Wynik Jagi w sparingu z Lechią lepszy niż gra

Z powodu odwołania pierwszej kolejki ekstraklasy, piłkarze Jagiellonii w sobotę zmierzyli się w sparingu z beniaminkiem rozgrywek, Lechią Gdańsk. Grą nie zachwycili, ale wygrali 2:1 po bramkach Ensara Arifovicia. - Wszystko od razu nie może funkcjonować jak należy. Wiemy, co mamy robić - zapewnia trener

Trener Michał Probierz stara się nie przejmować zmiennością absurdalnych decyzji osób mających niestety wpływ na polską piłkę. Oni wstrzymali ligę na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym meczem, a on starał się przekonać swoich podopiecznych do tego, by spotkanie z Lechią potraktowali jak początek sezonu. Dlatego też zabrał do Olsztynka tylko 16 zawodników, którzy znaleźliby się w kadrze meczowej na Cracovię.

Walczyli jak w sparingu

Białostoczanie nie walczyli jednak tak, jak mają to czynić w lidze. Byli zbyt pasywni w defensywie i gdańszczanie łatwo dochodzili do sytuacji strzeleckich. Jagiellończycy starali się spokojnie układać swoje akcje - co konsekwentnie ćwiczą na treningach - ale po wymianie podań na swojej połowie boiska, tracili piłkę. Przez ponad godzinę nie potrafili wypracować okazji do uderzenia na bramkę rywala. Lechici zaś nie kalkulowali, natychmiastowo przechodzili do ataku. Wyglądali na dynamiczniejszych.

Piotr Lech w bramce Jagi wygląda na ociężałego, ale gdyby nie on, pierwsza część rywalizacji skończyłaby się kilkubramkowym prowadzeniem beniaminka ekstraklasy. Na dobrą rozgrzewkę obronił strzały Pawła Buzały i Macieja Rogalskiego, które mogły, ale nie powinny go zaskoczyć. W 39. min ten drugi - lewy pomocnik Lechii - uderzył już dużo groźniej z pola karnego, ale 40-letni bramkarz uratował Jagę od straty gola. Chwilę później - po rzucie rożnym - był bezradny w obliczu ostrzału jego bramki z niewielkiej odległości. Uderzenie Łukasza Trałki na linii bramkowej zatrzymał jeszcze Dariusz Łatka, ale Andrzej Rybski na raty umieścił piłkę w siatce. Do przerwy Lech obronił jeszcze trudne strzały Pawła Buzały i Rybskiego.

- Chcieliśmy potraktować sparing jak mecz ligowy, ale brak kibiców, cała otoczka meczu sprawiły, że nie było tak samo - tłumaczył Hermes. - W pierwszej połowie byliśmy też źle zorganizowani. Lechia miała przewagę w środku pola, prowadziła grę, miała więcej sytuacji bramkowych. W przerwie porozmawialiśmy w szatni i daliśmy z siebie więcej na boisku. W drugiej części długimi momentami gdańszczanie nie wychodzili już ze swojej połowy. Mam nadzieję, że w meczu ligowym cały mecz będziemy grali dobrze.

Wątpliwości w składzie

Trudno o jednoznaczną ocenę tego, co działo się po przerwie, bo trener Jacek Zieliński dopiero poznaje zespół Lechii i wymienił cały skład. Ten, który wystawiłby na odwołaną inaugurację ligi z Legią, zagrał oczywiście przed przerwą.

Trener Jagi zmian dokonywał mniej, ale było też kilka korekt w ustawieniu. Michałowi Probierzowi od początku przygotowań brakuje drugiego napastnika. Jackowi Falkowskiemu, który do soboty wygrywał rywalizację o obsadę tej pozycji, trudno przestawić się w ekspresowym tempie z defensywnego pomocnika, na gracza ultra ofensywnego. Dariusz Czykier, drugi trener, instruował go kilka razy, by grał bliżej bramki Lechii, ale po przerwie trzeba było spróbować nowych rozwiązań. Niestety, Robert Szczot w roli napastnika był chyba jeszcze mniej widoczny. W końcu został ściągnięty z boiska, a po bokach Arifovicia ustawili się Bartłomiej Niedziela i Dzienis.

Ponadto Probierz ma dylemat z obsadą pozycji na lewej stronie boiska. Alexis Norambuena był najsłabszy na boisku. Dariusz Jarecki po przerwie zagrał za niego w obronie dużo lepiej. Nieoczekiwanie przeciwko Lechii słabiutko zaprezentował się też Szczot w pomocy. Po 25 minutach trener przestawił go nawet na prawą stronę, którą wcześniej Mariusz Dzienis i Dariusz Latka chociaż próbowali atakować, ale przyniosło to efekt odwrotny do spodziewanego - osłabło i to skrzydło. Po przerwie na lewej stronie pomocy aktywny był Niedziela, ale jemu wciąż zdarzają się najprostsze błędy, które mogą wynikać chyba tylko z braku koncentracji albo nerwów.

- Nie wiem, co się dzieje, nogi miałem dziś jakieś ociężałe, brakowało mi dynamiki - tłumaczył Szczot. - Mam nadzieję, że za tydzień będzie lepiej. Liczę na to, że będę grał w lidze, na pewno powalczę o to do końca na treningach - obiecał.

Ale wygrali

W drugiej części gry na boisku dominowała Jagiellonia, ale sytuacji strzeleckich nadal nie było zbyt wiele. Można stwierdzić, że Arifović miał półtorej okazji, a zdobył dwa gole. Chociaż jest to trochę nadużyciem, gdyż żółto-czerwoni zasłużyli na bramkę po stałym fragmencie gry, skoro Lechici raz za razem nadrabiali braki faulami. W 71. min Jarecki z rzutu wolnego z boku boiska mocno dośrodkował piłkę w kierunku bramki, Arifović wybiegł do niej i lekko trącając zaskoczył Dominika Sobańskiego. Najładniejszą akcję - jakich chciałoby się oglądać po kilka na połowę - białostoczanie (a właściwie najlepsi w ofensywie obok Arifovicia: Hermes z Dzienisem) przeprowadzili w 80. min. Gdyby Niedziela dobrze ustawił się do podania w polu karnym, już wtedy byłoby 2:1.

O dziwo, dopiero w tym momencie po raz pierwszy ze swojej ławki wyskoczył jak burza trener Probierz.

- Do tyłu, Bartek! Jak ci ma zagrać piłkę, jak wbiegasz w bramkę!? - wrzeszczał. - Końcówka! Gramy! Dawaj Ari [Arifović]! Dawaj Everton!

No i po chwili było 2:1 po akcji dwóch wymienionych zawodników - podawał Brazylijczyk, a pewnym strzałem Sobańskiego pokonał po raz drugi Bośniak.

- Zależało mi na tym, by w ogóle się dziś nie odzywać - powiedział "Gazecie" na koniec Michał Probierz. - Akurat na ostatnie dziesięć minut się ożywiłem, bo chciałem ten mecz wygrać. Zespół pokazał morale, przegrywał, ale wygrał. Mam nadzieję, że w lidze będzie podobnie. Chwała zawodnikom także dlatego, że Lechia grała dwoma składami, a wytrzymaliśmy tempo gry. Niestety, szwankowały elementy piłkarskie, nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce, graliśmy bardzo chaotycznie i musimy nad tym pracować. Nie mam zamiaru na pewno nikogo skreślać, bo wiem, co zawodnicy potrafią. Będziemy konsekwentnie robić swoje na treningach, by poprawiać grę. Nie można oczekiwać, że od razu wszystko będzie funkcjonowało wzorowo - podkreślił trener.

W sobotę Jaga powinna podjąć Górnika Zabrze w ramach drugiej kolejki ekstraklasy. Zabrzanie w sobotę przegrali 0:2 sparing z innym beniaminkiem rozgrywek, Śląskiem Wrocław.

Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 2:1 (0:1)

Strzelcy bramek: Ensar Arifović (71. i 81.) - Andrzej Rybski (40.)

Jagiellonia: Lech (74. Kudrycki) - Łatka (69. Lewczuk), Stano, Skerla, Norambuena (46. Jarecki) - Dzienis, Hermes, Everton, Szczot (69. Matuszek) - Falkowski (46. Niedziela), Arifović.

Lechia - I połowa: Kapsa (30. Bąk) - Piątek, Midzierski, Wołąkiewicz, Kosznik - Kasperkiewicz, Trałka - Kalkowski, Rybski, Rogalski - Buzała. II połowa: Bąk (60. Sobański) - Kawa, Manuszewski, Brede, Andruszczak - Wiśniewski, Eaeić, Miklosik, Szałęga - Hirsz, Cetnarowicz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.