Lider stracił lidera

Lechia Gdańsk zastopowała Polonię. ?Czarne Koszule? bezbramkowo zremisowały na Wybrzeżu. Być może straciły Radosława Majewskiego.

W 46. minucie, już w doliczonym przez sędziego czasie gry, w środku boiska Majewski zderzył się z Maciejem Rogalskim. Pomocnik Polonii upadł przy tym nieszczęśliwie na murawę. Od razu złapał się za kolano, równocześnie walił pięścią w trawę. Czuł, że ból nie pozwoli mu na dalszą grę. Na drugą połowę już na boisko nie wyszedł. Zmienił go obrońca Vlade Lazarevski. - Lekarze mówią, że Radek naciągnął więzadła poboczne w kolanie. Coś więcej i to, jak długo czeka go przerwa, będzie można stwierdzić dopiero po USG - powiedział dyrektor sportowy warszawskiego klubu Tadeusz Fajfer.

Stracił sam Majewski, straciła Polonia. Mecz oglądał Leo Beenhakker w asyście swojego byłego asystenta Bogusława Kaczmarka. 23-letni piłkarz, zawieszony w prawach reprezentanta po incydencie we Lwowie, już odpokutował za swoje winy. Przeprosił publicznie trenera kadry, a w ostatnich meczach harował za dwóch, byleby tylko pokazać, że sportowo również zasługuje na powołanie.

W Gdańsku, dopóki grał, był wiodącą postacią w zespole "Czarnych Koszul" . Podawał, odzyskiwał piłki, praktycznie nie miał strat, do tego jego zagrania po stałych fragmentach gry nieustannie niosły zagrożenie dla przeciwnika. W drugiej połowie jego brak widoczny był gołym okiem. Przesunięty z obrony do pomocy Marek Sokołowski nie ma podobnych co Majewski kreatywnych umiejętności. Z Lechią lider ekstraklasy stracił swojego lidera i zapewne swoją dotychczasową pozycję. Dziś Legia gra na Łazienkowskiej z Piastem i Wisła w Krakowie z Arką Gdynia. Zdecydowanymi faworytami są gospodarze. Jeśli wygrają, wyprzedzą o dwa punkty Polonię.

Kłopoty lidera z Konwiktorskiej zaczęły się zresztą tuż przed meczem. Zgłoszony do pierwszego składu Krzysztof Gajtkowski ostatecznie nie wyszedł w pierwszej jedenastce. Pierwsza wersja była taka, że doznał na rozgrzewce kontuzji. Druga, którą zdradził w Canal+ Tomasz Jodłowiec, że coś nie w porządku było z dokumentami napastnika Polonii. W ostatniej chwili zastąpił go Daniel Mąka.

Jeżeli jednak ktoś strzelić miał bramkę w tym meczu dla "Czarnych Koszul", to raczej piłkarze defensywni. Najlepsze okazje wypracowali sobie Igor Kozioł i Tomasz Jodłowiec. Obaj zagrozili bramce Lechii przy stałych fragmentach gry. Strzały obu piłkarzy wybił z linii bramkowej Karol Piątek, cichy bohater wczorajszego spotkania. Z zawodników ofensywnych największe zagrożenie u rywali stwarzał Jarosław Lato. Nie do upilnowania na lewej stronie boiska. A gdyby w 49. minucie trafił w bramkę gdańszczan po kąśliwym dośrodkowaniu, Mateusz Bąk nie miałby szans.

Lechia kilkakrotnie zaskakiwała Polonię. I jeśli napastnicy lidera tym razem nie spisali się na medal, to obrońcy i Sebastian Przyrowski jak najbardziej. Bramkarz "Czarnych Koszul" w sytuacji sam na sam zatrzymał Łukasza Trałkę, obronił silne uderzenie z rzutu wolnego Karola Piątka, wyłapywał wszystkie dośrodkowania. Zdarzały mu się jednak ryzykowne zagrania. Na szczęście dla niego bez konsekwencji. Znów bardziej niż poprawnie zaprezentował się Tomasz Jodłowiec. Tworzy zgraną parę obrońców z Łukaszem Skrzyńskim, choć na początku meczu przepuścili prostopadłe podanie piłkarzy Lechii, które zatrzymał odważnym wyjściem Przyrowski.

Polonia zakończyła passę kolejnych wygranych meczów, ale podtrzymała inną - spotkań bez straconej bramki. Był to już czwarty "mecz na zero" z rzędu w ekstraklasie i piąty, wliczając spotkanie Pucharu Polski.

LECHIA GDAŃSK - POLONIA WARSZAWA 0:0

Lechia: Bąk - Starosta Ż (46. Andruszczak), Wołąkiewicz, Midzierski, Kosznik Ż - Kaczmarek, Trałka (73. Manuszewski), Piątek, Rogalski - Buzała, Rybski (57. Kowalczyk).

Polonia: Przyrowski - Mynar, Jodłowiec, Skrzyński, Sokołowski - Piechniak, Kozioł, Majewski (46. Lazarevski), Lato - Mąka Ż (65. Kaźmierowski, 90. Piątek), Ivanovski.

Widzów 10 tys.

Sędziował Mariusz Żak z Sosnowca.

Powiedzieli po meczu

Jacek Zieliński

trener Lechii

- W pierwszej połowie przeważała Polonia, w drugiej się to znacznie zmieniło. Być może przyczyną tego było zejście Radosława Majewskiego. Pod koniec meczu mieliśmy trochę sytuacji do strzelenia bramki, ale wynikały one z chaotycznych ataków, ale myślałem, że szczęście się do nas uśmiechnie.

Jacek Zieliński

trener Polonii

Przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty, ale zaakceptujemy także ten jeden. Powtarzałem zawodnikom w szatni, że nie zawsze może być matki boskiej pieniężnej, dlatego trzeba się cieszyć z remisu.

not. lp

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.