Paweł Ostrowski: Nastroje są oczywiście pozytywne. Jesteśmy bardzo bojowo nastawieni. A co z tego wyjdzie zobaczymy.
Nie jest w stanie nas zaskoczyć niczym. Pytanie, czy Marta zaskoczy sama siebie...
O to chodzi. Staramy się pracować przede wszystkim nad tym, by wszystko było bardziej rzetelne, bardziej powtarzalne. Natomiast u Marty zawsze jest tak, że jest pewien procent niewiadomej. Może być szybko 6:1, 6:1 dla Marty, albo bardzo ciężka walka. Uważam jednak, że stać ją na zwycięstwo i tak naprawdę tylko to nas interesuje.
Zgadza się, tylko trzeba pamiętać, że ziemia nie jest ulubioną nawierzchnią Marty, ona woli beton. Mówiąc to nie próbuje usprawiedliwiać mojej zawodniczki. Na ziemi też ją stać na dobre wyniki.
Zgadza się, ale nie ma co się bawić w kalkulacje i liczenie punktów. Trzeba wyjść na kort i wygrywać.
Co ważne Dementiewa przez ten finał nie miała czasu na odpoczynek. Ona gra szybki, zdecydowany tenis, więc ciężkie mecze w Stambule mogą ją osłabić. Więc jeśli uda się przejść pierwszą rundą, to będę optymistą także w drugim pojedynku.
Ale chodzi też o sprawy psychologiczne, po prostu została ugryziona.
Myślę, że Jelena i tak doskonale będzie wiedziała z kim gra. No, ale najpierw obie muszą awansować do drugiej rundy.
Słyszy się dużo opinii, że Isia może nie wytrzymać fizycznie, bo przecież dużo gra i do tego przez turniej w Turcji nie miała czasu ani na odpoczynek przed French Open, ani na treningi w Paryżu. Ja myślę, że to żaden problem dla Isi. Sądzę, że da sobie doskonale radę. Ćwierćfinał nie byłby zaskoczeniem.