Juniorzy MOSP-u muszą wygrać, by awansować do półfinału

Juniorzy młodsi oraz starsi Miejskiego Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego, który współpracuje z Jagiellonią, rozegrają dziś spotkania rewanżowe ćwierćfinału mistrzostw Polski. Oba białostockie kluby, aby awansować do kolejnej rundy zmagań, muszą koniecznie wygrać.

Teoretycznie w lepszej sytuacji jest zespół do lat 19, prowadzony przez Mirosława Dymka. W pierwszym meczu z Polonią Warszawa przegrał 1:2, drugiego gola tracąc minutę przed końcem spotkania. Awans do półfinału da mu już skromne zwycięstwo 1:0. Nasi zawodnicy mogą mieć jednak kłopot ze strzeleniem gola, bo warszawianie grają bardzo dobrze w defensywie.

- W tym roku straciliśmy tylko cztery gole - chwali się Michał Libich, trener Polonii. - Przed rewanżem w moim zespole panują bardzo dobre nastroje, nikt nie jest kontuzjowany, więc wszystko powinno być w porządku. Chociaż na pewno wynik z pierwszego meczu nie daje nam komfortu. Przy rezultacie 2:1 wszystko jest możliwe. Czeka też nas na pewno zupełnie inny pojedynek. Jagiellonia w Warszawie zagrała bardzo defensywnie. Teraz powinna grać inaczej, jeżeli chce awansować, musi zdobyć gola.

Białostoczanie do dzisiejszego spotkania (godz. 18, boisko MOSP-u przy ul. Świętokrzyskiej) przygotowywali się w Supraślu. Trener Dymek, który od lipca zostanie jednak szkoleniowcem III-ligowego Sokoła Sokółka (a nie ekipy Młodej Ekstraklasy), przeprowadzi pewne roszady w składzie. Niewykluczone, że od pierwszych minut zagra Mateusz Butkiewicz, który ostatnio zmagał się z kontuzją ścięgna Achillesa.

- Mateusz zaczął trenować - mówi Dymek. - Poobijany po spotkaniu w Warszawie jest natomiast Rafał Gosk. W składzie będzie kilka zmian, ale na pewno nie będzie rewolucji. Nasza gra w Warszawie momentami wyglądała bardzo dobrze. Na pewno jednak teraz musimy zagrać jeszcze lepiej.

Nie bez szans przed rewanżem jest też młodszy z białostockich zespołów - do lat 17- prowadzony przez Mariusza Kulhawika. Teoretycznie jednak przed tą ekipą stoi trudniejsze zadanie. Białostoczanie przegrali na wyjeździe z UKP Zielona Góra 0:1. Teraz nie mogą stracić gola, a przede wszystkim muszą strzelić dwie bramki. W pierwszym spotkaniu nasi zawodnicy mieli zdecydowaną przewagę, ale zabrakło im szczęścia. Piłka po ich uderzeniach trafiała w słupek, poprzeczkę czy też z linii bramkowej wybijali ją obrońcy.

- Chciałbym, by chłopacy zagrali tak jak w Zielonej Górze, ponieważ wynik był gorszy niż gra. Jestem przekonany, że nic dwa razy się nie zdarza i teraz szczęście będzie przy nas - twierdzi Kulhawik. - Na pewno najlepiej byłoby jak najszybciej strzelić dwie bramki.

To spotkanie rozpocznie się o godz. 11 na boisku MOSP-u przy ul. Świętokrzyskiej.

Copyright © Agora SA