeczywiście byłyśmy na audiencji w Watykanie i okazało się, że jedna z nas będzie wręczać statuetkę Torunia i klubowy szalik papieżowi Benedyktowi XVI. Napisałyśmy swoje imię na małej kartce. Losował ksiądz, który był z nami. Szczęście mi dopisało, bo wyciągnął kartkę z moim imieniem. Byłam w szoku i przede wszystkim strasznie stremowana. Pamiętam, że podeszłam do papieża i powiedziałam mu kilka słów po angielsku. Uśmiechał się, ale nic nie odpowiedział. Może dlatego, że ja z nerwów mówiłam tak szybko, że nic nie zrozumiał. Do dzisiaj przechodzą mnie dreszcze, jak wspominam to krótkie spotkanie. Niesamowite przeżycie, choć trochę żałowałam, że nie dane było mi spotkać się z Janem Pawłem II.
- Jak najbardziej. Lubię jazdę samochodem, nawet czasem zdarza mi się przekroczyć dozwoloną prędkość, ale ogólnie jeżdżę zgodnie z przepisami. W dzieciństwie uwielbiałam też jazdę konną, ale szybko rosłam i postanowiłam zmienić dyscyplinę sportu.
- Robimy wszystko, by tak się stało. To nasz cel na ten sezon. Mamy chyba lepszy skład niż przed rokiem, chociaż tamten też nie był zły. Nie zmienia to jednak faktu, że będzie trzeba walczyć o każdy punkt.
- To oczywiście jest możliwe, ale teraz żadna z nas o tym nie myśli. Najważniejszy jest awans, a co będzie potem na razie się nie liczy.
- Toruń jest pięknym miastem. A jaka jest Bydgoszcz? Na pewno jest bardzo przyjazna, od razu poczułam się tu jak w domu. To wielka zaleta.
Rozmawiał Waldemar Wojtkowiak
Kim jest
Ewa Borys - gra na pozycji silnej skrzydłowej (ma 186 cm wzrostu). Wychowanka Unii Swarzędz, grała też w Olimpii Poznań, AZS-ie Poznań, Nova Trading Toruń i obecnie Kadusie Bydgoszcz. W czterech pierwszych kolejkach tegorocznego sezonu I ligi notowała średnio 18,15 pkt, 9 zbiórek i 4,25 asyst na mecz.