Kelvin Tatum: Scott będzie wygrywał

- Joker czasami bywa okrutny. Kontrolujesz mecz, masz 10 punktów przewagi, a dzięki temu przepisowi rywal w dwóch wyścigach może odrobić straty - mówi Kelvin Tatum, były angielski żużlowiec, obecnie ekspert brytyjskiej telewizji Sky Sports.

Tomasz Welc: Rozmawiamy po meczu Marma Polskie Folie Rzeszów - Caelum Stal Gorzów. Jak oceniasz ten pojedynek?

Kelvin Tatum: To był fantastyczny, bardzo zacięty mecz. W ostatnich latach nie miałem zbyt wielu okazji, by na żywo oglądać mecze polskiej ligi, zdecydowanie więcej czasu spędzam na spotkaniach w angielskiej Elite League. Ale w Rzeszowie widziałem znakomite widowisko, ale na pewno miejscowa drużyna, jak i jej fani są bardzo zawiedzeni z powodu porażki.

W tym meczu widać było jak bardzo ważna dla wyniku meczu jest złota rezerwa taktyczna, przepis, który zresztą przyszedł do Polski z Anglii.

- Joker często jest decydujący, czasami - tak jak to było w piątek - bywa też okrutny. Kontrolujesz mecz, masz 10 punktów przewagi, a dzięki temu przepisowi rywal praktycznie w dwóch kolejnych wyścigach może odrobić wszystkie straty. To czyni zawody jeszcze bardziej zaciętymi.

Do tego dochodzi aspekt psychologiczny. Kontrolujesz wynik, a za dwa biegi jest zupełnie odwrotnie. Presja przechodzi z zespołu przegrywającego na ten, który do tej pory wygrywał. Nie jest później łatwo, by powrócić do gry. Zwłaszcza, gdy - tak jak to było w tym meczu - joker został zastosowany bardzo późno i nie pozostało zbyt wielu wyścigów do końca zawodów, by gospodarze mogli odpowiednio zareagować na to, co się wydarzyło.

Przyjechałeś do Rzeszowa już w czwartek, by pomóc Scottowi jak najlepiej przygotować się do kolejnych meczów w lidze polskiej. I w pierwszych trzech biegach ta pomoc była widoczna.

- Scott w Anglii radzi sobie bardzo dobrze. Zdecydowanie gorzej jest w Szwecji, Polsce i Grand Prix, gdzie miał ciężkie dni, jeździł słabo i poprosił mnie o pomoc. Dlatego też razem z jego tunerem, Marcelem Gerhardem przyjechaliśmy do Polski. Byłoby wspaniale, gdyby zdobył w piątek komplet punktów, ale to chyba zbyt wysokie wymagania w stosunku do niego. Ale jestem pozytywnie nastawiony do tego, co zobaczyłem w Rzeszowie. Scott na podstawie tego, co dokonaliśmy przez te dwa dni, może zbudować formę na dalszą część sezonu. Wiemy też, co należy jeszcze poprawić.

Liczę, że ten czas spędzony razem pomoże mu w poprawieniu wyników. Tym bardziej, że już w sobotę na Millenium Stadium w Cardiff odbędzie się Grand Prix Wielkiej Brytanii, najważniejsza impreza dla angielskich żużlowców. Byłoby super, gdyby Scott zaprezentował się tam z jak najlepszej strony. Fantastyczne byłoby to, gdyby udało mu się wygrać, ale musimy dążyć do wszystkiego małymi kroczkami. Przede wszystkim on musi zacząć wygrywać biegi w Grand Prix, bo w tym roku jeszcze mu się to nie udało. Jeśli tego dokona i znajdzie się w półfinale, wtedy już wszystko jest możliwe. Mam nadzieję, że te dwa dni dodadzą mu pewności siebie i wiary w to, że może wygrywać biegi.

Podczas czwartkowego treningu nie tylko udzielałeś mu wskazówek, ale też sam przebrałeś się w żużlowy kombinezon i jeździłeś na jego motocyklach.

- To fantastyczne uczucie znów siąść na motor. Tor jest długi, ale nie miałem z nim żadnych problemów. W końcu trzy razy byłem mistrzem świata na długim torze. Dlatego ten tor jest idealny dla mnie. A jeździłem, bo chciałem też poczuć jego motocykle. Wtedy łatwiej coś doradzić, powiedzieć, co trzeba zmienić, a co nie.

Pamiętam jak przyjechałeś do Rzeszowa 17 lat temu na mecz II ligi, w którym ówczesna Stal-Westa Rzeszów jeździła z Aspro Wrocław. Niestety ani razu nie wyjechałeś na tor. Pamiętasz co się wtedy stało?

- To był jeden z najgorszych dni w mojej karierze. Jeden z tych, o których chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Bardzo długo jechałem wtedy do Rzeszowa, a na miejscu okazało się, że zapomniałem licencji żużlowca i całe zawody spędziłem w parkingu. Ale też przypominam sobie, że wcześniej jeździłem na tym torze i byłem bardzo zadowolony.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.