Piłkarki Czarnych Sosnowiec wypadły z gry

Czarni Sosnowiec, najbardziej utytułowana polska drużyna kobiecego futbolu, po 30 latach spadła z ekstraligi.

Już w zeszłym roku sosnowiczanki cudem uniknęły spadku. Uratowało je wycofanie się z ligi Cisów Nałęczów. W tym sezonie dwunastokrotne mistrzynie Polski prowadzone przez Dariusza Klamrę, byłego pomocnika Zagłębia Sosnowiec, w 20 meczach zdobyły tylko osiem punktów i zostały zdegradowane.

- Szkoda zdrowia. Już dawno przestałam chodzić na mecze Czarnych, żeby nie dostać zawału - mówi zmartwiona Irena Półtorak, która 34 lata temu założyła w sosnowieckim klubie sekcję piłki nożnej kobiet.

Jeszcze kilka lat temu drużyna z Sosnowca należała do krajowej czołówki, a reprezentacja Polski była oparta na jej zawodniczkach. Grało w niej regularnie nawet 10 piłkarek Czarnych. Dziś nie ma żadnej. Przed dwoma laty reprezentacyjne piłkarki zaczęły odchodzić z Czarnych. Najlepsza obecnie polska zawodniczka Marta Stobba oraz Agnieszka Winczo odeszły do Gola Częstochowa, Daria Kasperska i Agnieszka Karcz przeniosły się do Unii Racibórz, a Anna Żelazko do AZS-u Wrocław. Karierę zakończyły Beata Mociak i Jolanta Cubała. Najlepsza w ostatnich latach piłkarka Czarnych Agnieszka Szondermajer zrezygnowała z gry i zajęła się prowadzeniem własnego pubu.

Powodem rejterady piłkarek były kłopoty finansowe klubu. Piłkarki dostawały z miasta od dwustu do tysiąca złotych stypendium. To była zbyt mała zachęta dla najlepszych zawodniczek. Klub rozwiązał również zespół rezerwowy, bo nie miał pieniędzy na opłatę sędziów oraz drużynę juniorek.

- Ostrzegałem działaczy, że to się źle skończy. Chyba jednak mnie nie słuchali - mówi Jerzy Miedziński, były szkoleniowiec sosnowieckich piłkarek, obecnie trener reprezentacji juniorek. Podporą drużyny zostały byłe reprezentantki kraju Agnieszka Drozdowska i bramkarka Anna Polok, które grę łączą z pracą nauczycielek wychowania fizycznego. Na decydujący mecz z AZS-em AWF-em Biała Podlaska działacze namówili do gry Szondermajer, która strzeliła nawet bramkę w przegranym 1:2 spotkaniu.

- Po odejściu najlepszych piłkarek nie miał kto grać. Nie mieliśmy też pieniędzy, żeby przekonać dobre piłkarki do przejścia do nas. Klub jest kolejowy, a od dwóch lat nie mamy żadnego wsparcia z PKP - narzeka Mirosław Kozak, prezes Czarnych. Ale Kozak jest optymistą. - Już rozpoczęliśmy szkolenie młodzieży. Nadal będą grały Drozdowska i Polok. Mam nadzieję, że połączenie rutyny z młodością da dobry wynik i po roku powrócimy do ekstraligi - zapowiada. Pierwszoligowy zespół nadal ma prowadzić trener Klamra, bo działacze nie winią go za spadek.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.