Beciński i Kondraciuk chcą zostać w SIDEn

Obaj koszykarze są zawodoleni z warunków w Toruniu.

Paweł Rzekanowski: To był udany, czy przegrany sezon dla SIDEn?

Tomasz Beciński: Udany. Plan minimum został zrealizowany - mieliśmy awansować do play-off i to spełniliśmy. Oczywiście: szkoda, że nie udało się wejść do I ligi, że nie udało się pokonać Harmattana. Ale trudno - na tym świat się nie kończy. Trzeba myśleć o przyszłości, a nie o przeszłości. Sport pisze różne scenariusze. Nie możemy być z siebie dumni, skoro nie wygraliśmy, ale nie możemy być również załamani. Przegraliśmy po ciężkiej walce, nie sprzedaliśmy tanio skóry.

W półfinale z Harmattanem zabrakło szczęścia, pieniędzy, lepszych rezerwowych?

- To nie jest kwestia pieniędzy. Choć oczywiście gdzieś w tle się one pojawiały. Nie przywiązujmy do nich takiej wagi. Wiadomo, że w Gniewkowie są one znacznie większe niż w Toruniu, więc to przekładało się później na znane nazwiska w składzie. Ale w półfinale najbardziej zadecydowało to, że ostatni mecz graliśmy na wyjeździe, na terenie przeciwnika.

W Gniewkowie jest dość specyficzna hala - nie każdy potrafi się w niej odnaleźć. Ja ją znam dobrze, bo grałem tu przez cztery lata, ale inni? Dla mnie ważniejsze było coś innego: nasz zespół pokazał, że jest drużyną z charakterem. Byliśmy gorsi od Harmattana niewiele, ciut ciut. Nazwiska nie grają.

Jaką drogą powinien iść teraz SIDEn? Wzmocnić się zawodnikami z zewnątrz, czy nadal stawiać na młodych torunian?

- Powiem tak: cieszę się, że trener Grzegorz Sowiński zdecydował się budować zespół złożony z zawodników toruńskich. Świetnie, że odważnie postawił na graczy młodych, którzy do pomocy dostali kilku bardziej doświadczonych koszykarzy. Sporo grali ci, którzy wcześniej w zespole pojawiali się sporadycznie. Dostali swoją szansę i w przekroju całego sezonu ją wykorzystali.

Jako lider zespołu, zostanie pan w drużynie na przyszły sezon?

- Chciałbym. Ale kontrakty są jednoroczne. Zobaczymy co teraz zrobi prezes klubu. A czy jestem liderem? Nie sądzę. Zdecydowanie jest nim Tomasz Lipiński.

Dla "Gazety"

Michał Kondraciuk

skrzydłowy SIDEn

Nie mogłem zagrać w półfinale, bo po ostatnim meczu mam problem ze stopą. Szkoda, być może mógłbym pomóc drużynie. Chciałbym w niej zostać w kolejnym sezonie. Widać, że tworzy się w SIDEn coś naprawdę dobrego - jest pomysł na ten klub. A i ja w Toruniu czuję się doskonale: mam tu brata, który mi pomaga (Dariusz Kondraciuk, były zawodnik AZS i SIDEn - przyp. red.), koledzy z drużyny przyjęli mi świetnie, chociaż dołączyłem do klubu w połowie sezonu.

not. r

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.