Jacek Adamczyk: Do kosza z TVP

Jak dokumentnie zepsuć relację z wydarzenia sportowego, zademonstrował wczoraj Program 3 TVP, czyli pasmo lokalne telewizji publicznej. Stacja ta podjęła - nieudaną niestety - próbę pokazania meczu koszykarzy Węgry - Polska.

Jacek Adamczyk: Do kosza z TVP

Jak dokumentnie zepsuć relację z wydarzenia sportowego, zademonstrował wczoraj Program 3 TVP, czyli pasmo lokalne telewizji publicznej. Stacja ta podjęła - nieudaną niestety - próbę pokazania meczu koszykarzy Węgry - Polska.

Przede wszystkim 3 TVP bardzo dosłownie potraktowała powiedzenie "Polak, Węgier dwa bratanki" i oprócz dwóch przekrzykujących się polskich komentatorów słychać było podnieconego Węgra. Choć - przyznaję - dzięki temu wiem np., że Polska to po ichniemu "Lengyelorszag".

To jednak nie wszystko. W trakcie relacji wyskakiwała np. niespodziewanie czarna plansza, a szczególnie błyskotliwe myśli komentatorów słyszeliśmy nie wiedzieć czemu dwa razy z rzędu - słowo w słowo te same. A ponieważ nie była to relacja z odtworzenia, raz zdarzyło się nawet, że coś się popsuło i nagle znaleźliśmy się w hali w Peczu, gdy akurat nic się nie działo, i usłyszeliśmy pytanie komentatora: "A co to wskoczyło?". Gdy znów pojawił się obraz ze spotkania, okazało się, że "wcięło" gdzieś trzy minuty gry.

Występowali Polacy, więc przetrzymaliśmy to. I gdy już przywykliśmy do ekstrawagancji 3 TVP, zarządzono półgodzinną przerwę na lokalne, niezwykle ważne programy. We Wrocławiu mówiono w tym czasie o opiece nad cmentarzami we Lwowie oraz pokazano, co myśli szef stowarzyszenia kresowiaków. W Warszawie - na żywo! - o bezrobociu ględzono z komisarzem ONZ. W Szczecinie poruszono ważką kwestię supermarketowych pralni i niskiej jakości prania w nich. Natomiast w Toruniu nie było nic ważniejszego w tym czasie od magazynu motoryzacyjnego o bezpiecznej jeździe... A potem jeszcze nasi przegrali z kretesem.

Do kosza z taką telewizją.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.