Derby, które przesądzą o awansie

II LIGA PIŁKARZY RĘCZNYCH. Pogoń Handball Szczecin podejmie w sobotę PGE Energetyk Gryfino. Spotkanie zadecyduje o tym, która drużyna awansuje na zaplecze elity.

Jesienią wygrali szczecinianie 24:19 i dziś to oni są bliżej awansu. By potwierdzić pozycję lidera, podopiecznym Rafała Białego wystarczy remis lub nawet przegrana czteroma bramkami.

- Nie jesteśmy drużyną, która bawi się w takie matematyczne wyliczenia - deklaruje szkoleniowiec Pogoni Handball. - Nie zastanawiamy się też nad tym, co przeciwko nam szykuje przeciwnik. Bardzo dużo w tym spotkaniu będzie zależało od nas, a przede wszystkim od tego, czy w defensywie zagramy na swoim poziomie. Interesuje nas zwycięstwo.

Oba zespoły będą bardzo dobrze przygotowane do spotkania. Szczecinianie mieli okazję do przetestowania elementów taktyki w wyjazdowym spotkaniu z Pomeranią Malbork (31:24), szczypiorniści z Gryfina odpoczywali.

- O zaskoczeniu rywala nie ma już mowy, więc ogromne znaczenie będzie miała dyspozycja dnia i odporność psychiczna - uważa trener Energetyka Marek Zielonka. - Często mówię swoim zawodnikom, żeby do meczu podeszli poważnie, ale bez nadmiernej ekscytacji. Może zdarzyć się też tak, że na rozstrzygnięcia poczekamy do ostatniej kolejki. Gdyby tak się stało, szczecinianie będą w trudnej sytuacji. My zagramy u siebie, a oni na trudnym terenie z MMTS Kwidzyn.

- Sam jestem ciekawy, jak zakończy się ta rywalizacja. Jeśli patrzeć na siłę tych zespołów przez pryzmat spotkań z nami, to postawiłbym na ekipę Energetyka. Gryfino to równy zespół, o dobrych warunkach fizycznych. W Pogoni dysproporcje są większe, choćby takie, że szczecinianie w dużej mierze są zależni od tego, jaki dzień będzie miał ich lider Paweł Biały - ocenia szkoleniowiec Gwardii Koszalin, Mariusz Wnuk.

O ile Energetyk zagra w optymalnym składzie, to w Pogoni nie wszyscy zawodnicy są zdrowi. Ze względu na poważny uraz kolana z gry wykluczony został skrzydłowy Tomasz Jarosz, Rafałowi Rojkowi odnowił się uraz pleców, a rozgrywający Paweł Krupa skręcił staw skokowy. Niedyspozycja trójki szczecinian sprawiła, że w przeprowadzeniu ćwiczeń taktycznych zespołowi pomagali byli zawodnicy Pogoni - Paweł Gracka i Adrian Kochanek (Adrian porzucił piłkę ręczną na rzecz sportów walki).

- Zobaczymy, jak chłopacy będą się czuli. Jeżeli nie będą nam mogli pomóc w pełnym wymiarze, będziemy radzić sobie w inny sposób. Nie jest tak, że na tych pozycjach nie będzie miał, kto zagrać. Do meczu pierwszej rundy przystąpiliśmy osłabieni, a mimo to byliśmy wyraźnie lepsi - podkreśla Rafał Biały.

Mecz rozpocznie się o godz. 18 w hali przy ul. Twardowskiego. Wstęp dla kibiców - bezpłatny.

Mówi grający trener Energetyka

Natalia Jąder: Czy teraz jesteście silniejszym zespołem niż przed pierwszym meczem?

Zbigniew Podfigurny: Odpowiedź poznam w sobotę, bo nie sposób ocenić naszej dyspozycji tylko na podstawie treningów. Moim zdaniem liga jest tak słaba, że nawet postawa zespołu w spotkaniach ligowych nie jest miarodajna. Pogoń jest równym, dobrym zespołem i z nimi będziemy mieli okazję się sprawdzić. Część graczy ze Szczecina posiada doświadczenie gry w ekstraklasie, co ma wpływ na grę całej drużyny. Potrafi grać mądrze i spokojnie. Mimo to jestem przekonany, że jeżeli trafimy z dyspozycją, to wygramy. Może to zabrzmi dziwnie, ale może nam pomóc obiekt gospodarzy. Hala, na której my gramy, jest wąska, co nam po prostu nie pasuje.

Czujecie, że jesteście za dobrzy jak na II ligę?

- Na razie jesteśmy gdzieś pomiędzy II a I ligą. Chciałbym awansować, bo o poziomie II ligi szkoda mówić, ale czy to najlepsze rozwiązanie dla klubu? Bez wzmocnień, w I lidze możemy przegrywać różnicą dziesięciu bramek. Trzeba się zastanowić, czy wydawanie pieniędzy na armię zaciężną, to najlepszy pomysł. Może lepiej środki przeznaczyć na budowanie siatki organizacyjnej na szczeblu juniorskim, bo tego w tej chwili nie mamy. Teraz pieniądze są i trzeba je wydawać z głową.

Sponsor Polska Grupa Energetyczna oczekuje awansu...

- Wiemy i każdy mecz związany jest z tremą. Do meczu w Szczecinie podchodzę jednak inaczej, z większym spokojem niż przed pierwszym spotkaniem u nas. Wtedy nie wyobrażałem sobie, że możemy przegrywać spotkania w tej lidze. Takie podejście wynikało z faktu, że wróciłem po 14 latach nieobecności i nie znałem obowiązujących tutaj realiów, a także zespołu. Teraz wiem, że nie ma żadnego przymusu, bo jeżeli przegramy to nic się nie kończy, a przed zespołem jeszcze ogrom pracy.

Mówi skrzydłowy Pogoni Handball

Natalia Jąder: Wydaje się, że jesteście w wymarzonej sytuacji. Widzisz jakieś zagrożenia dla waszego awansu?

Paweł Biały: To prawda, że mamy większy komfort psychiczny, bo możemy minimalnie przegrać derby. Ale to jest sport i cały urok polega na tym, że jest nieprzewidywalny. Ważna będzie dyspozycja dnia, a my nie wiemy, czy będziemy mogli wystawić optymalny skład. Mimo to wierzę, że już w sobotę będziemy mogli świętować awans.

Jesienią wygraliście dość łatwo, choć mówiło się o tym, że Energetyk jest zespołem o większym potencjale...

- Wiele czynników składa się na końcowy efekt. Nie wystarczy mieć np. wyższych zawodników, by mieć patent na wygrywanie. Od pierwszego spotkania minęło pięć miesięcy, a w tym czasie nasz sztab szkoleniowy dokonał kilku korekt. Dotarliśmy się w obronie, wydaje się, że w lepszej dyspozycji w stosunku do tamtego spotkania są nasi bramkarze.

Po rocznej przerwie możecie wrócić do I ligi. Pogoń Handball jest na to gotowa?

- Gra w wyższej klasie rozgrywkowej to większe wyzwanie, ale chcemy grać w I lidze, nawet gdybyśmy mieli grać obecnym składem. Myślę, że sytuacja zmieniła się na tyle, że będziemy mogli spokojnie poradzić sobie od strony organizacyjnej i finansowej. Z mojej wiedzy wynika, że nikt nie planuje rozstania z drużyną. Nie wiemy, kim wzmocnimy zespół, ale porównanie tego z poprzednim zespołem wypada na korzyść obecnego, bo teraz zawodnicy mają większą świadomość celu. Uczymy się na błędach. Wtedy zbudowaliśmy zespół na zawodnikach, takich jak Adam Ciemniak czy Jakub Blejsz. Sugerowaliśmy się ich klasą, doświadczeniem, a przynajmniej na początku nie braliśmy pod uwagę tego, że będą nie w pełni dyspozycyjni. Jeśli awansujemy to będziemy starali się tego uniknąć.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.