Kaka: Kibice mogą być spokojni... ?
Od kilku sezonów Schumacher nie bierze już udziału w wyścigach F1, ale nie przestaje być jednym z najbardziej oczekiwanych bohaterów tzw. Ferrari Day - imprezy organizowanej co roku od 15 lat, zawsze w tygodniu po zakończeniu mistrzostw F1. Festyn był rekordowy pod względem obecnej na nim publiczności w 2000 roku, kiedy to Schumacher zdobył razem z Ferrari tytuł mistrza świata.
W tym roku Niemiec na Ferrari Day wzbudził po raz kolejny niemałą sensację - wyznał, że Ferrari zaproponowało mu zajęcie kierowniczego stanowiska, które dotąd sprawował Jean Todt (szef zespołu). "Miałem szansę, żeby zastąpić Todta i zostać odpowiedzialnym za tzw. dział wyścigowy, ale widziałem, ile zaangażowania i poświęcenia wymagała od Jeana ta praca. Codziennie musiał być w Maranello, nie wyłączając weekendów, pozostawał tam do późnej nocy. Powiedziałem więc sobie w duchu: "Czy ja tego potrzebuję? To proste - nie."
Jak pisze "La Gazzetta" Schumacher nigdy wcześniej nie otrzymał wprost od Ferrari takiej propozycji. Jednak sam Jean Todt przyznał w grudniowym wywiadzie, że on właśnie zaproponował Michaela. Prezes Ferrari Luca di Montezemolo twierdził natomiast, że najodpowiedniejszy byłby Stefano Domenicali, dyrektor sportowy.
Schumacher jest związany z Ferrari umową konsultingową. - Chcę czuć się wolny w wyborze tego, co chciałbym robić w mojej najbliższej przyszłości. Mam cudowną rodzinę i wspaniały dom - tłumaczy rezygnację z prestiżowego stanowiska.
Skoro mowa o nowych pasjach, Schumacher pojedzie Hondą Holzauer w najbliższych niemieckich zawodach Superbike. - Jestem pewien, że pojawi się coś, co wzbudzi moje zainteresowanie. Potrzebuję tej rozrywki. Gdyby nie ona, zmarnowałbym swój czas w biurze.