Po meczu Arka - Polonia. Dogonili mistrzów z 2000 roku

Sześć punktów zdobyła Polonia w dwóch wyjazdowych meczach, z PGE GKS w Bełchatowie i z Arką w Gdyni w ostatni piątek. W obu zagrała słabo, ale do bólu skutecznie. Jak przed dziewięciu laty.

To było niemal dokładnie 12 miesięcy temu, październik 2007 roku. Zbudowany za grube pieniądze zespół Polonii przegrał w II lidze dwa najbardziej istotne mecze rundy jesiennej z Piastem Gliwice i Arką Gdynia. Powoli stało się jasne, że pomysł ze sprowadzeniem graczy "z nazwiskami" nie wypalił. Reanimować tę drużynę i tę ideę próbował później Dariusz Wdowczyk, który zastąpił Waldemara Fornalika. Kilka miesięcy później okazało się to gwoździem do trumny Polonii. Po zatrzymaniu Wdowczyka za korupcyjne grzechy z Korony Kielce Polonia już się nie podniosła. Awans do ekstraklasy przegrała.

"Czarne Koszule" potrafiły wtedy grać ładnie, ale mogły przegrać wygrane mecze, oddać punkty słabeuszom, spalić się psychicznie w byle stresującej sytuacji. Taki zespół stał się obiektem kpin własnych, i nie tylko, kibiców, wściekłości właściciela. Dziś jest zupełnie odwrotnie. Polonia zadziwia. Przewodzi w ekstraklasie, choć miała być w cieniu Wisły, Legii, Lecha, a nawet Górnika. Wygrywa mecze, których nie powinna wygrać. W poprzedniej kolejce w Bełchatowie pokonała GKS po golu samobójczym i przypadkowej bramce (chyba ze spalonego) Filipa Ivanovskiego.

W Gdyni poloniści oddali jeden, dosłownie jeden strzał na bramkę Tomislava Basicia. W 45. min piłkę z rzutu rożnego zagrywał Radosław Majewski. Na piątym metrze głową, niemal kładąc się na ziemi, tknął ją przepychający się wśród graczy Arki Marek Sokołowski. Zmienił jej kierunek lotu. Wpadła do siatki.

Ten strzał, ta jedna sytuacja wystarczyła Polonii do odniesienia zwycięstwa. Statystyka jest jednak myląca. O ile w pierwszej połowie Arka miała dwie okazje (strzał głową Dariusza Żurawia obok słupka i piękne uderzenie Marcina Wachowicza, po którym piłka musnęła słupek), to po stracie gola, pogrążyła się w letargu. Po przerwie Polonia prowadziła grę, częściej była przy piłce i gdyby sędzia liniowy dwukrotnie nie odgwizdał pozycji spalonej Filipa Ivanovskiego, warszawski zespół nie tylko poprawiłby statystyki, ale i - biorąc pod uwagę skuteczność Macedończyka w lidze - pewnie dorobek bramkowy.

Z tego punktu widzenia trudno mówić, że "Czarne Koszule" wygrały przypadkiem. - W ostatnich tygodniach nasze mecze właśnie tak wyglądają - nie gramy wcale dobrze, porywająco, a mimo to wygrywamy. Jesteśmy zabójczo skuteczni. Ale o to przecież chodzi, bo najważniejsze są punkty - mówił w Gdyni Radek Mynarz.

Odsuwając w cień zeszłoroczny koszmar, dzisiejsza Polonia nawiązuje do znacznie lepszych własnych tradycji z sezonu 1999/2000. Tak właśnie wyglądała gra "Czarnych Koszul" dziewięć lat temu i w ten właśnie sposób tamta drużyna sięgnęła po tytuł mistrzowski - wygrywając mecze czasami w marnym stylu, pozornie jak najmniejszym kosztem, ale wygrywając. W piątek drużyna Jacka Zielińskiego dogoniła mistrzowski team z 2000 roku. Po 11. kolejkach ma już tyle samo punktów co tamten zespół - 24, choć w przeciwieństwie do niego znajduje się na drugim miejscu w ekstraklasie. Ale do pierwszej Legii traci tylko jedną bramkę.

STRZELEC BRAMKI

Polonia: Sokołowski (45.).

SKŁADY

Arka: Basić Ż - Kowalski (51. Pietroń), Anderson, Żuraw, Płotka Ż - T. Sokołowski, Ulanowski Ż , Przytuła, Ława (69. Niciński), Wachowicz - Zakrzewski (65. Budziński).

Polonia: Przyrowski - Mynarz, Skrzyński, Jodłowiec, Lazarewski - M. Sokołowski, Kozioł, Piątek Ż (86. Telichowski), Majewski, Lato (70. Ciarkowski) - Ivanowski (80. Kosmalski).

Sędzia: Adam Kajzer (Rzeszów).

Widzów: 5,5 tys.

Polonia 99/00 - Polonia 08/09

Porównanie zespołu Polonii z sezonu 1999/2000 i 2008/09

Pozycja w lidze: 1 2

Punkty: 24 24

Bramki zdobyte: 19 20

Bramki stracone: 8 8

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.