Wicemistrzowie świata pożegnają się w Bydgoszczy

Pojedynek z Egiptem będzie ostatnim w kraju meczem polskiej reprezentacji przed olimpiadą w Pekinie. To jedyna okazja, żeby pożegnać srebrnych medalistów mistrzostw świata.

Nadarzy się w sobotę o 15 w hali Łuczniczka. Są jeszcze bilety. Do Bydgoszczy dotarło w sumie ponad 500 wejściówek, które nie rozeszły się w przedsprzedaży przez internet. Wszystkie kosztują 90 zł. Część z nich z pewnością będzie jeszcze dostępna w kasach hali przy ul. Toruńskiej przed meczem.

Przypomnijmy, że trener Raul Lozano wybrał już 12 siatkarzy, którzy zagrają na igrzyskach w Pekinie. Pewniakiem wśród wybrańców szkoleniowca był oczywiście bydgoszczanin Michał Winiarski, który w tym sezonie zdobył tytuł mistrza Włoch grając w zespole Itas Diatec Trentino. Jako przyjmujący zagrają też w Pekinie Sebastian Świderski oraz dwie nowe, w porównaniu z MŚ twarze Marcin Wika i Krzysztof Gierczyński (w meczu z Egiptem Świderskiego zastąpi Michał Bąkiewicz). Na rozegraniu dostał się do olimpijskiej kadry Paweł Woicki, a libero ponownie będzie Krzysztof Ignaczak.

Polscy siatkarze przyjechali do Bydgoszczy od razu po piątkowym meczu w Poznaniu z Egiptem. W Łuczniczce nie będą trenować. Są tylko po to, żeby pokonać Egipt. - Prosto z Bydgoszczy udajemy się do Warszawy, żeby zdążyć na najbliższy samolot do Rio de Janeiro (od 23 do 27 lipca odbywa się tam finał Ligi Światowej). Po finale lecimy także prosto do Azji, gdzie w Korei lub Chinach mamy dziesięciodniowe zgrupowanie aklimatyzacyjne przed olimpiadą - tłumaczy drugi trener reprezentacji Alojzy Świderek.

Kibice, którzy zjawią się w sobotę przed halą Łuczniczka, od 10 do 14 będą mogli oddać krew w ramach akcji "Kropla krwi=kropla życia - kontynuuj dzieło Agaty Mróz".

bor

Wnuk się wdał w Michała

Wojciech Borakiewicz: Mecze Ligi Światowej to pewnie rzadka okazja, żeby pan i żona mogli się spotkać z Michałem?

Jerzy Winiarski: Zawsze je wykorzystujemy do maksimum i jeździmy za nim, żeby go zobaczyć. Byliśmy już w Katowicach. Pojechaliśmy oczywiście do Poznania, na pierwszy mecz z Egiptem. Nie było nas tylko w Łodzi z powodu zajęć w sklepie. Ale to nie jest tak, że widujemy się tylko z okazji Ligi Światowej. W ciągu roku też odwiedzamy syna, który mieszka z rodziną we Włoszech [gra w zespole mistrza Italii, Itas Diatec Trentino, przyp. red.]. Jeździmy na święta. Jak się zresztą kończy liga we Włoszech, Michał z rodziną wraca do Polski. Jest w kraju praktycznie od kwietnia do września. Wiadomo jednak, że najwięcej czasu spędza i tak na przygotowaniach z reprezentacją.

Kiedy biało-czerwoni zdobywali wicemistrzostwo świata, akurat rodził się panu wnuk...

- Oliwier teraz ma już rok i siedem miesięcy. Widziałem go dwa tygodnie temu. To wspaniały chłopiec. Coś w genach jednak sportowego ma, bo biega za piłką, aż miło. Jest niesamowicie żywy. Na razie bardziej jednak lubi kopać piłkę nogą niż odbijać ręką.

To może będzie z niego piłkarz. Pamiętam, że Michał trenował też futbol w Chemiku i do tej pory jest najlepszym piłkarzem wśród siatkarzy

- Zobaczymy, co z niego wyrośnie.

Jest też pan już spokojny o miejsce syna w reprezentacji olimpijskiej.

- Jeśli mu zdrowie dopisze, to widzę Michała w pierwszej szóstce, jest pewnym punktem zespołu. Pekin zobaczy i będzie tam walczył o medal. W sumie to mogła być jego druga olimpiada. Cztery lata temu niewiele brakowało, żeby przecież pojechał do Aten. Będziemy wszyscy ściskali za niego kciuki.

Rozmawiał Wojciech Borakiewicz

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.