Rugby. Eliminacje do Pucharu Świata 2011 - Ukraina wyszarpała zwycięstwo

Polskie rugby przeszło rewolucję, a drużyna narodowa ma ambicję po raz pierwszy w historii zagrać w Pucharze Świata. Na razie biało-czerwoni, dla których zagrało kilku Francuzów, przegrali z Ukrainą ledwie jednym punktem

To był start rozgrywek Pucharu Narodów Europy (Dywizja 2A) i jednocześnie początek eliminacji do Pucharu Świata, który rozegrany zostanie w 2011 roku w Nowej Zelandii. To trzecia po igrzyskach olimpijskich i piłkarskim mundialu impreza globu - przede wszystkim pod względem telewizyjnym i marketingowym. Pracujący na co dzień we Francji Tomasz Putra, od kilkunastu miesięcy selekcjoner reprezentacji Polski, wytyczył sobie grę na PŚ jako cel nr 1.

Polskie rugby jest sportem amatorskim. Nie chodzi tylko o to, że zawodnicy z reguły nie dostają nic za swoją grę, bo także pod względem sportowym zdecydowanie bliżej im do amatorstwa niż do zawodowstwa. Liga nad Wisłą jest jedną z najsłabszych w tej części Europy, a kilkusettysięczny budżet pozwala w cuglach wygrać mistrzostwo Polski. Nasze drużyny w europejskich pucharach nie grają, więc jeśli rugbista nie marzy o wyjeździe na Zachód, bardzo szybko osiąga szczyt swoich ambicji, nie mając żadnej możliwości rozwoju.

Jaka liga - taka kadra. Tak było przez lata, ale Putra chce czegoś więcej niż nikomu niepotrzebne potyczki biało-czerwonych w czwartej czy piątej lidze europejskiej. W sobotnim meczu przeciwko Ukrainie w reprezentacji Polski zagrało ledwie pięciu graczy z rodzimej ligi. Trzon drużyny opierał się na zawodnikach występujących na Zachodzie lub... Francuzach mających polskie korzenie. Donald Gargason, Fabien Kwarta, Yaan Lewandowski, Ciril Monarcha, Stanislas Krzesiński i Etienne Zyk wyszli w podstawowym składzie. Przed pierwszym gwizdkiem stanęli do prezentacji i niemal wszyscy odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego. - To dziwne, bo kilku z nich na treningach w ogóle nie mówiło w naszym języku - opowiada jeden z rugbistów, którzy nie załapali się nawet do szerokiego składu. Mimo to nie ma o to pretensji do trenera, bo widział, ile wnieśli do gry gracze znad Sekwany.

Polska reprezentacja przeszła rewolucję nie tylko w składzie, ale także na boisku. Gra drużyny Putry była płynna, kibice na trybunach, nawet ci nieznający do końca przepisów, nie mieli czasu na nudę. Jak to w rugby, nie brakowało twardej męskiej walki bez cienia kalkulacji.

"Francuzi" (każą o sobie mówić Polacy) zaprezentowali się bardzo dobrze, ale bohaterem był grający od lat dla biało-czerwonych Ukrainiec - Jurij Buhało. Ponieważ gospodarzom nie udało się ani razu przyłożyć piłki w polu punktowym przeciwnika, ich los leżał w nodze Buhały, który wykonywał wszystkie rzuty karne. Pomylił się ledwie dwa razy, nie trafiając między słupy bramki. To było za mało, bo silni Ukraińcy - mimo że przegrywali 3:12 - zwietrzyli swoją szansę na przyłożenie (za pięć punktów). Niestety, udało się im dwa razy. Najpierw na 8:12, a tuż przed końcowym gwizdkiem na 13:12. Polacy, choć zostawili na boisku serce, polegli.

Zdaniem Putry eksperyment z Francuzami się powiódł. - Gdyby ich nie było, przegralibyśmy różnicą nie jednego, tylko 40 punktów - podsumował szkoleniowiec, przypominając, że dotąd Polacy regularnie dostawali baty od Ukraińców.

Porażka nie przekreśla szans Polaków na awans do Pucharu Świata 2011. Przed biało-czerwonymi wyjazdowe mecze z Czechami (15 listopada) i Mołdawią (16 maja). 30 maja u siebie spotkanie z Belgią kończące pierwszą rundę. Później rewanże, które wyłonią zwycięzcę. Awansuje on do Dywizji 1 i bezpośrednio będzie walczył o występ na PŚ w Nowej Zelandii.

Powtórkę meczu z Ukrainą można zobaczyć w czwartek o godz. 19.30 w Polsacie Sport Extra.

Polska - Ukraina 12:13 (9:3)

Punkty dla Polski: Jurij Buhało 12.

Polska: Jurij Buhało - Mariusz Motyl, Krzysztof Hotowski (66. Tomasz Stępień), Dawid Banaszek, Donald Gargason - Dawid Popławski (70. Cedric Vessiere) - Łukasz Szostek - Fabien Kwarta (52. Michał Królikowski), Yaan Lewandowski, Marcin Wilczuk, Grzegorz Falk, Paweł Nowak (73. Michał Krużycki), Ciril Monarcha, Stanislas Krzesiński, Etienne Zyk (65. Kamil Bobryk).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.