Tony Parker powtarza właściwie drogę, którą wiele lat temu szedł dzisiejszy gwiazdor Los Angeles Lakers Kobe Bryant. Tak jak Kobe jest synem amerykańskiego koszykarza grającego w Europie. Bryant część swojego dzieciństwa spędził we Włoszech i tam stawiał pierwsze koszykarskie kroki. Potem jednak wrócił do USA i tam pobierał koszykarską edukację.
Parker inaczej. Jego ojciec - Tony senior - w koszykarskiej karierze występował w Holandii, Belgii i Francji. Właśnie w Amsterdamie poznał swoją żonę (teraz już byłą). Była modelka urodziła mu trójkę synów, którzy wychowywali się we Francji. Młodsi - Terrence (17 lat) i Pierre (15) - są już razem z ojcem w Chicago i grają w szkołach średnich. Oni będą mieli łatwiejszą drogę do wielkiej koszykówki amerykańskiej. Także dzięki bratu.
Tony junior przez pięć ostatnich lat był już członkiem zespołu Racing Paryż i z roku na rok grał coraz więcej. Zdobył także miejsce w reprezentacji Francji. W tym roku znalazł się w drafcie NBA (wybrany przez Spurs z numerem 26) i powoli piął się w hierarchii zespołu. Najpierw mógł być pewien, że znajdzie się w zespole. Potem, że będzie grał nie tylko w końcówkach meczów, w których wynik będzie rozstrzygnięty. A od piątego meczu sezonu znalazł się w pierwszej piątce Spurs w miejsce Antonio Danielsa i radzi sobie w niej doskonale, zdobywając średnio ponad 12 pkt. i notując 4,5 asysty. Parker jest bardzo szybki, znakomicie podaje i dobrze rzuca z dystansu - ma wszystko cechy znakomitego rozgrywającego.
- On jest naprawdę dobry. Szybki. Pozwala Spurs grać na różne sposoby - mówi Isiah Thomas, który na początku lat 80. był ostatnim tak młodym rozgrywającym w pierwszej piątce zespołu NBA. Idol Parkera teraz jest trenerem Indiana Pacers.
Kariera innych Francuzów w NBA (Tariqa Abdul-Wahada w Denver i Jerome'a Moiso w Charlotte) nie układa się tak dobrze. Dla Polaków to dobrze, że Francuzów jest aż tylu w NBA. Nie grają dzięki temu w eliminacjach ME, w których naszym rywalem są Francuzi...
Środowe mecze NBA: Boston - Denver 95:80, Atlanta - San Antonio 112:120, Detroit - Seattle 95:91, Orlando - Chicago 102:74, New Jersey - Phoenix 106:87, Golden State - Philadelphia 93:87, LA Lakers - Dallas 98:94.
Boston Celtics. Wygrali pięć meczów z rzędu i są na trzecim miejscu na Wschodzie. Czy ktoś się tego spodziewał?
Houston Rockets. Bez Steve'a Francisa niewiele znaczą. Kiedy rozgrywający "Rakiet" (i m.in. najlepszy zbierający zespołu) odniósł kontuzję, przegrywają mecz za meczem.
12 - tyle kolejnych porażek poniósł zespół Pata Rileya Miami Heat. Z bilansem 2-14 są najgorszym zespołem NBA, słabszym nawet od Chicago Bulls. A przecież grają już w niemal pełnym składzie... Czy Riley niedługo poprosi o zwolnienie?
piątek z Miami (84:75): 22 pkt., 7 zb., 5 as., 2 str., 10/20 z gry
sobota z Orlando (87:96): 15 pkt., 7 zb., 7 as., 2 str., 6/19 z gry
wtorek z San Antonio (88:103): nie grał - kontuzja kolana
średnie: 24,8 pkt., 6,4 zb., 5,0 as., 2,13 str., 40,3 proc. z gry