Skandal w Bełchatowie: PZPN poczuwa się do odpowiedzialności, ale nie do winy

Polski Związek Piłki Nożnej przyznał bilety kibolom Legii na finał Pucharu Polski, wbrew woli władz klubu. Efektem decyzji były zadymy i przerwanie meczu na 10 minut. - Zakaz wejścia na stadion dla kibiców Legii, byłby zwycięstwem futbolowych chuliganów - uważa Zbigniew Koźmiński, rzecznik Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Działacze Legii nie chcieli rozprowadzać biletów wśród własnych kibiców na finał Pucharu Polski, wejściówki dał stowarzyszeniu kibiców Legii PZPN i okazało się, że to była zła decyzja...

- Jaki sens w takim razie był w organizowaniu meczu. Rozgrywanie meczu tej rangi bez kibiców, byłoby bez sensu. Tu tylko zabrakło współpracy i tu wina nie leży po naszej stronie.

To po czyjej. Legia powiedziała, że nie może wziąć żadnej odpowiedzialności za swoich kiboli. Przypomnijmy, że na spotkanie z władzami klubu wśród przedstawicieli kibiców, był jeden z zakazem stadionowym. Dlatego działacze zrezygnowali z należnej im puli wejściówek. A PZPN jednak te bilety stowarzyszeniu przyznał.

- Ani PZPN, ani Legia nie są w stanie wyeliminować kibiców, którzy mają zakaz stadionowy. Oni są zidentyfikowani. Wielokrotnie kolejni ministrowie sprawiedliwości i komendanci policji obiecywali, że tę sprawę załatwią. Ci ludzi powinni być izolowani na czas meczu.

Wróćmy do tego konkretnego meczu. Dlaczego PZPN dał te bilety wbrew woli klubu i choć było prawie pewne, że ci kibole zrobią na stadionie burdę. Właściwie można było się o to zakładać. To się przecież zdarza notorycznie.

- To prawda i tak będzie dalej, dopóki nie będzie pełnej współpracy między

klubem, PZPN i policją.

W tej sytuacji było jasne, Legia powiedziała, że kibiców nie chce.

- I panowie nazywają to współpracą? To jest kompromitacja, a nie współpraca. Tu trzeba się zastanowić jak wyeliminować tych prowodyrów. Przecież większość kibiców jest wspaniała, przez większość meczu był wspaniały doping.

Ale walką ma być udostępnianie biletów na kolejne mecze dla chuliganów? To się mija z celem.

- Mija się z celem? W takim razie zamknijmy stadiony, nie róbmy sportu. Bo dla mnie mija się z celem robienie sportu bez kibiców. Musimy tylko wyeliminować kiboli chuliganów.

Jeśli chodzi o zasadę ma Pan rację, ale tu jest jednostkowa sytuacja. Władze Legii nie chcą kibiców, PZPN tych samych kibiców na mecz wpuszcza. W efekcie zamiast wielkiego święta sportowego mamy zadymę. Związek nie poczuwa się do odpowiedzialności za popsucie święta?

- A bez kibiców byłoby to święto? Prezes Legii nie będzie decydował, w jakiej konfiguracji będzie się odbywał finał Pucharu Polski. Chcemy, by Puchar odzyskał rangę. A my nie możemy dać wygrać kibolom. Gdybyśmy tak zrobili, byłoby to zwycięstwo bandziorów. A jeżeli klub nie jest w stanie dogadać się z kibicami, wziąć za nich odpowiedzialności, to niech gra w takich rozgrywkach, gdzie kibice są niepotrzebni.

Prezes Listkiewicz tuż po meczu powiedział, że Legia zostanie ukarana za swoich kibiców. W tej sytuacji byłoby to jednak dość dziwne.

- Zostawmy to wydziałowi dyscypliny. Mi się wydaje, że w tym wypadku wydział nie będzie bardzo surowy. Ale poczekajmy na jego wyrok.

Czy PZPN poczuwa się w jakimkolwiek procencie odpowiedzialny za to co się wydarzyło w Bełchatowie.

- Oczywiście, że tak, bo w końcu byliśmy organizatorami meczu. Pytanie co można było zrobić.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.