ŁKS po pierwszym wiosennym meczu

- Po meczu z Polonią mamy dokładny obraz tego, co nam nie wychodziło i co trzeba poprawić - mówi trener Witold Mroziewski po pierwszym wiosennym meczu ŁKS-u Łomża.

Łomżanie na własnym stadionie przegrali w sobotę 1:3 z Polonią Warszawa. Właściwie inne rozstrzygnięcie byłoby niespodzianką, gdyż ekipa walcząca o utrzymanie w II lidze spotkała się z jednym z faworytów do awansu. Mimo to w drugiej części gry, kiedy warszawianie uspokojeni prowadzeniem 2:0 trochę się rozluźnili, zawodnicy ŁKS-u przeprowadzili kilka ciekawych akcji. Szkoda tylko, że jedynie jedną z nich zakończyli skutecznie, a mogli więcej.

- W drugiej części spotkania byliśmy równorzędnym rywalem dla dużo wyżej notowanego przeciwnika - nie ma wątpliwości pomocnik Sebastian Kęska, który jest nowy w drużynie i był jednym z wyróżniających się piłkarzy. Jednak najlepiej zaprezentował się inny z nowych graczy Georgi Biżew. Napastnik rodem z Bułgarii był aktywny przez całe spotkanie, co udokumentował golem. Ponadto cały czas pokrzykując na kolegów mobilizował ich do lepszej gry.

- Zaliczył dobry występ, widać było, że bardzo mu na tym zależało - ocenia Witold Mroziewski, trener ŁKS-u.

Mimo wszystko w grze łomżan więcej było minusów. Przede wszystkim słabo zaprezentowali obrońcy. Gdyby w pierwszej części rywalizacji rywale zachowali więcej zimnej krwi pod bramką łomżan, porażka gospodarzy byłaby zdecydowanie wyższa.

- Pierwsza bramka dla Polonii padła po dośrodkowaniu z sektora boiska, za który odpowiadał Cezary Stefańczyk. On w ogóle lepiej prezentował się w ofensywie niż defensywie, a obrońców jednak rozlicza się za postawę w defensywie - mówi Mroziewski. - Drugi z bocznych obrońców Nerijus Szulcas w pierwszej połowie był kompletnie zagubiony. Dopiero gdy minął mu stres, opadły emocje, to zaprezentował się korzystniej. Niestety, trzeba też dodać, że drugą bramkę straciliśmy po błędzie Krzysztofa Janickiego, więc mamy nad czym pracować.

Sporo pracy jest do wykonania również w pomocy. Na pewno w następnym meczu w pierwszej jedenastce nie wyjdzie Adrian Citko. Dla pomocnika, który jesienią biegał jeszcze po boiskach IV-ligowych, przeskok między rozgrywkami okazał się zbyt duży.

- Trzeba pamiętać, że to był debiut Adriana na poziomie II ligi. W drugiej połowie jego miejsce zajął Mariusz Siara i zaprezentował się zdecydowanie korzystniej. Tym samym zmusił mnie do dokonania zmiany w składzie przed następnym spotkaniem - stwierdza Mroziewski. - Więcej oczekiwałem też po grze Pawła Sędrowskiego. Ten chłopak ma zdecydowanie większe możliwości, ale ich nie pokazał.

W kolejnym meczu łomżanie w niedzielę na wyjeździe zmierzą się z szóstym w tabeli Zniczem Pruszków.

Copyright © Agora SA