Kto lepszy w finale - remis ze wskazaniem na MU
Oni świadomie wybiorą metodę małych kroczków i cierpliwego stąpania po murawie, bo wiedzą, że wdepnąć na minę można na każdej kępie trawy. Manchester cały sezon pokazuje dwie twarze - rozzłoszczoną i rozentuzjazmowaną w lidze angielskiej, wyrachowaną i cyniczną w Lidze Mistrzów. Trener Ferguson pamięta, że Chelsea, odkąd znalazła się pod kuratelą Abramowicza, pokonał ledwie dwukrotnie w 13 meczach. A londyńczycy wiedzą, że jeśli przeciwnicy - ostatni niepokonani w tej edycji LM - pierwsi strzelają gola, to nie przegrywają (zdarzyło im się to raz w ostatnich kilkunastu miesiącach, w spotkaniu z West Ham).
To ma być wieczór niuansów, trener Ferguson wyznał, że ciężką migrenę wywołuje u niego już konieczność wyboru siedmiu rezerwowych (sześciu ze składu, który wziął do Moskwy, odeśle na trybuny). Czy o wyniku rozstrzygną stałe fragmenty gry? Czy porywającą wymianę ciosów zobaczymy dopiero, gdy piłkarze się zmęczą i zaczną popełniać błędy? Z mojej analizy szans wychodzi idealny remis, ale nie tylko dlatego bardzo realna zdaje się dogrywka. Dogrywka poprzedzona batalią sparaliżowaną taktycznym rygorem, z piłkarzami przedkładającymi uniknięcie błędu nad jakiekolwiek ryzykowne odruchy.
Tak nie musi być, ale może. Finały rzadko bywają piękne, finały płoną od emocji. Ten będzie niezwykły, bo rozpocznie się o 22.45 czasu lokalnego i niezależnie od wyniku skończy się grubo po północy. Czy Kuszczak powiedział kolegom w szatni - wiadomo, jak piłkarze są przesądni - że kiedy polski bramkarz (Młynarczyk, Dudek) debiutuje w finale, to zawsze całuje Puchar Europy?