Miller przestał pić, zaczął wygrywać

- Już dawno wyrzuciłbym Bode Millera z kadry, gdybym wiedział, że samodzielnie osiągnie takie sukcesy - mówi trener Amerykanów Phil McNichol

W niedzielę w Bormio skończył się Puchar Świata w nartach alpejskich. Z podniesioną głową na wakacje wybiorą się Amerykanie, którzy po raz pierwszy od 25 lat wywalczyli dublet - Bode Miller wygrał klasyfikację generalną wśród mężczyzn, a u kobiet najlepsza była Lindsey Vonn. Oboje zwycięstwo zapewnili sobie już kilka dni temu.

Jedyną niewiadomą w sobotę było to, do kogo powędruje mała Kryształowa Kula w męskim slalomie. Liderem przed weekendem był Francuz Jean-Baptiste Grange, ale nie obronił prowadzenia. Wyprzedził go Włoch Manfred Mölgg, któremu szóste miejsce wystarczyło do wywalczenia tytułu. Mölgg odbierał na mecie gratulacje od samego Alberto Tomby - jest dopiero drugim Włochem od czasów legendarnego rodaka, który zwyciężył w slalomowej klasyfikacji PŚ (w 2006 r. triumfował Giorgio Rocca). Sezon kończy się porażką Austriaków, którzy wywalczyli tylko dwie małe Kryształowe Kule, tyle samo co Włosi i Niemcy.

Najwięcej i tak mówi się o Bode Millerze, który z dziennikarzami o zakończonym sezonie rozmawiał w pubie, wlewając w siebie tequilę. To były dla niego pierwsze łyki alkoholu od lipca zeszłego roku! Miller przestał pić, gdy opuścił kadrę USA obrażony za brak swobody. Trenerzy oczekiwali od niego nie tylko ograniczenia balangowania, ale także przeprowadzki z przyczepy kempingowej do hotelu, czego Miller nie był w stanie zaakceptować. Opuścił więc kadrę i - jak na złość - przestał pić, balangować i wziął się do roboty, czego efektem była druga w jego karierze Kryształowa Kula. Zdobył ją, startując pod szyldem "Team America", nie miał nic wspólnego z oficjalnym amerykańskim US Ski Team.

- Bode wygrał PŚ, bo w tym sezonie zaczął realizować wszystkie moje zalecenia z poprzednich dwóch lat. Poprawił się w konkurencjach technicznych. Przestał wypadać z trasy, zaczął zdobywać punkty w kombinacji. Gdybym wiedział, że zacznie to robić poza kadrą, już dawno bym go z niej wyrzucił. Wtedy Bode odbierałby dziś nie drugą, ale czwartą Kulę - żartował Phil McNichol, trener amerykańskiej kadry.

Słowa McNichola mają potwierdzenie w statystykach - Miller zdobył w tym sezonie ponad 400 punktów w kombinacji, która składa się ze zjazdu i slalomu. W poprzednich latach nie zdobywał w niej punktów, bo zawsze wypadał z trasy slalomów. Teraz poprawił skuteczność i dzięki temu wygrał PŚ. Miller w tym sezonie awansował też na szóste miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Wygrywał w PŚ już 31 razy. Częściej od niego zwyciężały tylko największe legendy: Stenmark (86 razy), Maier (53), Tomba (50), Girardelli (46) i Zurbriggen (40).

- Mój sukces nie polega na tym, że przestałem pić - tłumaczył dziennikarzom Miller, sącząc tequilę. - Zawsze byłem niezależny i tylko wtedy potrafiłem realizować wyznaczone cele. Teraz też tak było.

Bode Miller jest wciąż bardzo popularny w Europie, ale w USA na jego wizerunku pojawiła się poważna rysa podczas igrzysk w Turynie. Amerykanin jechał w 2006 r. do Włoch jako faworyt, ale nie zdobył żadnego medalu. Zamiast tego trafiał na czołówki gazet z powodu pijaństwa i imprezowania. - W Stanach bardzo szybko zapominają, że jesteś bohaterem. Jak tylko czymś podpadniesz, mieszają cię z błotem równie szybko, jak wynosili cię na szczyt - mówi Tamara McKinney, triumfatorka PŚ z 1983 r. O odejściu Millera z kadry USA w dużej mierze zdecydował właśnie Turyn. To tam pojawiły się pierwsze nieporozumienia, na krnąbrnym alpejczyku chciano wymusić m.in. zamieszkanie w wiosce olimpijskiej zamiast w przyczepie kempingowej. - Zawsze najważniejsze były dla mnie narty, a niektórzy wmawiali mi, że tak nie jest - mówił w sobotę Miller na specjalnie zorganizowanej dla przyjaciół imprezie "The Bode Miller party".

Następnego dnia rano rozdawano Kryształowe Kule. Agencja Associated Press napisała w swojej depeszy wprost, że Amerykanin zakończył trwającą ponad pół roku abstynencję... Na rozdaniu nagród mówił niewiele i nie był w najlepszej formie. - Rzeczywiście, Bode nie wyglądał najlepiej, ale to naprawdę wielki sportowiec - uśmiechała się Lindsey Vonn.

Nie wiadomo, jaka przyszłość czeka Millera. Wczoraj okazało się, że rozpada się jego "Team America". Większość trenerów zapowiedziała, że odchodzi z powodów rodzinnych. Zostaje główny sponsor, czyli firma Head. - Na razie nie wiem, co dalej, ale raczej nie wrócę pod skrzydła amerykańskiej federacji - stwierdził Miller.

Liczba Millera

6

tyle zawodów PŚ wygrał w tym sezonie: trzy zjazdy (Bormio, Wengen, Kvitfjell) i trzy kombinacje (Kitzbuehel, Chamonix, Val d'Isere). - Dumny jestem z wygranych zjazdów, w innych konkurencjach nie rozwinąłem jeszcze skrzydeł - mówił Miller

Sezon upadków na stoku

To był sezon pełen niebezpiecznych upadków. Austriackie media naliczyły się ich aż 30. Ten trzydziesty był zresztą najtragiczniejszy - na początku marca Mathias Lanzinger stracił nogę, którą lekarze musieli amputować po wypadku na stoku w Kvitfjell. Naczynia były tak zniszczone, że przestały pompować krew do stopy i pojawiło się zagrożenie życia. Ledwo z życiem w Beaver Creek uszedł też broniący Kryształowej Kuli Norweg Aksel Lund Svindal, który musiał przejść czterogodzinną operację twarzy. Stracił cały sezon. Poważnym wypadkom ulegli też m.in. Scott Macartney i Resi Stiegler. FIS po sezonie ma po raz kolejny debatować nad bezpieczeństwem.

Cytat sezonu

"Jestem kompletnym idiotą"

- Szwajcar Didier Cuche po ostatnim w sezonie supergigancie. Cuche przed zawodami w Bormio miał 99 pkt przewagi nad Hannesem Reicheltem w walce o małą Kryształową Kulę tej konkurencji, ale... przegrał. Pojechał zbyt zachowawczo, zajął 16. miejsce i nie zdobył żadnych punktów, a Reichelt wygrał gigant i dostał 100 pkt!

Kryształowe Kule za PŚ

KOBIETY

MĘŻCZYŹNI

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.