Polonia liderem

Długo męczyła się Polonia Warszawa, by strzelić gola w Bytomiu Polonii. Ale jak już zaczęła... zakończyła na czterech. Trzy z nich zdobył Daniel Mąka.

20-letni wychowanek Agrykoli zaczął mecz na ławce rezerwowych. Trener Jacek Zieliński postawił w ataku na Krzysztofa Gajtkowskiego i Filipa Ivanovskiego. Wybór był logiczny. Gajtkowski przełamał się w meczach Pucharu Ekstraklasy - strzelił dwa gole. Ivanovski, w poprzednim ligowym spotkaniu - ze Śląskiem Wrocław zaliczył hat trick. Dwójka tych napastników przez dwa tygodnie trenowała z zespołem. Mąka przez 10 dni przebywał na zgrupowaniu kadry młodzieżowej. Rozegrał dwa mecze, ze Szwecją i Gruzją. W tym drugim, wygranym 5:0, zaliczył asystę.

W Bytomiu na boisko wszedł w 55. minucie. Zmienił Gajtkowskiego. Było 0:0. Polonia grała od 31. minuty z przewagą jednego zawodnika - czerwoną kartką ukarany został Jacek Broniewicz - i sportową, ale nijak nie potrafiła tego wykorzystać. Ani Ivanovski, notorycznie łapany na pozycji spalonej (raz gdy strzelił gola, sędzia odgwizdał ją niesłusznie), ani Gajtkowski, zbyt pazerny na gola, nie mieli szczęścia, swojego dnia, zatracili instynkt strzelecki z poprzednich spotkań.

Nie zabrakło go Mące. Znajdował się w dogodnym miejscu i w odpowiednim czasie, a do tego pokazał, że nie na bakier u niego z myśleniem i techniką. Pierwszą bramkę strzelił po dziewięciu minutach od wejścia na boisko. Ivanovski uderzył piłkę z przewrotki. To zagranie nie miało żadnych szans powodzenia, ale na linii strzału znalazł się młody napastnik Polonii. Technicznym, lekkim, trochę podkręconym strzałem skierował piłkę obok bramkarza bytomian. Popatrzył się jeszcze na sędziego, czy nie był na spalonym, i zaczął swój pierwszy z biegów radości. Na drugi mógł sobie pozwolić po 23 minutach. Podążając w stronę bramki, dostał podanie od Jarosława Laty. Był sam przed bramkarzem, ale minął jeszcze zwodem obrońcę rywali i strzelił obok słupka.

Przy trzecim golu Mąka zupełnie zaczarował Peskovicia serią dryblingów. Jak na 20-latka zachował się wyjątkowo dojrzale.

Mimo że Polonia grała w jedenastu na dziesięciu, mimo że Mąka wszedł na boisko "na zmęczonego przeciwnika" i miał łatwiej niż inni, to jego wyczyn jest godny podziwu. "Czarne Koszule" jak przez długie lata w ekstraklasie nie miały napastników, na których można było liczyć w ciemno i czekać z niecierpliwością na ich grę, tak teraz mają ich dwóch - Mąkę i Ivanovskiego. Obaj w pięciu meczach strzelili po cztery gole.

Nie był to jednak nadzwyczajny mecz Polonii. W pierwszej połowie toczył się według schematu akcja za akcję. Defensywy obu zespołów pozwalały na wykazanie się napastnikom. Lepsze okazje mieli bytomianie. Michał Zieliński bezmyślnie zmarnował jedną z kontr, a Jaromin nie trafił do bramki pilnowanej tylko przez dwójkę obrońców Mynarza i Jodłowca z pięciu metrów.

Gospodarzom opadły skrzydła, gdy sędzia wyrzucił z boiska Jacka Broniewicza. Były zawodnik warszawskiej Polonii uderzył korkami w brzuch Piotra Piechniaka dosłownie pod oczami sędziego bocznego. Nie mógł tego zrobić w głupszy sposób, ale niemal dokładnie przed rokiem za równie głupi faul na Konwiktorskiej w meczu drugiej ligi z Podbeskidziem Bielsko-Biała wyleciał z boiska, a potem ze składu "Czarnych Koszul". Tak zaczęła się jego droga powrotna do Bytomia.

Śląski zespół w drugiej połowie ograniczył się tylko do obrony. Kwestią czasu było tylko kiedy straci gola. Długo stawiał dzielny opór, a Pesković dokonywał cudów w bramce. W 59. minucie w ciągu pięciu sekund obronił trzy strzały polonistów, dwa Ivanovskiego i jeden Laty.

Wobec rezerwowych "Czarnych Koszul" był jednak bezradny, najpierw wobec Mąki, a w doliczonym czasie gry nie miał nic do powiedzenia przy strzale wprowadzonego chwilę wcześniej Szymona Kaźmierowskiego, który podanie otrzymał od grającego zaledwie dwie minuty Łukasza Piątka.

Po tym efektownym zwycięstwie Polonia znalazła się wraz z Arką Gdynia, Legią, Ruchem Chorzówi i Wisłą Kraków, z dziesięcioma punktami, na pierwszym miejscu w ekstraklasie. Ponieważ ma najlepszą różnicę bramek, a w tej fazie rozgrywek nie liczy się jeszcze tzw. mała tabelka, "Czarne Koszule" pierwszy raz od 2002 roku są liderem. A za tydzień na Konwiktorskiej podejmują, jeden z zespołów, który zgromadził 10 punktów - Ruch Chorzów. Po wielu latach na Muranowie znów dojdzie do spotkania na szczycie polskiej ekstraklasy.

POLONIA BYTOM - POLONIA WARSZAWA 0:4 (0:0)

Bramki: Mąka (64. po podaniu Ivanovskiego, 87. po podaniu Laty, 89. bez asysty), Kaźmierowski (90. po podaniu Piątka).

Polonia B: Pesković - Klepczyński, Owczarek, Broniewicz Cz , Sokolenko - Trzeciak (78. Basta Ż ), Grzyb Ż , Bazik, Komorowski - Jaromin Ż (69. Wojsyk), Zieliński (34. Dziółka).

Polonia W: Przyrowski - Mynarz, Jodłowiec, Skrzyński, Sokołowski - Piechniak Ż (76. Kaźmierowski), Kozioł, Majewski (90. Piątek), Lato - Ivanovski, Gajtkowski (55. Mąka).

Sędziował: Jacek Walczyński z Lublina.

Widzów 5 tys.

Liczba Polonii

69

tyle lat temu ostatni raz piłkarz Polonii strzelił hat tricka w meczu wyjazdowym. 2 lipca 1939 roku dokonał tego Zenon Pieniążek w meczu z Ruchem Chorzów

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.