Urodzony w Warszawie piłkarz jest wychowankiem Legii. Po ośmiu latach, w zimie 2005 roku musiał odejść ze względu na ciągłe kontuzje, w połowie sezonu zakończonego mistrzostwem Polski za kadencji Dariusza Wdowczyka (Jarzębowski nie zagrał jednak wtedy ani minuty). Nie dawano mu już szans na poważne uprawianie sportu, ale odbudował się w Bełchatowie. W ubiegłym sezonie niewiele brakowało, by jego klub nieoczekiwanie sięgnął po tytuł. W tym drużynie idzie znacznie gorzej. Jarzębowski chciałby wrócić do Warszawy, ale ma z GKS kontrakt do końca roku. W niedzielę jako zawodnik Bełchatowa o godz. 17 wyjdzie na boisko, by zmierzyć się z Legią.
- Nie jest to mój pierwszy mecz przeciwko Legii. Może serce troszkę żywiej bije, ale staram się do tego spotkania podchodzić jak do każdego innego.
- Wyszedł mi tamten mecz. Piłka świetnie odbiła się od głowy i faktycznie gol padł bardzo ładny. Ale tylko jeden, bo w drugim przypadku piłkę trącił Aco Vuković i trafiła jeszcze w głowę Dawida Nowaka. Może za to drugą bramkę uda się strzelić w niedzielę? Nie miałbym nic przeciwko temu.
- Nie ukrywam, że chciałbym wrócić do Warszawy. Spędziłem tu wiele lat. Jestem wychowankiem. Zawsze mówiłem, że Legia to mój klub i pod tym względem nic się nie zmieniło. Kibicowałem mu i nadal kibicuję. Kontrakt w Bełchatowie mam do grudnia. Ale jest pomysł, bym wrócił już w lecie - tak mój, jak i Legii. Trener Urban powiedział, że jest zainteresowany moim przyjściem. To znaczy, ja z nikim z Legii nie rozmawiałem, natomiast rozmawiał mój menedżer. Jednak do powrotu jeszcze daleka droga.
- Trzeba rozważać różne warianty. Wiem jednak, jaka jest tam sytuacja. Z klubu wycofuje się właściciel, pan Klicki. Nie wiadomo, czy Korony nie zdegradują do II ligi. Także ta opcja raczej już mnie nie interesuje.
- To było dawno. Czas pokazał, że mogę jednak uprawiać futbol na wysokim poziomie. Z każdym można się dogadać. Brak istotnych argumentów, bym przy ewentualnej woli obu stron nie mógł tutaj wracać.
- Moją sytuację w drużynie zmienił transfer Marcina Kowalczyka. Przy kontuzji Grzesia Fonfary brakowało zawodnika na prawą obronę. I w okresie przygotowawczym trener Lenczyk zaczął mnie tam ustawiać. Zresztą tak zdarzało się także jesienią, kilka meczów nam wyszło i tak zostało. Ostatnio jednak wróciłem na środek pola i uważam, że to moja optymalna pozycja.
- Tak, niektórzy narzekają, że muszą być takimi zapchajdziurami. Ale ja nie narzekam. Na przykład w Wiśle podobną rolę spełnia Darek Dudka. Spisuje się dobrze i jest przez wszystkich ceniony.
- Starsza ma sześć lat, chodzi do zerówki. Nie ukrywam, że wolałbym, aby chodziła do szkoły w Warszawie. To kolejny argument, by wrócić.
- Każdy mecz może być inny. Teraz sytuacja jest odwrotna niż przed rokiem. To Legia zajmuje drugie miejsce w tabeli, a my jesteśmy daleko. Zobaczymy w niedzielę o 17, a tak naprawdę o 19, kiedy skończy się mecz. Chcemy wygrać, a potem zaczniemy myśleć co dalej. Najważniejsze, żeby zdrówko było.
TOMASZ JARZĘBOWSKI
Ur. 16 listopada 1978 r. w Warszawie
Wzrost/waga: 182 cm/78 kg
Pozycja na boisku: defensywny pomocnik, obrońca
Kluby: Legia Warszawa (do 1993 r.), Agrykola Warszawa (1993-97), Legia (1998-2005), GKS Bełchatów (2006-kontrakt do 31.12.2008)
W I lidze: 134 mecze/17 goli (w Legii 79/10, 55/7)
W Legii: 107 meczów/10 goli (Liga 79/10, Puchar Polski 14/0, Puchar Ligi 7/0, Puchar UEFA 7/0)
Pierwszy mecz w Legii: 25.04.1998 ze Stomilem w Olsztynie (1:1)
Ostatni mecz w Legii: 25.05.2005 z Polonią Warszawa przy Konwiktorskiej (5:0)
Sukcesy : mistrzostwo Polski i Puchar Ligi 2002 (z Legią), wicemistrzostwo 2004 (z Legią) i 2006 (z GKS), 3. miejsce 1999, 2001 i 2005 (wszystko z Legią), finalista Pucharu Polski 2000 i 2004
Reprezentacja: 2 A (w latach 2003 i 04)