Barcelona - Manchester: Ogień na Camp Nou

Czy rozbity gwiazdozbiór z Barcelony wykorzysta ostatnią szansę? Czy rozpędzona lokomotywa z Manchesteru pójdzie na frontalne starcie? To ma być półfinał, który zapisze się w historii Ligi Mistrzów

Samobój Riise i remis Liverpoolu - horror na Anfield

 

Wszystko o Lidze Mistrzów - serwis

Rywalizacja o finał Champions League jest jak ogień i woda. Po pojedynkach Liverpoolu i Chelsea oczekujemy trzeszczących kości, ale też gry sparaliżowanej założeniami taktycznymi. Wynagrodzić to mają Barca i Manchester. W rywalizacji dwóch najbardziej kochanych klubów ma być to, co najlepsze: geniusz, technika, polot. - Od samego początku woleliśmy grać z Manchesterem niż z Liverpoolem lub Chelsea - wyznaje pomocnik Barcy Eidur Gudjohnsen, który kilka lat spędził w Premier League. - To wielka drużyna, ale jej styl nam odpowiada. Aleksa Fergusona brzydzi antyfutbol. Jego piłkarze idą do przodu i dają rywalowi miejsce do gry.

Nie ma dziś piłkarzy, którzy rozgrzewaliby wyobraźnię kibiców w takim stopniu jak Cristiano Ronaldo (MU) i Leo Messi (Barca). Jednemu z nich najlepszy piłkarz ubiegłego roku - Kaka ma oddać swoje trofea (FIFA i "France Football"). Ronaldo zdobył w tym sezonie 28 goli w Premier League, 7 w lidze Mistrzów, 3 w Pucharze Anglii (w sumie 38 bramek w 42 spotkaniach). Gra rewelacyjnie, a mimo to wciąż nie bez podstaw pozostaje twierdzenie, że nie sprawdza się w wielkich meczach. W ubiegłym sezonie w półfinale z Milanem był w cieniu Kaki. Starcia z Barcą to okazja, by udowodnić, że dojrzał do największych wyzwań.

Leo Messi to nowy symbol i dobry duch Barcelony. Kiedy pojawia się na boisku, w drużynę wstępuje nowa jakość. A właśnie wrócił po dwóch miesiącach przerwy, gdy leczył kolejną kontuzję mięśni. "Zapomnijcie o Henrym, Eto'o, Gudjohnsenie i Deco. Gdyby miał nie zagrać Messi, pozostałaby nam tylko modlitwa" - napisał kataloński dziennik "El Mundo Deportivo". W ankiecie zapytał czytelników, kogo Manchester powinien obawiać się najbardziej i też większość wskazała na małego Argentyńczyka. Tyle że od wyleczenia kontuzji Leo nie zagrał ani jednego całego meczu. A koledzy grają słabiusieńko: w ostatnich ośmiu meczach ligowych zdobyli siedem punktów, tracąc szansę na tytuł mistrza Hiszpanii. Fatalna atmosfera wokół niedawnego symbolu klubu Ronaldinho (opuszcza Katalonię), kontrowersje w sprawie Marqueza i Deco, których posądzano o symulowanie kontuzji i seria wywiadów z Henrym, Abidalem, Zambrottą i Milito tłumaczących, dlaczego nie mogą osiągnąć swojego normalnego poziomu. A na deser jeszcze wynurzenia Eto'o, który powiedział, że odejdzie z klubu, jeśli Barca nie zdobędzie nic w tym i następnym roku. - Ja chcę tytułów - powiedział, jakby w ogóle nie winiąc siebie za drugi przegrany sezon drużyny.

W dodatku filar obrony Puyol nie zagra dziś ukarany za kartki, a defensywny pomocnik Yaya Toure zmaga się z kontuzją pleców (odłożył operację, by pomóc drużynie w meczach z MU). Czy ci wszyscy gracze bez formy będą w stanie eksplodować wielkością godną swoich nazwisk?

Dziwacznie splotły się losy obu klubów. Barca, która zawsze była klubem, gdzie importowano wielkie gwiazdy, dziś stoi wychowankami: Messi, Krkic, Iniesta, Xavi, Valdes. Z kolei Manchester - przez lata synonim klubu stawiającego na wychowanków, dziś olśniewa piłkarzami kupionym za miliony (Ronaldo, Rooney, Tevez, Nani, Anderson i Hargreaves, którego występ nie jest pewny).

Barcelona przegrała mistrzostwo i Puchar Hiszpanii, Liga Mistrzów to dla niej ostatnia szansa. Niemal oficjalnie mówi się, że Franka Rijkaarda zastąpi po sezonie Josep Guardiola i nawet triumfy nad Manchesterem nie uratują mu posady.

Tymczasem Alex Ferguson po 22 latach pracy w Manchesterze nigdy nie miał się tak świetnie - jest blisko obrony kolejnego mistrzostwa kraju. Niedawno Szkot powiedział nawet, że ma dziś lepszą drużynę niż w 1999, kiedy wygrał Ligę Mistrzów po dramatycznym finale z Bayernem na Camp Nou. Dla kilku jego graczy wyjazd do Katalonii to podróż sentymentalna, która ma zakończyć się kolejnym happy endem. Choć od powstania Ligi Mistrzów Manchester jeszcze nie wygrał z Barceloną - tyle że oba kluby spotykały się zaledwie cztery razy (trzy remisy i 4:0 dla Barcy).

Tylko czy Barcelona i Manchester rzeczywiście zagrają tak bezkompromisowo, jak się po nich oczekuje? Drużyna z Katalonii cały sezon człapie, a mistrz Anglii pokazał w tym sezonie Ligi Mistrzów swoją nową twarz. W ćwierćfinałowym meczu z Romą w Rzymie Ferguson ustawił zespół ostrożnie, z jednym napastnikiem i zabójcze kontry Ronaldo i Rooneya dały mu zwycięstwo 2:0. Taktyka okazała się słuszna, dlaczego ją zmieniać? Być może więc dziś na Camp Nou będzie więcej szachów niż frontalnej wymiany ciosów.

Ferguson: mogłem prowadzić Barcelonę

Liga Mistrzów w BetClick.com. Darmowa rejestracja, oferta bez ryzyka. Sprawdź szczegóły tutaj - reklama

Kto awansuje do finału?
Copyright © Agora SA