Jan Urban: Chętnie bym zmienił Rogera, ale na kogo?

Kredyt zaufania piłkarze mają u mnie ogromny. Ale prędzej czy później poznam się na każdym z nich. I jeśli zawiodę się na dłuższą metę, to już nigdy nie będzie nam po drodze - mówi trener Legii Warszawa Jan Urban.

Nowy rzecznik Legii, prosto z PZPN ?

Ośmiu nowych piłkarzy przyszło do Legii latem - wydała na transfery prawie dwa miliony euro. Nie zawodzi tylko Maciej Iwański, ale i on nie potrafi odmienić marnego stylu drużyny. W 13 kolejkach ekstraklasy wicemistrz Polski rozegrał jeden świetny mecz - zwycięski z Wisłą. Ale już trzy przegrał i trzy zremisował, w pięciu spotkaniach wyjazdowych nie strzelił bramki.

Były piłkarz Legii: Oni jeszcze powalczą ?

Robert Błoński: Dlaczego Legia przegrała ostatnio w Bytomiu i w Bełchatowie?

Jan Urban: Kiedy gramy u siebie, mamy piłkę, stwarzamy sytuacje, strzelamy gole. Na wyjazdach trzeba więcej biegać, walczyć i nie ma kto odbierać piłki. Kto to ma robić? Radović? Chinyama...? Z tego wynika mała liczba sytuacji w Bytomiu i Bełchatowie.

Fatalnie grają Roger i Chinyama.

- Wiem. I chętnie bym ich wymienił, ale na kogo? Za Rogera mógłby zagrać Piotrek Giza. Potrafi, jest dobrym piłkarzem. Ale prasa i kibice zniszczyli go. Jest zaszczuty, nie może się odnaleźć, nie nadaje do gry. Roger i Chinyama to niezwykle ważne ogniwa Legii, ale grają od stycznia i mają prawo do zmęczenia. Mieli tylko dwa tygodnie urlopów! Jeden był latem na Euro, drugi podróżował z kadrą Zimbabwe. Ale Chinyama spełnia oczekiwania. To piłkarz na 15 goli w sezonie. Po 13 kolejkach ma ich siedem. Roger nigdy za dużo bramek nie strzelał, ale faktycznie od ideału formy jest daleko. Niestety, obaj są - albo byli - niezastąpieni. Ich zmęczenie odbija się na drużynie. Postawiłbym na Bartka Grzelaka, ale on potrafi dobrze zagrać tylko od czasu do czasu. Sprężył się na Wisłę, ale z Lechią było już słabo. Strzela trzy gole na sezon.

To po co sprowadzaliście Mikela Arruabarrenę?

- Miał wzmocnić rywalizację w ataku. Nie wzmocnił, gra w Młodej Ekstraklasie.

Chciał pan w ogóle tych Hiszpanów: Titę, Arruabarrenę i Descargę? Uzgadniał z panem te transfery dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak?

- Za dużo chce pan wiedzieć i namieszać w Legii. To wewnętrzna sprawa klubu. Ale zna mnie pan i czy uważa, że takich graczy jak Arruabarrena czy Tito brałbym jako podstawowych piłkarzy? Przecież pierwszy to rezerwowy w II lidze hiszpańskiej, drugi grał w rezerwach Espanyolu. Tylko Descargę brałem do pierwszej jedenastki, ale ma chłopak pecha. Jest kontuzjowany. A i tak to tylko boczny obrońca, bramek by nie strzelał.

Vuković ma zimą odejść, a pan raz go wystawia w jedenastce, innym razem wysyła na trybuny.

- Mówiłem mu to prosto w oczy, powiem i do gazety: grałby więcej, gdyby nie zaniedbał formy przez zamieszanie z kontraktem. Za ostatnie dwa mecze chcę go pochwalić.

Młodzież nie robi postępów. Nie oczekiwał pan więcej od Rybusa czy Borysiuka?

- Spokojnie. Oni rok temu przyszli do pierwszej drużyny z rezerw. Dostali wtedy takiego "kopa", że wszystko robili na 120 procent! Wydawało im się, że świat leży u ich stóp. Ale wiedziałem, że przyjdzie na nich dołek. Ale to będą piłkarze, proszę mi wierzyć. Martwię się trochę o Przemka Wysockiego, ale o Ariela i Maćka - mniej. Będą grali, gwarantuję. Ja też, jak trafiłem z Jaworzna do Sosnowca, to sprawiałem wrażenie, jakbym zapomniał grać w piłkę. Ale odzyskałem formę. Z nimi też tak będzie.

Mimo aż ośmiu transferów latem Legii brakuje rezerwowych.

- Zgadzam się, ale co poradzę? Brakuje nam gry defensywnej jako drużynie. Nie ma komu odważnie nogi włożyć i zabrać piłkę rywalowi.

Widzi pan nadzieję na poprawę?

- Przed porażką w Bytomiu wszystko w Legii grało? Grało. Bo wygraliśmy z Wisłą i Lechią. Byliśmy liderem. I nagle w tydzień przestaliśmy istnieć? Poczekajmy chociaż do zimy z ocenami. Zobaczymy, ile będziemy mieć punktów i o co walczyć. Nie róbcie z nas śmieci po dwóch porażkach. Czy Real przestał być zespołem, gdy odpadł z Pucharu Hiszpanii? Nie.

Zimą poprosi pan szefów klubu o nowych zawodników?

- Nie. Nie jestem zwolennikiem transferów w środku sezonu. Siłą ma być zrozumienie i bardzo długie granie ze sobą. Z czego wynikają sukcesy Wisły w ostatnich latach? Z braku kadrowych rewolucji, stabilności.

Ale chyba jest pan rozczarowany ostatnimi dwoma meczami?

- Bardzo! Nie możemy pozwolić sobie na taki luksus jak porażka w Bytomiu. O nie. Bełchatów jeszcze jakoś bym zniósł. Bardzo ufam piłkarzom. Bardzo. Sam byłem piłkarzem i wiem, że nikomu bardziej nie powinno zależeć na zwycięstwach niż zawodnikom. Ale też, prędzej czy później, poznam się na każdym z nich. I jeśli zawiodę się na dłuższą metę, to już nigdy nie będzie nam po drodze.

W piątek gracie ze Śląskiem. Będą duże zmiany w składzie?

- Duże. Dwie porażki nie mogą się przytrafić Legii. To nie jest byle jaki zespół, tylko Legia.

Rozmawiał Robert Błoński

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.