Remis, który nie skrzywdził żadnej z drużyn

II LIGA PIŁKARSKA. Kotwica Kołobrzeg i Chemik Police przystąpiły do derbów po porażkach w pierwszej kolejce. Atutem kołobrzeżan było ich boisko, policzan - wzmocniony skład.

Co myślał bramkarz gości Marcin Gumowski, gdy w 88. min musiał wyciągać piłkę z siatki? Chemik był tak blisko trzech punktów. Powtarzała się sytuacja z ubiegłego sezonu, gdy podopieczni Marka Czerniawskiego pogubili wiele oczek w końcówkach spotkań. Gumowski musiał być jednak czujny, bo widział podłamanych obrońców i gospodarzy, którzy pokrzykiwali na siebie, by zaatakować jeszcze raz. I był. Już w doliczonym czasie gry obronił strzał Oleksandra Żdanowa.

- Bramkarz dokonał cudu. Tej piłki nie miał prawa wybronić - podkreślał Tadeusz Jagła, kierownik Kotwicy. - Szkoda, bo mogliśmy wygrać mecz, w którym sprawiedliwy był remis.

- Marcin uratował nam punkt, ale mogliśmy już wcześniej podwyższyć prowadzenie i nie byłoby nerwowej końcówki - stwierdził kierownik Chemika Błażej Ostrowski.

Derby interesujące, otwarte i na niezłym poziomie. Kołobrzescy kibice szybko doczekali się ataków swojego zespołu, ale defensywa gości spisywała się poprawnie. Po nieudanym meczu z Nielbą (2:5) Czerniawski mógł posadzić na ławce Rafała Krzyżanowskiego i Adama Stachowicza, a w ich miejsce wstawić Jakuba Szałka i Boube. Mając z tyłu Gumowskiego, defensorzy mogli grać spokojnie i rozbijali ataki Kotwicy. Przewaga jednak została udokumentowana. Michał Pietroń głową wykorzystał wrzutkę z wolnego Jarosława Teśmana. Podobnie padł wyrównujący gol, ale wtedy Teśman dograł na głowę Krzysztofa Rusinka. Co się dzieje, że chemicy tracą bramki po stałych fragmentach gry?

- Pech - uważa Ostrowski. - Trzeba pracować i być skoncentrowanym.

Stracony pierwszy gol nie załamał Chemika. Czerniawski nadal pokrzykiwał do zawodników, by ci grali "swoje". Grali. Z przodu szarpał Marek Sajewicz (kolejny nowy w jedenastce), który asystował przy bramce Arkadiusza Jarymowicza oraz wypracował rzut rożny, po którym z gola cieszył się Marcin Miśta.

- Strzelamy im bramkę do szatni, prowadzimy i jesteśmy blisko wygranej. Wiedzieliśmy, że musimy szukać kolejnej bramki. Mieliśmy sytuacje, ale zmarnowaliśmy je - smuci się kierownik Chemika. - Ja zawsze powtarzam - punkt na wyjeździe jest cenny, ale... niedosyt po wizycie w Kołobrzegu pozostanie.

- My też mamy niedosyt, bo przecież graliśmy u siebie. Jeszcze nie gramy tego, co chcemy, ale idziemy do przodu. W następnych meczach będzie lepiej - zapewnia Jagła.

Kotwica Kołobrzeg - Chemik Police 2:2 (1:2)

Bramki. Kotwica: Pietroń (31.), Rusinek (88.). Chemik: Jarymowicz (36.), Miśta (45.).

Kotwica: Struś - Małkowski Ż , Stankiewicz, Grocholski, Żdanow Ż , Pietroń (78. Kempa), Teśman, Sawczuk Ż , Marciniak, Rusinek, Sysio (58. Komar).

Chemik: Gumowski - J. Szałek Ż , M. Szałek, Bouba, Brzeziński, Jóźwiak (80. Jakuszczonek), Miśta, Muskała (89. Echaust), Jarymowicz, Ciołek (73. Krzyżanowski), Sajewicz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.