Miejsca w szkolnej sali sportowej zajęte już na dwie godziny przed startem spotkania. Później zajęty każdy wolny metr kwadratowy. Atmosfera świetna - czuć napięcie, wyczekiwanie na każdą udaną akcję, ogromną radość po celnych rzutach. Maleńka hala żyła meczem. Kiedy w przerwie rozmawialiśmy o fenomenie popularności basketu w Gniewkowie z przewodniczącym toruńskiej Rady Miasta, Waldemarem Przybyszewskim, zastanawialiśmy się, czego potrzebuje nasze miasto, by żyło koszykówką tak, jak chociażby przed dekadą, gdy w ekstraklasie grał zespół AZS.
Pieniądze? Na pewno. Ale również wizja sukcesu. Niewielkie Gniewkowo żyje perspektywą awansu do I ligi. Jest teraz jej bliżej niż Toruń. Ten sam Toruń, którego trenerzy wychowali najważniejszych obecnie graczy Harmattana - Krzysztofa Wilangowskiego, Tomasza Tracza, Radosława Plebanka, Tomasza Tlałkę. I ten sam Toruń, w którym owi zawodnicy na co dzień mieszkają, ale reprezentują już inne miasto.