Pierwszą okazję Znicz miał w 10. min. Kontratak wyprowadził Tomasz Bzdęga, dograł tuż przed pole karne, ale strzał Tomasza Feliksiaka minął słupek bramki Mariusza Różalskiego o kilka centymetrów. Później po strzale głową Feliksiaka piłka trafiła w poprzeczkę.
Taktyka Znicza nie była wyszukana. - Różalski ma pod lampę, więc uderzajcie - krzyczał trener Jacek Grembocki, wskazując na popołudniowe słońce. W drugiej połowie nie działo się prawie nic. Niczego nie zmieniła czerwona kartka dla zawodnika gospodarzy.
- Przyjechaliśmy po porażce z GKS-em Katowice. Mówiłem, że nie można przegrać dwóch meczów z rzędu. Mamy młody zespół. Jak biegam i krzyczę, to jest dobrze. Jak siadam na ławkę, to robimy "wielbłądy" i przegrywamy - mówił trener pruszkowian Jacek Grembocki.
Kmita Zabierzów - Znicz Pruszków 0:0.
Kmita: Różalski Ż - Makuch, Romuzga, Jędrszczyk, Gawęcki - Bębenek (90. Zawadzki), Paknys Ż , Kościukiewicz, Krauze (72. Cebula), Fabianowski CZ . - Bagnicki (79. Wasilewski). Znicz: Bieniek - Maciej Rybaczuk, Kokosiński, Kowalski, Januszewski - Zubrzycki Ż (64. Florian), Feliksiak, Osoliński Ż (78. Struzik), Mikołaj Rybaczuk (72. Kaczmarek) - Paluchowski, Bzdęga . Widzów: 500. Sędziował: Marcin Szrek (Kielce).