Inny Żurawski, ten sam Żewłakow

W pierwszym po dziesięciu latach pojedynku Michała Żewałkowa z Maciejem Żurawskim obaj Polacy mieli udział przy golach, a Olympiakos wygrał z Larissą 2:1

- Jak możesz narzekać na Żurawskiego? Tylko przyszedł do Larissy, a ta od razu zaczęła grać lepiej. Bez niego na grę w pucharach już dawno nie miałaby szans - mówił wzburzony dziennikarz z Larissy, gdy opowiadałem mu o grze 32-letniego napastnika w reprezentacji Polski. Ale on tego Żurawskiego nie zna. Nie zna, bo Żurawski w lidze greckiej gra zupełnie inaczej. Ustawiony na szpicy czeka na podania, gdy dostanie piłkę drybluje (udanie!) i inicjuje rajdy. Wczoraj ani razu nie cofnął się po piłkę, nie wyprowadzał jej z własnej połowy. Czekał na nią na środku boiska.

Oczywiście w spotkaniu z Olympiakosem, który na swoim stadionie potrafił bezbramkowo zremisować z Chelsea i Realem w Lidze Mistrzów Polak na wiele podań liczyć nie mógł. W sumie miał dwie szanse. Za pierwszym razem był na spalonym, za drugim jego rajd zatrzymał dopiero faulem bramkarz Antonios Nikopolidis (dopiero miałem się dowiedzieć, dlaczego arbiter nie wyrzucił go za to z boiska).

Coś z niczego udało mu się stworzyć pod koniec pierwszej połowy. Po wykopnięciu piłki przez bramkarza przedłużył podanie głową do wbiegającego Tumera Metina. Siedzący obok mnie dziennikarze z Pireusu byli wściekli. Przecież Larissa od kilkunastu minut grała w dziesiątkę, bo sędzia za faul wyrzucił z boiska Waltera Iglesiasa. A sytuacja była mniej ewidentna od tej Nikopolidisa. - Gdyby mecz odbywał się w Larissie czerwoną kartkę dostałby nasz bramkarz, a po faulu Iglesiasa nie byłoby nawet rzutu wolnego. Dziś jesteśmy w Pireusie i dlatego sędzia postąpił uczciwie - tak Lazaros próbował mi tłumaczyć zasady rządzące grecką piłką. W drugiej połowie sędzia te zasady naruszył, gdy wyrzucił z boiska Anastasiosa Pantosa. W tym momencie trybuna prasowa nie różniła się już wiele od tej stojącej za bramką bramkarza Olympiakosu. Wszyscy jak jeden mąż obrażali sędziego.

Wtedy na boisku nie było już Żurawskiego, który niedługo po przerwie został zmieniony. Zajęty wcześniej pilnowaniem rodaka Michał Żewłakow, zajął się Ibrahimem Bakayoko.

O ile różnica między Żurawskim z reprezentacji, a Żurawskim z Larissy była bardzo widoczna, o tyle Żewłakow prezentował wczoraj wszystko z czego jest dobrze znany w kadrze. - Solidność, pewność, utrzymywanie formy na równym, wysokim poziomie - oceniali Grecy. - Ale najbardziej cenimy go za wszechstronność. Taki piłkarz to skarb. Zagra na każdej pozycji w obronie.

Tym razem Polak grał na środku. Nie popełnił żadnego błędu, w dodatku to jego dalekie podanie rozpoczęło akcję, po której wyrównującego gola strzelił Mirnes Sisić. Potem polski obrońca dostał jeszcze żółta kartkę, kilka razy zaangażowani w ofensywę koledzy zostawili go samego z Bakayoko. Opłaciło się, bo zawodnik z Wybrzeża Kości Słoniowej pudłował niemiłosiernie, a Olympiakosowi udało się w końcu strzelić zwycięskiego gola. Tym samym spełniło się chociaż jedno życzenie Żewłakowa sprzed meczu. - Mam nadzieję, że znów zagramy po 90 minut, ale że padnie inny wynik. Na poziomie pierwszoligowym ta dwójka spotkała się wcześniej raz. Dziesięć lat temu Polonia Warszawa Żewłakowa zremisowała z Lechem Poznań Żurawskiego 1:1.

Tamten mecz był bez znaczenia, ten może zadecydować o mistrzostwie Grecji. Po zwycięstwie Olympiakos na dwie kolejki przed końcem ma dwa punkty przewagi nad AEK Ateny i cztery nad Panathianikosem. Larissa jest szósta i do miejsca piątego, gwarantującego udział w barażach o europejskie puchary traci pięć punktów.

Michał Żewłakow, obrońca Olympiakosu

To był niesamowity mecz. Od początku do końca na najwyższych obrotach, ze wspaniałymi sytuacjami podbramkowymi. Strasznie dużo się działo. Tym bardziej jestem zadowolony, że wygraliśmy. Zwycięskiego gola strzeliliśmy w bardzo trudnym momencie. Od kilkunastu minut byliśmy w defensywie. Gdyby Bakayoko choć raz trafił na pewno o zwycięstwo byłoby bardzo ciężko.

Maciek zaliczył asystę, dał mi się trochę we znaki. Ale widziałem już jego lepsze występy.

A że ja zacząłem akcję, po której strzeliliśmy wyrównującego gola? Nie przesadzajmy, to są szczegóły. W końcu po coś jestem na boisku. Udało mi się dokładnie podać i tyle.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.