Polonia pobita w Poznaniu w 64 sekundy

Niewiele ponad minutę potrzebował Lech Poznań, by strzelić dwie bramki Polonii i zepchnąć ją z pozycji lidera ekstraklasy na drugie miejsce. Hernan Rengifo dokonał tego w 5. i 6. minucie spotkania

- Co tu dużo mówić, byliśmy wyraźnie słabsi - stwierdził Krzysztof Gajtkowski, napastnik Polonii, który grał kiedyś w Lechu.

Piłkarze "Czarnych Koszul" zachowali się wczoraj niewiele lepiej niż Andrzej Gołota w większości swych pojedynków, w tym ostatnim z Rayem Austinem. Już na początku meczu leżeli na deskach. Pierwszego gola stracili w piątej minucie, drugiego w szóstej. Oba dzieliły dokładnie 64 sekundy. W tym czasie piłkarze Lecha mieli swoją chwilę radości, poloniści - przygnębienia i wzajemnych pretensji, które jak się okazało na nic się zdały.

Te dwa gole Lecha pokazały, że w Polonii niczego nie można być pewnym. W mig prysł mit stabilnej i solidnej obrony, do tej pory statystycznie - tylko siedem straconych goli - najlepszej w lidze. Łukasz Skrzyński i Tomasz Jodłowiec tylko popatrzyli się na siebie, gdy Hernan Rengifo znalazł się sam przed Sebastianem Przyrowskim. Bramkarz Polonii w ogóle nie zareagował. Można go tłumaczyć, akcja była szybka. Mógł liczyć na to, że sędzia odgwiżdże pozycję spaloną Peruwiańczyka, ale druga bramka Lecha to już głównie jego wina. Przyrowski puścił gola po strzale tego samego Rengifo z 35 metrów. Zlekceważył zupełnie to uderzenie, wykazał się kompletnym brakiem koncentracji. Zanosiło się na to, że Lech rozniesie Polonię, a w przeciwieństwie do Gołoty ta nie mogła zejść z boiska - Gdybym za stracone bramki miał pretensje do Przyrowskiego to bym się ośmieszył. Zwłaszcza po tym, co później wyciągnął - bronił jednak bramkarza Polonii trener Jacek Zieliński.

Ale stołeczna drużyna pozbierała się. Zrehabilitował się przede wszystkim Przyrowski. Bronił pewnie strzały Semira Sztilicia i Sławomira Peszki, wybijał podania ze skrzydeł piłkarzy Lecha. Poprawili się też obrońcy. Już nie byli tak niefrasobliwi i bezradni jak w pierwszych minutach.

Tak naprawdę to, że Polonia straciła punkty w takiej samej mierze co obrońców obciąża piłkarzy występujących w ofensywie. Żaden z nich nie wniósł do meczu nic, co mogłoby odwrócić jego losy. Filip Ivanovski oddał tylko jeden groźny strzał, wprowadzony za Piotra Piechniaka już w pierwszej połowie Daniel Mąka po niezłych pierwszych minutach stracił witalność i głównie kładł się na boisko, Jacek Kosmalski spartaczył najlepszą okazję dla Polonii. W 79. minucie po zgraniu piłki przez Gajtkowskiego z 11 metrów strzelił metr obok słupka. Problemem Polonii - jeśli nie w najbliższych ligowych meczach ze słabeuszami polskiej ligi Górnikiem Zabrze, Arką Gdynia i Piastem Gliwice - to już w nowym roku będzie strzelanie bramek. Chyba, że w tej formacji zespół zostanie wzmocniony lub zmieni taktykę. W meczach z Legią i Wisłą gra Polonii w ataku wyglądała dużo lepiej.

"Czarne Koszule" w Poznaniu poniosły pierwszą porażkę w meczu wyjazdowym i drugą w tym sezonie. Przegrały drugi mecz z drużyną czołówki. W drugiej kolejce uległy Wiśle, w drugiej od końca rundy jesiennej Lechowi. - Jedynym pozytywem po niedzielnym spotkaniu jest to, że przegraliśmy z Lechem, a wciąż mamy nad nim punkt przewagi - pocieszał się trener Zieliński.

LECH 2 (2)

POLONIA 0

Strzelec bramek

Rengifo (5., po podaniu Sztilicia; 6., bez asysty)

Lech: Turina - Wojtkowiak, Tanevski, Arboleda, Djurdjević - Peszko (79. Lewandowski), Murawski (71. Bandrowski), Injac, Sztilić, Wilk - Rengifo.

Polonia: Przyrowski - Mynarz, Skrzyński, Jodłowiec, Lazarevski (46. Gajtkowski) - Piechniak (35. Mąka), Sokołowski, Majewski, Piątek, Lato - Ivanovski (71. Kosmalski).

Widzów : 16 tys.

Sędziował: T. Mikulski (Lublin)

92

dni temu Polonia poniosła ostatnią porażkę w lidze - na Konwiktorskiej z Wisłą

Copyright © Agora SA