Zagłębie walczy z Legią o finał Pucharu Polski

Piłka nożna. Dla mistrzów Polski to ostatnia szansa wywalczenia prawa do gry w europejskich pucharach. Zagłębie Lubin podejmuje Legię w półfinale Pucharu Polski i musi wygrać, aby zagrać w finale

- Z Warszawy przywieźliśmy taki fałszywy remis - mówi Rafał Ulatowski, trener KGHM-u Zagłębia Lubin przed dzisiejszym rewanżowym meczem w półfinale Pucharu Polski z Legią. - Rywal awansuje przy bramkowym remisie i swoim zwycięstwie, czyli ma dwie opcje na sukces. My musimy wygrać, innego wyjścia nie ma.

Mecz w stolicy był wyrównany, choć w drugiej połowie to gospodarze byli bliżej pokonania bramkarza lubinian Aleksandra Ptaka.

- Remis na Legii zawsze cieszy - stwierdza Ulatowski. - W praktyce oznacza on tyle, że do awansu zostało nam 90 minut walki i niemal równe szanse. Gramy jednak w Lubinie i to nasza przewaga.

Podopieczni Jana Urbana od miesiąca grają co trzy dni. Szkoleniowiec Legii nie ukrywa, że ma za wąską kadrę, aby bez problemów sprostać takiej częstotliwości spotkań. Legioniści potencjał mają jednak spory, co pokazali w ostatnim meczu ligowym przeciw Wiśle Kraków. Po świetnej pierwszej połowie i golu zdobytym zaraz na początku drugiej prowadzili 2:0. Potem było już gorzej, bo warszawianie wyraźnie nie wytrzymali trudów tego pojedynku. Czy trudna przeprawa z Wisłą negatywnie wpłynie na przygotowanie fizyczne Legii.

- Ja tak na to nie patrzę - zastrzega jednak Ulatowski. - Legia jako jedyna pokonała Wisłę w lidze i to ich musiało niezwykle podbudować. Wiedzą, o jaką grają stawkę. Im też bardzo zależy na awansie do europejskich pucharów.

Problem KGHM-u Zagłębia jest taki, że Puchar Polski to ostatnia szansa na uratowanie sezonu. Lubinianie mogą się czuć nim rozczarowani, bo już dawno stracili szansę na sukces w lidze i zakończą ją niemal na pewno na szóstym miejscu. Aspiracje były znacznie większe i jedynym sposobem na poprawę nastroju jest sukces w Pucharze Polski.

- W szatni nie ma jednak jakiejś szczególnej presji - zapewnia Ulatowski. - Mamy doświadczony zespół. Wszyscy wiemy, że nie można zbyt mocno motywować, bo to przynosi odmienne skutki od pożądanych Dlatego jesteśmy gotowi do walki, ale nie wprowadzamy jakiejś wielkiej presji. Atmosfera w szatni wciąż jest bardzo dobra.

Lubinianie już dwa razy byli w finale Pucharu Polski, ale najpierw przegrali z Groclinem, a potem niespodziewanie z Wisłą Płock. Teraz - jeśli awansują - będą mieli prawdopodobnie ostatnią szansę na rewanż z zespołem z Grodziska, o ile ten też zagra w finale. Po tym sezonie Groclin, który w drugiej półfinałowej parze walczy z Wisłą Kraków (w pierwszym meczu tych zespołów także padł bezbramkowy remis), przenosi się z Grodziska do Wrocławia. Lubinianie zdecydowanie woleliby jednak grać z Wisłą o trofeum, bo gdyby do tego doszło, wówczas bez względu na to, kto zdobyłby trofeum, finalista awansuje do Pucharu UEFA.

- Dla klubu to rzeczywiście znacznie lepsze rozwiązanie - mówi Ulatowski. - Na razie finałem sobie głowy jednak nie zaprzątam. Najpierw trzeba awansować, potem są jeszcze mecze ligowe.

Trener KGHM-u Zagłębia zapowiada, że nie będzie eksperymentował z ustawieniem zespołu. - W Łodzi, przeciw ŁKS-owi zagraliśmy na dwóch napastników i niespecjalnie to wyszło - mówi Ulatowski. - Nie ma więc sensu kombinować. Dla mnie najważniejszy jest fakt, że w ostatnich dwóch meczach nie straciliśmy gola. Skuteczność defensywy pozostawia pewien niedosyt, ale bardzo dużo nad tym pracowaliśmy.

W meczu z Legią ewentualnie stracona bramka może bardzo wiele kosztować, bo każdy bramkowy remis premiuje gości. Najlepiej byłoby więc zdobyć dwa gole. - To prawda, bo w piłce realizowane były już takie scenariusze, których nie wymyśliłby nawet najlepszy autor - mówi trener Ulatowski. - Nie chciałbym przeżyć sytuacji, w której tracimy gola w 89. minucie i remisujemy 1:1. Dlatego będziemy chcieli prowadzić grę i atakować. Nie będziemy czekać na Legię, chcemy decydować o wydarzeniach na boisku.

Do tej pory Zagłębie grało z Legią w Pucharze Polski trzykrotnie i bilans jest dla lubinian bardzo korzystny. Przytrafiła im się bowiem tylko jedna porażka w 1994 roku w Warszawie przegrali 0:1. W 1978 roku w Lubinie Zagłębie sprawiło ogromną sensację, ogrywając Legię 2:1, a w 2004 roku stołeczny klub doznał prawdziwego upokorzenia, przegrywając 4:0 także w Lubinie.

Dzisiejszy mecz rozpocznie się o godz. 17.45.

Wielka Majówka Zagłębia

Budynek klubowy i stadion Zagłębia Lubin 1 Maja będą otwarte dla wszystkich. Działacze mistrza Polski organizują Wielką Majówkę Zagłębia, imprezę podczas której fani zobaczą, jak klub funkcjonuje od kuchni, spotkają się z przedstawicielami Zagłębia, podpatrzą, w jakich warunkach pracują trenerzy i sztab zarządzający klubem.

Na kibiców czeka wiele atrakcji. Drużyny z roczników 1998-2000 rozegrają pokazowy turniej, każdy chętny będzie mógł potrenować z piłkarzami mistrza Polski, a reprezentacja dziennikarzy rozegra pokazowy mecz z kibicami.

Piłkarscy fani zmierzą się w wirtualnych piłkarskich pojedynkach za sprawą gry EURO'08 lub przy stole z piłkarzykami. Podczas imprezy każdy chętny będzie mógł zrobić sobie zdjęcie z piłkarzem mistrza Polski i wyprodukować swoją własną niepowtarzalną koszulkę.

- Wybraliśmy taką formę promocji, ponieważ chcemy pokazać, że jesteśmy klubem otwartym, rodzinnym, kojarzonym ze świetną atmosferą, dobrą zabawą i niesamowitymi emocjami. Otwieramy się nie tylko na kibiców, ale także na media. Dlatego przewidujemy tak wiele atrakcji, które mają budować naszą markę, zwłaszcza tu, w regionie - zapowiada Arkadiusz Trzeciakiewicz, dyrektor marketingu Zagłębia Lubin.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.