Mroziewski odchodzi z ŁKS-u

Po sobotniej porażce z Motorem Lublin trener piłkarzy z Łomży Witold Mroziewski oddał się do dyspozycji zarządu. Ten zebrał się wczoraj, i choć swą decyzję chce ogłosić dopiero dziś na specjalnej konferencji, postanowił, że umowa ze szkoleniowcem zostanie rozwiązana

ŁKS to najsłabszy zespół w rundzie wiosennej II ligi. Przegrana z Motorem była już czwarta w piątym spotkaniu. Jedyny punkt łomżanie zdobyli, remisując z Odrą Opole. Taki obrót spraw nie powinien jednak dziwić, jeśli przypomnimy, w jaki sposób zespół był budowany podczas przerwy w rozgrywkach. Przecież długo nie było nawet pewności, czy drużyna w ogóle przystąpi do gry. Ostatecznie szkoleniowiec podjął się zadania skompletowania kadry i łomżanie wystartowali.

Mroziewski dokładnie wiedział, w co się pakuje. Musiał mieć świadomość, że przyjdą porażki, gdyż zawodnicy, których ściągnął, nie gwarantowali niespodzianek. Tak więc na co liczył szkoleniowiec, podejmując teraz decyzję o oddaniu się do dyspozycji zarządu? Na razie nie wiadomo, gdyż wczoraj nie chciał komentować całej sytuacji.

- Wszystko wyjaśnię na konferencji prasowej. Tak uzgodniłem z władzami klubu i teraz nie będę nic komentował - stwierdził tylko wczoraj Witold Mroziewski.

Dlatego też możemy tylko przypuszczać, że pewnie liczył na to, iż w ŁKS-ie uda mu się to, co w poprzednich klubach. Zawsze bowiem, gdy obejmował drużynę, ta na początku spisywała się bardzo dobrze, nieraz wręcz rewelacyjnie. Tak było w Opolu, kiedy to utrzymał Odrę w II lidze, a pracował tam przed przejściem do Łomży. Identycznie było jeszcze wcześniej, m.in. kiedy prowadził białostocką Jagiellonię. Tym razem chyba się przeliczył. W obu wymienionych przypadkach miał bowiem do dyspozycji zawodników o zdecydowanie większych umiejętnościach niż ci w Łomży. Dobitnie może o tym świadczyć fakt, który miał miejsce jeszcze podczas przygotowań do wiosennych spotkań. Na grę w ŁKS-ie nie zdecydowali się m.in. Wojciech Kobeszko czy też Krzysztof Zalewski. Pierwszy nawet nie zdecydował się na treningi w Łomży i wybrał grę w ekipie lidera III ligi Freskovicie Wysokie Mazowieckie. Drugi zjawił się na zajęciach ŁKS-u, ale zobaczywszy na własne oczy, jaki poziom prezentuje zespół, szybko też podpisał umowę z Freskovitą.

- Po prostu woleli lekki chleb - twierdził szkoleniowiec. Chyba jednak szybciej niż trener doszli do wniosku, że z tej mąki chleba nie będzie.

Kto będzie nowym szkoleniowcem ŁKS-u, być może dowiemy się dziś. Wczorajszy trening odbył się pod okiem dotychczasowego drugiego trenera Dariusza Kossakowskiego, który ma odpowiednią licencję na prowadzenie ekipy w II lidze.

- Nic mi nie wiadomo na temat przyszłości. Na razie miałem poprowadzić trening i to zrobiłem - mówi Kossakowski, który już wcześniej był przymierzany do tego, aby samodzielnie objął zespół, ale wtedy się na to nie zdecydował.

Niewykluczone, że łomżanie po raz kolejny skierują się w stronę Czesława Jakołcewicza, który już prowadził ŁKS. Co więcej, to on był rywalem Mroziewskiego, kiedy działacze ostatnio szukali szkoleniowca.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.