Trener Rzepka ocalił posadę

Potwierdziła się czwartkowa informacja ?Gazety?, że szkoleniowiec GKS-u Jastrzębie pozostanie na swoim stanowisku. Działacze przyznają, że wcześniejsza decyzja o zwolnieniu Piotra Rzepki została podjęta pochopnie pod wpływem emocji.

Remis i dwie porażki w rundzie wiosennej II ligi zdaniem działaczy GKS-u były wystarczającym powodem, żeby Rzepce za pracę podziękować. Wytknięto mu złe przygotowanie zespołu do sezonu oraz nietrafione transfery.

Wczoraj w oficjalnym komunikacie prezes klubu Joachim Langer poinformował jednak, że szkoleniowiec zachowuje swoją posadę. - Nic złego się nie stało. Jakieś tam zastrzeżenia do trenera oczywiście nadal są, bo wszyscy widzimy, że drużyna nie gra jak powinna. Ale po konsultacjach wraz z moim serdecznym kolegą Andrzejem Ciokiem (prezesem honorowym klubu), z zarządem klubu oraz kibicami doszliśmy do wniosku, że trener zostaje - ogłosił prezes. - Nie postawiliśmy mu żadnych warunków. Mają grać tak, żeby zadowolić kibiców i zarząd - wyjaśnił.

Co wpłynęło na tę nagłą zmianę stanowiska? - Ach, to moje narwaństwo. Niepotrzebnie coś chlapnąłem. Wyraziłem swoje zdanie pod wpływem emocji. Wybuchnąłem, bo szlag mnie trafiał. Ale powiedziałem już "mea culpa" i posypałem głowę popiołem - tłumaczy Andrzej Ciok, sprawca całego zamieszania.

Mimo to wydaje się, że trener Rzepka nie będzie miał komfortu pracy. Na pytanie, czy szkoleniowiec wypełni swój kontrakt do czerwca, z ust prezesa Langera usłyszeliśmy tylko zdawkowe: - Trener zostaje...

Przypomnijmy, że za Rzepką we wtorek wstawili się kibice GKS-u, prosząc działaczy o ponowne przemyślenie swej decyzji.

- Tylko żeby trener też nie poczuł się za pewnie, że ma wsparcie w kibicach. Bo on teraz może siedzieć i nic nie robić. A przecież trzeba się wziąć do roboty - uważa Ciok. - Wstrząs się przyda - wtóruje mu Langer.

Sam zainteresowany - który nie uczestniczył w spotkaniu w budynku treningowym na ul. Kościelnej - zachowuje dystans do ostatnich wydarzeń. - Jestem w głupiej sytuacji. Od soboty nie miałem żadnego telefonu od prezesa. Codziennie chodzę do pracy i robię wszystko, jak najlepiej potrafię. Nigdy nie miałem momentu zawahania, momentu odpuszczenia, zwłaszcza że piłce tyle zawdzięczam - mówi Rzepka. - Wiem, że wszyscy chcą dobrze, ale muszą też pamiętać o tym, że to jest sport i tutaj wszystko może się zdarzyć. A teraz szczęście się od nas odwróciło - dodaje.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.