Jak Harry Redknapp Liverpool zaczarował

Kolejny niesamowity mecz Tottenhamu pod wodzą Harry'ego Redknappa: ?Koguty? wygrały 2:1 z niepokonanym w tym sezonie Liverpoolem po golu w ostatniej minucie! Chelsea odzyskała pozycję lidera

"Harry Houdini", "Harry Potter Redknapp" - piszą angielskie media o nowym trenerze Tottenhamu, dzięki któremu drużyna odbiła się od dana i już nie zajmuje ostatniego miejsca w tabeli. Ale też był prawdziwie magiczny tydzień w życiu 61-letniego trenera, ojca byłego reprezentanta Anglii Jamiego Redknappa i wujka Franka Lamparda. W ubiegłą sobotę niespodziewanie objął Spurs, gdy władze klubu w przededniu meczu z Boltonem zwolniły Juande Ramosa (w ośmiu kolejkach drużyna zdobyła zaledwie dwa punkty). Już samo pojawienie się Redknappa na White Hart Lane przyniosło szczęście. Spotkanie z Boltonem obejrzał tylko z trybun, ale "Koguty" odniosły wreszcie pierwsze zwycięstwo w sezonie.

W środę w debiucie na ławce trenerskiej jego drużyna przegrywała z Arsenalem już 1:3 i 2:4, by w dramatycznej końcówce strzelić dwie bramki w ostatnich pięciu minutach i doprowadzić do wyrównania. Odebranie punktów odwiecznemu rywalowi bijącemu się o tytuł niesamowicie podbudowało wszystkich psychicznie. - Wreszcie przestaną opowiadać o nas dowcipy - wyrwało się Davidowi Bentleyowi (przed meczem Cesc Fabregas pozwolił sobie bowiem na żart, że z Tottenhamem w takiej formie byłaby w stanie wygrać nawet kobieca drużyna Arsenalu. Władze klubu ogłosiły plany budowy nowego stadionu na 60 tys. widzów.

Liverpool przed tygodniem odniósł historyczne zwycięstwo nad Chelsea, przerywając "The Blues" passę 86. nieprzegranych spotkań na własnym stadionie. W sobotę na White Hart Lane prowadził już po trzech minutach za sprawą gola Dirka Kuyta i zupełnie zdominował Tottenham. Momentami gospodarze nie byli w stanie przejść własnej połowy. W 69. minucie powinno być 4:0 dla gości, którzy m.in. trzy razy trafiali piłką w poprzeczkę. Ale zamiast tego obrońca "The Reds" Jamie Carragher nieszczęśliwie skierował piłkę do własnej siatki i zrobił się remis. W ostatniej minucie Jose Reina tak nieszczęśliwie wybił piłkę po strzale Bentleya, że ta trafiła pod nogi Romana Pawluczenki i Rosjanin ustalił wynik meczu.

- Nie mogę uwierzyć, że przegraliśmy wygrany mecz. Każdy, kto go widział, przyzna, że byliśmy lepsi, dominowaliśmy i kontrolowaliśmy każdy aspekt gry - mówił po meczu zszokowany Rafa Benitez.

- Mieliśmy wielkie szczęście, że Liverpool nie strzelił nam więcej goli. I że padło to przypadkowe wyrównanie. Najwyraźniej wniosłem trochę szczęścia do klubu. Bo ile ja mogłem zmienić w tak krótkim czasie? Po prostu gadałem z chłopakami i starałem się natchnąć ich przed meczem pewnością siebie. Bez niej w futbolu niczego się nie osiągnie - mówił Redknapp. Dodał, że kiedy po przerwie wprowadzał na boisko Pawluczenkę, późniejszego strzelca zwycięskiego gola, razem z Rosjaninem podbiegł jego tłumacz. - Powiedz mu, żeby k... zap...! - rzucił Redknapp do tłumacza. I podziałało.

- Wreszcie wiemy, co było powodem zapaści "Kogutów". Nie wstrzemięźliwy w wydawaniu pieniędzy prezes, nie zarozumiały dyrektor sportowy, decydujący o transferach zamiast trenera. Nie zbyt młody, niezgrany skład, którego cudzoziemscy trenerzy nie potrafili zebrać do kupy. Powodem był brak trenera - "wujka dobra rada", który obejmie cię ramieniem i powie, o co chodzi. Gdyby Spurs zatrudnili Redknapp kilka sezonów temu, regularnie graliby w Lidze Mistrzów - napisał komentator "The Observer".

Thriller na Old Trafford

Prawdziwy dreszczowiec obejrzeli kibice Manchesteru United na Old Trafford, dokąd przyjechał rewelacyjny beniaminek Hull City. Mistrzowie Anglii prowadzili po godzinie już 4:1, ale w końcówce tak opadli z sił, że ograniczali się do wybijania piłki z linii pola karnego. Tymczasem goście strzelili im kolejne dwa gole i o mało co nie doprowadzili do wyrównania.

Ostatecznie MU wygrał 4:3 dzięki dwóm bramkom wracającego do wielkiej formy Cristiano Ronaldo. Portugalczyk trafił do siatki już w 3. minucie świetnym uderzeniem po ziemi zza pola karnego, a potem tuż przed gwizdkiem na przerwę najwyżej wyskoczył do piłki po rzucie rożnym, trafiając na 3:1. - Na pocieszenie zostaje nam świadomość, że niewielu drużynom w historii udało się strzelić na Old Trafford trzy gole - stwierdził po meczu trener Hull Phil Brown.

W bramce mistrzów Anglii zabrakło Tomasza Kuszczaka, który w środę bezbłędnie bronił w spotkaniu z West Ham United (2:0) i miał obiecany występ także i w tym meczu. Okazało się jednak, że na rozgrzewce doznał drobnego urazu kostki. Między słupkami stanął więc van der Sar, a na ławce usiadł konkurent Polaka do pozycji nr 2 - Anglik Ben Foster.

Copyright © Agora SA