Marcin Wasilewski: Musimy odzyskać kibiców

Ostatnie miesiące były dla reprezentacji złe. Straciliśmy wiarygodność i zaufanie kibiców. Ze Słowenią i z San Marino chcemy wygrać na przeprosiny - mówi obrońca Anderlechtu Bruksela, przed sobotnim meczem ze Słowenią

Saganowski w ostatniej chwili powołany do kadry ?

"Nie obawiajmy się Słoweńców" ?

Robert Błoński: Jak atmosfera przed meczami eliminacyjnymi?

Marcin Wasilewski: Średnio. Po wydarzeniach lwowskich było wokół nas sporo negatywnego zamieszania. Co chwila jakieś skandale...

Dowiedział się pan, co ta naprawdę stało się we Lwowie?

- Leczyłem uraz, ale rozmawiałem z kolegami i jestem na bieżąco. Zamknęliśmy już ten rozdział po rozmowie z trenerem. Chcemy wrócić do normalności, zadbać o wizerunek swój i reprezentacji. Znowu przekonać do siebie kibiców. Że nie jesteśmy tylko samym złem, że potrafimy dostarczać pozytywnych emocji, grać w piłkę i wygrywać. Ze Słowenią liczy się tylko zwycięstwo.

Jaka jest pana sytuacja w klubie? Początek sezonu miał pan kiepski - czerwona kartka w meczu eliminacji LM.

- Pierwszy raz od dziewięciu czy dziesięciu lat nie gramy w pucharach. Odpadliśmy w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z BATE Borisow. Rozpacz w klubie była tym większa, że w tym roku trwają obchody stulecia Anderlechtu. Najważniejsze, że szybko odzyskałem miejsce w składzie. Aż sam byłem zdziwiony, że tak szybko.

Był pan negatywnym bohaterem meczu z BATE.

- Sfaulowałem rywala i należała mi się druga żółta kartka, ale przewinienie było dwa metry przed polem karnym i "jedenastka", którą dał sędzia, była z kapelusza! Potem arbiter nie podyktował dwóch karnych dla nas. W rewanżu sytuacja się powtórzyła... Z boiska wyleciał zastępujący mnie na prawej obronie kupiony z Partizana Belgrad Serb Rnić. Kuriozum, oba mecze z BATE kończyliśmy w dziesiątkę.

Po co Anderlechtowi Nemanja Rnić, skoro ma Wasilewskiego na prawej obronie?

- Bo potrzebuje dwóch zawodników na każdą pozycję. Belg Gillis, z którym rywalizowałem o miejsce, przeszedł do środka.

Kasperczak: Listkiewicz nigdy nie da mi reprezentacji ?

Po meczach z BATE trener Jacobs zapowiedział, że każdy obcokrajowiec musi mówić po francusku. Jak pan sobie radzi?

- Faktycznie, coś takiego powiedział. Musi uczyć się każdy, mamy nawet lekcje. To jednak paradoks. W szatni rozmawiamy najczęściej po angielsku, choć słychać też hiszpański, bo są Argentyńczycy. Trener prowadzi jednak odprawy po francusku. Tylko że ja mieszkam w części Brukseli, w której mówi się po... flamandzku. Nie mam więc gdzie tego francuskiego szlifować. Co z tego, że pójdę na parę lekcji, jak później nie ma się gdzie z językiem osłuchać? Chyba że na odprawach.

Na początku nie miałem żadnych problemów, szybko się zaaklimatyzowałem w zespole. Kontakt z chłopakami miałem dobry, więc może to spowodowało opóźnienie w nauce języka.

Po kontuzji kolana szybko pan wrócił do gry.

- Naciągnąłem więzadła poboczne i miałem pauzować trzy tygodnie. Wyleczyłem się po dwóch. W piątek wyszedłem na rozruch, a już w sobotę zagrałem. Po dwóch tygodniach bez treningu. Zdziwiłem się, bo fizycznie nie byłem gotowy na sto procent.. Zagrałem w trzech ostatnich meczach ligowych po 90 minut, jest nieźle. O zmianie klubu nie myślę, kontrakt obowiązuje mnie jeszcze 2,5 roku. A Serb Rnić nie był ostatnio nawet w meczowej kadrze. Ale to się szybko zmienia, u nas jest duża rotacja.

Polska spadła na 30 miejsce w rankingu FIFA ?

Myślał pan, co się stało na Euro?

- Tak. Jestem zły na siebie, mogłem grać lepiej. Ale nie trafiłem z formą. Zawiodłem ja, zawiódł zespół. Chandra minęła jednak szybko. Tylko że było potem jeszcze gorzej, bo Anderlecht odpadł z pucharów. Może to, co najgorsze, za mną? Trzeba wygrać w sobotę i środę. Zmienić to negatywne nastawienie i wrócić do atmosfery, jaka panowała choćby po meczach z Portugalią czy Belgią.

Zna pan wszystkich nowych kadrowiczów?

- Poznaję.

Co pan sądzi o grupie eliminacyjnej?

- Ciężko, poza San Marino każdy chce awansować.

W klubie strzela pan jak na obrońcę sporo goli. W kadrze ich brakuje.

- Brakuje, ale koncentruję się raczej na tym, byśmy bramek nie tracili. Do przodu chodzę rzadko, nie jestem w polu karnym przy każdym stałym fragmencie.

Dariusz Dudka, jeden ze zdyskwalifikowanych zawodników, to pana bliski kolega. Rozmawiał pan z nim po aferze lwowskiej?

- Jest załamany, wie, co zrobił, i żałuje. Liczymy, że w październiku przed meczami z Czechami i Słowacją będziemy w komplecie.

Co pan wie o Słoweńcach?

- Grę z przodu opierają na wysokim Novakoviciu z FC Köln. On zgrywa piłki na boki. Są groźni przy stałych fragmentach, mają pięciu czy sześciu graczy mierzących ponad 190 cm. Niedawno grałem z Genkiem, w którym występuje środkowy obrońca Suler. Zremisowaliśmy 2:2.

Im gorzej tym lepiej? Fatalna atmosfera w kadrze ?

Piłka nożna: Cashback 55 PLN od BetClick.com - poleca Mateusz Borek ? - reklama

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.