Gwiezdne wojny

Dziś na Old Trafford starcie gigantów o finał Ligi Mistrzów. - Wygramy wszystko do końca sezonu - mówi Cristiano Ronaldo z Manchesteru United. - Zagramy równie intensywnie jak w środę i awansujemy - ripostuje jego rodak Deco z Barcelony

Niespełna tydzień temu na Camp Nou z dużej chmury spadł mały deszcz. Faworyzowany Manchester mocno się przyczaił, a Barca, choć atakowała niemal przez cały czas, nie potrafiła pokonać Edwina van der Sara. Dziś gole paść muszą. Dziś jeden z dwóch wielkich zespołów straci szansę na sięgnięcie po najbardziej prestiżowe trofeum w klubowej piłce.

Zdrowie po prostu ważniejsze

Na decydujący bój siły oszczędzać próbował Manchester, oszczędzała je Barcelona. United w sobotnim, niezwykle ważnym starciu z Chelsea, grali bez Cristiano Ronaldo. Sir Alex Ferguson wprowadził Portugalczyka na boisko dopiero w 63. minucie, gdy kontuzja nie pozwoliła grać dłużej Wayne'owi Rooney'owi. Z kolei Frank Rijkaard w potyczce z Deportivo La Coruna nie wystawił ani Lionela Messiego, ani Samuela Eto'o, ani Xaviego. Odpoczywali także wykluczeni za kartki Andres Iniesta oraz Gabriel Milito. - Moje decyzje nie były wcale podyktowane nadchodzącym meczem z Manchesterem. Po prostu ważniejsze od wyników jest zdrowie piłkarzy - próbował tłumaczyć Rijkaard.

Ale w słowa holenderskiego trenera i tak nikt nie wierzy. Dla Rijkaarda dzisiejszy mecz jest najważniejszy w sezonie. Jeśli Barca przegra, jeśli nie zdoła zakwalifikować się do moskiewskiego finału, ten sezon będzie dla niej stracony, a Rijkaard pewnie straci posadę.

Manchester jest w korzystniejszej sytuacji. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek Premiership zajmuje pierwsze miejsce. By zakończyć sezon z wymarzoną podwójną koroną, "Czerwone Diabły" muszą wygrać już "tylko" cztery mecze - dwa w lidze i dwa w Lidze Mistrzów. Dziś nie będzie im łatwo. Nie do końca zdrowi są Rooney i Nemanja Vidić, którzy nabawili się urazów w sobotę. Obaj jeszcze wczoraj nie trenowali.

Chuchanie na Messiego

W ekipie z Katalonii wszyscy dmuchają i chuchają na Messiego. - Niektórzy twierdzą, że Messi jest gotów na 90 minut walki. Niestety nie jest. Ma za sobą dwie poważne kontuzje, muszę o niego dbać. I to nie jako trener Barcelony, ale jako fan futbolu, bo chcę oglądać jego grę jeszcze przez wiele lat - twierdzi Rijkaard. Ile zagra Messi, nie wiadomo. Ale Argentyńczyk i tak wzbudza wśród obrońców Manchesteru strach. - Nie będzie łatwo walczyć z Messim, ale ja też zamierzam atakować, więc on nie będzie mógł myśleć tylko o ofensywie - zapowiada Patrice Evra, którego Messi w pierwszym meczu kilka razy ośmieszył. - Barcelona to fantastyczny zespół. Nie możemy dać im nawet minuty swobody, bo tacy gracze jak Messi, Eto'o czy Henry mogą dokonać czegoś wielkiego w ułamku sekundy - dodaje Rio Ferdinand.

Evra zapowiada ataki, ale to nie on będzie największym zagrożeniem dla defensywy gości. Powracający do składy Barcy Carles Puyol będzie musiał mocno się natrudzić, by kierowana przez niego obrona zatrzymała superduet Ronaldo - Rooney. Portugalczyk ma zamiar zaprzeczyć twierdzeniom, że zawodzi w wielkich spotkaniach, a Rooney ma go w tym wesprzeć, grając bardziej ofensywnie niż na Camp Nou. - Tam grał na skrzydle i spisał się dobrze. Ale dziś zobaczymy go na jego normalnej pozycji i ujrzymy prawdziwego Wayne'a - zapowiada Ferguson. Szkot mocno wierzy w siłę ataku swej drużyny. - Historia pokazała, że potrafimy rozbić przeciwnika na Old Trafford. Awansujemy - mówi menedżer Anglików.

Manchester United - FC Barcelona, godz. 20.45, transmisja nSport

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.