Klonowanie kuratorów czy powtarzanie historii?

Wprowadzenie kuratora do PZPN mamy już za sobą, ale co dalej? Słychać głosy, że akcja była starannie zaplanowana, a w przygotowaniach brali udział także politycy z wysokiego szczebla. Dlaczego więc wszyscy jak jeden mąż nabrali wody w usta?

Po co kurator w związku? Żeby prezesem był Boniek? 

Kurator Robert Zawłocki i mianowany przez niego nowy szef departamentu prawnego PZPN Michał Tomczak konsekwentnie odmawiają rozmów z mediami. - Następna konferencja prasowa w piątek - kwituje każde pytanie Zawłocki. - To bardzo poważna sprawa - powtarza tylko Tomczak. Chowają asy w rękawie?

Z nieoficjalnych przecieków wynika, że zespół skupiony wokół kuratora doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie da rady zreformować PZPN bez ruszenia tzw. terenu, czyli równie rozrośniętych, co konserwatywnych struktur szesnastu okręgów. O tym, że związki wojewódzkie są języczkiem u wagi (to one wyłaniają 60 delegatów na zjazd PZPN - a to przy ogólnej ich liczbie 116 jest już większością pozwalającą wybrać prezesa!), wie zwłaszcza Zawłocki, który na przełomie maja i czerwca... sam był kandydatem na delegata w wyborach w wielkopolskim OZPN. I przepadł już na pierwszym szczeblu elekcji. - Beton. I to najtwardszego gatunku - ocenił wtedy wielkopolskich działaczy.

Ale na czym miałby polegać tajny projekt rozwalenia związków w całej Polsce? Wyjścia są właściwie tylko dwa, bo droga tradycyjna - czyli rozpisanie nowych wyborów (o ile najpierw dałoby się uzasadnić decyzję, że wprowadzenie kuratora oznacza utratę mandatów przez już wybranych delegatów) - na 100 proc. przyniesie ten sam wynik. Albo pomysł jest więc taki, że związki wojewódzkie zostaną w ogóle zlikwidowane, albo... do nich również wprowadzeni zostaną kuratorzy. I np. jako jedyni reprezentanci zawieszonego terenu przyjadą na zwołany przez kuratora w listopadzie bądź grudniu zjazd wyborczy, a tam we własnym gronie wybiorą, kogo będzie trzeba...

Gorzej jednak - i naprawdę aż strach myśleć, że to może być prawda - jeżeli wszyscy, którzy od przedwczoraj ogłaszają nową epokę w polskiej piłce, nie mają pojęcia, co robić dalej. Bo sama świadomość, że PZPN jest instytucją szkodzącą futbolowi, to naprawdę za mało, by potrząsać szabelką. To akurat wiemy wszyscy od dawna. Bez umocowań prawnych i planu postępowania, lepiej się na Michała Listkiewicza i jego ferajnę nie zamierzać. Czym to grozi - przekonał się inny minister sportu Tomasz Lipiec, który też wprowadził kuratora i przegrał przez nokaut.

A więc - jeśli minister ma jeszcze asa w rękawie, niech wyciąga go jak najprędzej. Bo inaczej już wkrótce może się okazać, że wprowadzenie kuratora do PZPN to nawet nie gol samobójczy Mirosława Drzewieckiego. To jego polityczne samobójstwo.

Drzewiecki: PZPN musi spojrzeć nam prosto w oczy | wideo

Minister Sportu: UEFA nas nie zawiesi ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.