Sensacja w Sosnowcu: Płomień pokonuje Skrę!

Tego chyba nikt się nie spodziewał: Płomień pokonał w czwartek mistrza Polski oraz głównego faworyta do złota i przegrywa w play-off tylko 1:2! W piątek czwarty mecz.

Skra grała z Płomieniem w tym sezonie czterokrotnie i w żadnym z tych spotkań sosnowiczanie nie zdobyli choćby seta. W dwóch ostatnich meczach w Bełchatowie Płomień w żadnym z setów nie zdobył więcej niż 19 punktów, w sumie uciułał ledwie 101 "oczek". Nikt nie miał złudzeń, że w trzecim meczu play-offu może być inaczej.

Mimo to w Sosnowcu cieszyli się, że trafili właśnie na mistrzów kraju. - Dobrze, że gramy z tak znakomitym zespołem. Skra zapełni naszą halę - mówili działacze klubu z Sosnowca.

W Bełchatowie myślami są już w Final Four Ligi Mistrzów, którego Skra już za dwa tygodnie będzie gospodarzem. Bełchatowianie zagrali bez swojego czołowego zawodnika - Stephane Antigi, który narzekał na uraz i na wszelki wypadek trener zdecydował, że w czwartek będzie mógł odpocząć.

"Czas zakończyć rywalizację z Płomieniem" - napisano na oficjalnej stronie Skry. W Sosnowcu też nikt raczej nie wierzył, że w piątek może odbyć się jeszcze jeden mecz. Mimo to ambitni gospodarze podjęli walkę - w pierwszym secie po raz pierwszy od wrześniowego meczu obu zespołów klub z Sosnowca zdobył ponad 20 punktów (w trzech kolejnych meczach była to nieosiągalna granica). Nic nie wskazywało na kłopoty Skry - rozgrzewający się wśród rezerwowych Mariusz Wlazły co jakiś czas ziewał.

Prawdziwe emocje zaczęły się w drugim secie. Sosnowiczanie zeszli na drugi czas przy własnym prowadzeniu (16:14), a zaraz potem Rafał Legień popisał się asem serwisowym, a Marcin Grygiel dorzucił jeszcze jeden punkt (18:14). Najstarsi mieszkańcy Zagłębia nie pamiętają tak wysokiego prowadzenia Płomienia w meczu ze Skrą. Trener Daniel Castellani w odstępie trzech minut wykorzystał dwa czasy, ale nie pomogło. - Płomień wygrał seta i wyrównał stan meczu! Nie do powstrzymania był w tej części Grygiel.

W secie trzecim nikt o ziewaniu nawet nie pomyślał, bo emocje były nieprawdopodobne. Przez większość tej partii prowadzili gospodarze, potem Skra miała setbola, ale... na przewagi wygrał Płomień! Publika szalała, efektownymi zbiciami popisywał się 39-letni Legień.

W następnej części sosnowiczanie prowadzili już 21:16, uśmiech nie schodził im z twarzy. Zawodnicy Skry wreszcie zabrali się do roboty i zaczęli grać. Bełchatowianie zdobyli sześć punktów z rzędu, ale... to było za mało. Decydującą o zwycięstwie Płomienia piłkę lekkim przerzutem przez siatkę zdobył... libero Adrian Stańczak! - Jestem bardzo zaskoczony. Zagraliśmy na luzie. A mi pierwszy raz zdarzyło się zdobyć punkt. W piątek postaramy się znowu wygrać - cieszył się Stańczak.

Miejscowi odtańczyli z radości kilka kółek. Już w piątek mecz numer cztery, początek o godzinie 18.

Płomień Sosnowiec - Skra Bełchatów 3:1 (21:25, 25:22, 26:24, 25:23)

Płomień: Masny, Grygiel, Kaźmierczak, Łomacz, Kosok, Legień, Stańczak (libero) oraz Jurkojć, Pietkiewicz.

Skra: Dobrowolski, Gruszka, Heikkinen, Maciejewicz, Pliński, Bąkiewicz, Milczarek (libero) oraz Neroj, Stelmach, Wnuk.

Stan rywalizacji: 1:2. Gra się do trzech zwycięstw.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.