Wisła: Kokoszka w Empoli, prezes Wilczek i niespodziewani goście w Bad Waltersdorf

- Według włoskich mediów Adam Kokoszka stawił się wczoraj na treningu FC Empoli. Włoski drugoligowiec (w ubiegłym sezonie spadł z serii A) poszukuje środkowego obrońcy na wypadek, gdyby klub opuścił Francesco Pratali (zainteresowane jest nim FC Torino). Jeśli jednak Pratali zostanie, to reprezentantowi Polski ciężko będzie zahaczyć się w Empoli.

Wisła podkreśla, że nie wie, co dzieje się z Kokoszką, który złożył w klubie pismo o rozwiązanie kontraktu za pomocą prawa Webstera. - Wkrótce wydamy oświadczenie w tej sprawia. Nie możemy się z nim skontaktować, dlatego teraz będziemy do niego wyłącznie wysyłać pisma - podkreślał Jacek Bednarz, dyrektor sportowy Wisły.

Krakowianie nie chcą nawet słyszeć o rozwiązaniu kontraktu i jeśli zgodzą się na odejście zawodnika, to tylko na zasadzie transferu.

- Do Bad Waltersdorf przyjechał wczoraj Marek Wilczek, prezes Wisły, i wieczorem rozmawiał z trenerem Maciejem Skorżą o sytuacji transferowej. Szkoleniowiec jest coraz bardziej przygnębiony brakiem wzmocnień. - Nie ukrywam, że sytuacja kadrowa robi się coraz bardziej poważna - przyznaje Skorża.

Trenera próbował pocieszać Wojciech Łobodziński, który rok temu walczył z Zagłębiem o awans do Ligi Mistrzów. Wtedy klub z Lubina też nie przeprowadził wielu transferów: stracił Łukasza Piszczka, a pozyskał Piotra Włodarczyka. Łobodziński uważa jednak, że krakowianie i tak są w lepszej sytuacji. - Wisła jest silniejszym zespołem i ma zdecydowanie większy potencjał - twierdzi prawy pomocnik krakowian. - Kiedy graliśmy rewanż ze Steauą, musiałem wystąpić w ataku. Ale teraz w Wiśle mamy więcej klasowych graczy niż było w Zagłębiu.

- Wczoraj krążyła plotka, że wreszcie na obóz dojadą wartościowi zawodnicy. Istotnie Robert Adaszyński, kierownik drużyny, odwiózł na lotnisko kontuzjowanych Wojciecha Łobodzińskiego i Konrada Gołosia i został na miejscu, by zaczekać na nowych piłkarzy. Jak się jednak okazało, z wielkiej chmury nie spadł nawet mały deszcz, tylko rzadka mżawka. Do Wiednia przylecieli bowiem Marcin Juszczyk, który ostatnio trenował z Odrą Wodzisław, i przymierzany do Śląska Wrocław Krzysztof Mączyński. Pierwszy z nich zastąpi testowanego bramkarza Tomislava Basicia, który okazał się niewypałem. Mączyński ma uzupełnić kadrę, bo po wyjazdach dwóch zawodników zostało za mało graczy, by prowadzić treningi.

- Konrad Gołoś i Wojciech Łobodziński z powodu urazów wrócili do Krakowa. Problemy mają też Marek Zieńczuk i Ilie Cebanu.

Łobodziński w drugiej połowie sparingu z Hapoelem Tel Aviv nadział się na udo rywala. - To było z własnej głupoty. Mogłem odpuścić, ale nie zdążyłem wyhamować - żałuje reprezentant Polski. - Jestem wkurzony na siebie, bo czułem się znakomicie. Miałem krótki urlop i właściwie nie wypadłem z rytmu meczowego. Teraz wracam do Polski. Mam nadzieję, że z fizykoterapeutą Filipem Piętą poradzimy sobie z bólem.

Jeszcze większy problem wydaje się mieć Gołoś. - Odezwało się kolano, w którym zimą lekarze kleili łękotkę. Puchnie mi i nie mogę trenować. Mam też inne problemy zdrowotne. Może w Krakowie szybko się z nimi uporam - mówi pomocnik Wisły, który jeszcze wczoraj pojechał do Grazu na badanie rezonansem magnetycznym. Diagnoza była jednak niepomyślna. - Konrad na razie dostanie trochę wolnego i po kilku dniach podejmiemy decyzję, czy trzeba operować - mówi Mariusz Urban, lekarz Wisły.

Normalnie ćwiczy Zieńczuk, ale przyznaje, że nie wszystko jest w porządku z jego ścięgnem Achillesa. - Ból nie jest tak silny, by mi uniemożliwił trenowanie, ale nie wiem, co będzie dalej - twierdzi Zieńczuk. Za to Cebanu ma problemy z kostką. Mołdawski bramkarz jest jednak pełen zapału i zapewnia, że we wtorek będzie gotowy, by zagrać w sparingu z FC Kopenhaga.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.