Trudne mecze coś im dają

Poznańskie akademiczki nie zdołały, jako pierwsza drużyna w lidze, wygrać z gorzowskimi akademiczkami. A miały na to sporą szansę!

- Wiele osób nas nie docenia, bo uważa, że przypadkowo jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. A my jesteśmy liderem i niech się inni martwią, jak nas wyprzedzić - mówił po meczu trener AZS Gorzów Dariusz Maciejewski. - Ja do tych osób nie należę, gratuluję postawy zespołu, bo od początku sezonu gra naprawdę dobrze - dopowiedziała trenerka Inei-AZS Katarzyna Dydek. Po czym dodała z żalem: - Dziś jednak nasz rywal zagrał słabiej, jakby był zmęczony. A my nie potrafiłyśmy tego wykorzystać.

Maciejewski przypomina, że zwycięstwa z Wisłą Kraków czy Lotosem Gdynia zostały odniesione na początku sezonu, wtedy, gdy jego zawodniczki grały "na świeżości". Teraz zaś widać, że powoli mają dość koszykówki. Grę w lidze, a przez cztery tygodnie zespoły grały w systemie środa-weekend, muszą bowiem łączyć z występami w Pucharze Europy. - Nie mamy czasu ani na trening, ani na odpoczynek. Niedługo wsiadamy w autokar i jedziemy do Rużomberoka, bo to może być mecz o awans do następnej rundy - żalił się trener gości.

Oba zespoły AZS grają podobnie - dużo po obwodzie, często agresywnie bronią już na połowie rywala i kontratakują po przechwytach. Tyle że w pierwszej kwarcie prześcigały się w błędach. W 6. min był remis 9:9, a przez kolejne ponad 4 min poznanianki nie zdobyły punktu. Brakowało im pomysłu na grę, Weronika Idczak szybko popełniła dwa dość banalne faule, a jej zmienniczka Okeisha Howard z kontuzjowaną nogą nie jest w stanie grać odpowiednio szybko, by oszukać rywalki, takie jak te z Gorzowa. Reda Aleliunaite-Jankowska miała ciężkie życie pod tablicami z Amerykankami Shalą Crawford i Lindsay Taylor - radziła sobie nieszczególnie. Ale i tak lepiej od Agnieszki Skobel, która zawiodła na całej linii (0 pkt, 0/4 z gry i 5 strat w 22 min). - Nie wiem, co się dzieje z Agnieszką. Chyba jeszcze nie wgryzła się w ten zespół. To jednak kiedyś nastąpi. Zauważyłam, że Asia Walich i "Skobelek" miały problemy po powrocie z kadry. Asia już z tego powoli wychodzi, Agnieszka nie - analizowała trenerka Inei.

Przez całe spotkanie inicjatywa należała do AZS Gorzów. W 19. min poznanianki wyrównały na 31:31. Tyle że w czwartej kwarcie po serii rzutów Justyny Żurowskiej gorzowianki wygrywały nawet 62:51. Celne "trójki" Anny Pamuły i Moniki Sibory dały jeszcze poznaniankom nadzieję - w 37. min było już tylko 59:62, a na minutę przed końcem - 63:66. Po chwili dwukrotnie spod samego kosza nie trafiła Walich, a w kolejnej akcji ostatniej szansy piłkę straciła Idczak. - Za dużo pudłowałyśmy z bliska, no i 10 pkt straconych z osobistych to coś niedopuszczalnego we własnej hali. Szkoda, bo znów zmarnowałyśmy szansę na zwycięstwo - stwierdziła Sibora. - A ja się cieszę, że mecz był trudny. Bo z takich coś się wynosi - przyznała Żurowska.

Inea-AZS Poznań - AZS Gorzów 63:70

Kwarty: 9:14, 24:25, 14:15, 16:16.

Inea-AZS: Idczak 15 (2x3), Walich 11, Sibora 9 (3x3), Aleliunaite-Jankowska 5, Skobel 0 oraz Mrozińska 13, Pamuła 9 (3x3), Howard 1, Rafałowicz 0.

AZS Gorzów Wlkp.: Żurowska 17 (3x3), Zohnova 16 (2x3), Breitreiner 12 (2x3), Crawford 6, Czubak 1 oraz Taylor 9, Kaczmarczyk 5 (1x3), Zalesiak 4, Richards 0.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.