Barca gra o półfinał Ligi Mistrzów, a Ronaldinho tylko balanguje

Sytuacja Schalke 04 i Barcelony, które dziś zagrają w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów, jest podobna. Oba kluby zajmują trzecie miejsce w swoich ligach z minimalnymi szansami na tytuł. Champions League to ostatnie rozgrywki, w których mogą jeszcze odnieść w tym sezonie sukces.

Stypa w Barcelonie

Wprawdzie Barca ma jeszcze matematyczne szanse na mistrzostwo Hiszpanii - do lidera, Realu Madryt traci siedem punktów i wciąż czeka ją mecz z "Królewskimi" na Santiago Bernabeu. Ale po porażce w ostatniej kolejce 2:3 z walczącym o utrzymanie Betisem Sewilla (mimo prowadzenia 2:0) nikt w Katalonii nie ma już złudzeń. Najdobitniej dał temu wyraz życzliwy Barcy dziennik "Sport". Zamieścił rysunek sedesu, z którego unosi się komiksowy dymek ze słowami: "Wciąż jeszcze mamy szanse na tytuł", obok sznura tabliczka z napisem: "Proszę spuścić wodę".

Hiszpańska prasa pisze, że porażka z Betisem to ostateczny krach dream teamu, którego symbolem jest Ronaldinho i trener Frank Rijkaard. Kibice domagają się zresztą odejścia jednego i drugiego (aż 49 procent). Przed tygodniem do mediów przeciekła wiadomość, że władze klubu chcą ukarać Brazylijczyka grzywną 500 tys. euro za to, że nic nie wnosi do drużyny, lecz tylko balanguje. Za piłkarzem wstawił się Rijkaard, obiecując, że zmobilizuje Brazylijczyka, a podupadły geniusz błyśnie w Lidze Mistrzów. Taka kara byłaby bowiem równoznaczna z rozstaniem z brazylijskim gwiazdorem. Rijkaard apeluje, że trzeba pokonać Schalke, a wtedy do osiągnięcia sukcesu w Champions League zostaną już tylko trzy mecze. - Przeciwko Schalke wszyscy piłkarze zagrają o swoją przyszłość w Barcelonie. Poza Leo Messim nikt nie może spać spokojnie. Porażka z Schalke byłaby końcem świata - mówi dyrektor sportowy Barcy Tixi Beguristein.

W pełni sił i w formie Barcelona mogłaby być pewna, że łatwo poradzi sobie z Schalke, które do ćwierćfinału Pucharu Europy awansowało po raz drugi w historii (poprzednio w sezonie 1958-59). Kontuzje wciąż jednak leczy Messi. W dodatku nie jest pewny także występ Samuela Eto'o, który z Betisem doznał urazu stopy, i Ronaldinho, który z powodu słabej formy nie wystąpił w czterech ostatnich meczach. Po miesięcznej przerwie do obrony wraca za to Rafael Marquez oraz Argentyńczyk Gabriel Milito.

- Czujemy wstyd po przegranej z Betisem i stratą trzech goli w 15 minut. Tak bardzo jak tylko piłkarz może się wstydzić. Sami jesteśmy sobie winni. W tej sytuacji mecz z Schalke to pierwsza okazja, żeby choć w minimalnym stopniu zadośćuczynić naszym kibicom - mówił po przylocie do Gelsenkirchen Xavi.

W Bundeslidze dominuje Bayern Monachium, Schalke walczy już tylko o prawo gry w przyszłej edycji Ligi Mistrzów. Idzie nieźle: z czterech ostatnich spotkań Schalke wygrało trzy, a jedno zremisowało. W rundzie grupowej przeciwko Chelsea i Valencii wicemistrzowie Niemiec zagrali na Arena AufSchalke defensywnie i w obu meczach zdobyli zaledwie punkt. Dlatego trener Mirko Slomka zapowiada, że przeciwko Barcelonie jego piłkarze zagrają ofensywny, otwarty futbol jak z FC Porto. Jego problem polega na tym, że w pomocy jest zmuszony wystawić samych nominalnych obrońców jak Jermain Jones, Fabian Ernst i Christian Pander oraz napastnika Geralda Asamoah.

- To absolutnie najważniejszy mecz w stuletniej historii naszego klubu - mówi menedżer drużyny Andreas Mueller. A napastnik reprezentacji Niemiec Kevin Kuranyi zapowiada, że on i jego koledzy zrobią wszystko, żeby wykorzystać chwilową niemoc Barcelony. - Z pomocą 60 tys. naszych kibiców odpalimy fajerwerki - stwierdził.

Wielki wstyd w Barcelonie

Czas Ronaldinho w Barcelonie się skończył

Kto awansuje do półfinału?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.