Pech Riise szczęściem Chelsea - horror na Anfield
Wszystko o Lidze Mistrzów - serwis
Tomasz Kuszczak: W poniedziałek Edwin normalnie trenował [rozmawialiśmy we wtorek], ale dolegliwości odnawiają mu się co jakiś czas i nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Jeśli jednak Edwin będzie zdrowy, zagra na Camp Nou. Gdyby okazało się inaczej, sir Alex wie, że jestem gotowy. Bardzo bym chciał zagrać z Barceloną.
- Ale grałem już w meczach, przed którymi zadawano mi podobne pytanie. Zresztą w Manchesterze każdy mój występ jest dla mnie najważniejszy. Bo bez niego nie byłoby kolejnych. Ale zagrać z wielką Barcloną na Camp Nou o finał Ligi Mistrzów... Niech mi pan pokaże piłkarza, który o tym nie marzy? Palę się do gry, będzie to wielkie widowisko.
- Nigdy nie grałem, ale... byłem. Jako turysta zwiedziłem to piękne miasto z cudownym klimatem... Na Camp Nou jednak nie pojechałem, bo wierzyłem, że prędzej czy później i tak na Camp Nou będę jako piłkarz.
Przyjechaliśmy do Barcelony strzelić jej gola lub kilka i mieć komfort przed rewanżem za tydzień. Plan jest podobny jak na ćwierćfinał z Romą na Stadio Olimpico, gdzie wygraliśmy 2:1. Idealnie by było już w pierwszym meczu przesądzić o awansie.
- Na początku lutego odbyła się w Manchesterze wielka uroczystość upamiętniająca tamtą tragedię. Była cała drużyna i dużo się dowiedzieliśmy o historii klubu i okolicznościach wypadku. Teraz nikt nie musi nam tego przypominać, doskonale wiemy czym była tamta tragedia dla klubu. Teraz chcemy znowu wygrać Ligę Mistrzów dla Manchesteru! Fajnie by było, bo tak wielki klub nie zasługuje, by na kolejny triumf w tych rozgrywkach czekać aż dziewięć lat. Jesteśmy blisko, do szczęścia zostały trzy mecze. Mamy lepszy zespół niż przed rokiem, lepiej niż wtedy gramy w Lidze Mistrzów. A do tego tylko w naszych rękach jest obrona mistrzowskiego tytułu. W Anglii jest wiele "gorących" momentów. Początek sezonu, przełom roku, luty, marzec... Teraz nadeszły chwile kluczowe. Wygraliśmy dużo, ale jeszcze potrzebujemy mobilizacji, by zdobyć to, na co dotąd ciężko pracowaliśmy.
- W lidze wszystko jest w naszych rękach, a sprawa wydaje się przesądzona. Nawet najgorszy wynik w Londynie i tak zostawi tytuł w naszych rękach, jeśli wygramy potem z West Ham i Wigan. Tytułu nie oddamy, dlatego tak mobilizujemy się na Barcelonę.
- Przede wszystkim sir Alex znalazł receptę, jak pogodzić ciężki sezon i walkę o mistrzostwo Angli z pucharami. Teraz w Champions League nie męczymy się jak przed rokiem. Awanse zapewniamy sobie szybko, nie zostawiamy rywalom złudzeń. Z grupy awansowaliśmy szybko. W 1/8 finału zremisowaliśmy 1:1 w Lyonie, w ćwierćfinale pokonaliśmy Romę w Rzymie. Na naszym stadionie tylko stawialiśmy kropkę nad i. Kluczem będzie gol w Barcelonie.
- Ligę już przegrała. Puchar Hiszpanii jeszcze wcześniej. Champions League to ich jedyna szansa. Zmobilizują się więc jak na żadne spotkanie dotąd. Zagrają lepiej, ale i my chcemy pokazać jeszcze więcej niż w Premiership. Będzie wielki mecz wielkich zespołów.
- Nie ma. Liverpool jest w pucharach mocny jak zawsze. Wyeliminowanie Arsenalu wzmocniło go. Ale rewanż jest w Londynie, więc Chelsea też ma szanse.
- Obojętne. Przecież i tak wygramy.