W niedzielę w Turku piłkarze mają gryźć trawę

Lepszego początku piłkarskiej wiosny w II lidze wielkopolscy kibice mieć nie mogli. W niedzielę w Turku Tur zagra z Wartą Poznań.

Oba zespoły mają ten sam cel - chcą zająć przynajmniej 14. miejsce, które pozwoli na występy w przyszłym sezonie w zreformowanej pierwszej lidze. Tur jest ponad strefą spadkową - to głównie zasługa świetnego początku sezonu, gdy drużyna Adama Topolskiego była rewelacją ligi. Warta jest zaś w strefie spadkowej, a do 14. w tabeli Stali Stalowa Wola traci 5 pkt. Jeżeli w niedzielę Tur wygrałby z Wartą, jego przewaga nad "Zielonymi" wzrosłaby do 9 pkt. - I mielibyśmy dobrą sytuację - mówi trener Topolski, który zaznacza jednocześnie, że celem jego drużyny jest walka o 10. pozycję.

Obie ekipy są znacznie silniejsze niż jesienią. Warta w niczym nie przypomina drużyny, która kilka miesięcy temu dostała w "Ogródku" trzybramkowe lanie od Tura. - Doszło kilku nowych graczy, każdy jest wzmocnieniem składu. Na razie brakuje mi tylko pełnowartościowego napastnika, bo Marcin Klatt nie zagrał z nami w żadnym sparingu i będzie gotowy dopiero za jakiś czas - przyznaje trener Warty Bogusław Baniak. - W tej sytuacji kadrowej to nawet Emmanuel Ekwueme jest dalej od składu. I to nie dlatego, że był dłużej na wakacjach, ale po prostu na razie przegrywa rywalizację - dodaje.

Baniak cieszy się, że trenuje, jak mówi, ludzi na poziomie: - Kilku jest po studiach, wielu studiuje. Praca z nimi jest przyjemnością - opowiada. I twierdzi, że poczuje wtedy radość, gdy Warcie pomoże sprowadzony z czwartej ligi David Paku-Tshela: - Nie znałem tego chłopaka, znał go dyrektor Śmiglak. On żył w biedzie, po przyjeździe do Poznania koledzy załatwiali mu jakieś buty do gry. Chłopak odwdzięcza się dobrą pracą. Jeśli nie zrobimy z niego piłkarza, to chociaż człowieka na poziomie - mówi.

Szkoleniowiec Tura Adam Topolski ma prosty sposób na wygranie derbów: - Jest jedna taktyka: wyjść na boisko i gryźć trawę - mówi. Baniak nie pozostaje dłużny: - Wpajam zawodnikom, że to będzie bardzo ciężki mecz. Będziemy się musieli z nimi pobić po piłkarsku - twierdzi. Trener Warty uważa bowiem, że każde spotkanie może być dla jego drużyny kluczowe. - Proszę popatrzeć na rywali, nawet Kmita Zabierzów [do bezpiecznego miejsca traci 15 pkt - red.] chce zostać w lidze. Pojechali na obóz do Włoch i wszystko tam wygrali.

Warta była tylko na jednym obozie, Tur na dwóch. Tyle że poznaniacy co chwilę obserwowali Tura w sparingach. - Śledzili nas, a my ich śledzić nie chcieliśmy. Zamiast na delegacje, woleliśmy wydać pieniądze na obóz - docina trener Tura Adam Topolski, który jest zadowolony z przygotowań. - Sparingi fajnie wyglądały, zespół jest silniejszy w każdej formacji. Mam najmłodszych piłkarzy w lidze, ich średnia wieku to 22-23 lata. Im się chce pracować, bo wiedzą, że później będą mogli odejść do lepszych drużyn. A dla klubu ich promocja jest sposobem na pozyskanie pieniędzy - mówi Topolski. Trener Tura prowadził w karierze wielu piłkarzy Warty i ceni ich: - Piskułę, który za moich czasów w Lechu miał świetny okres, też chciałem w Turze, ale mieszka w Poznaniu, więc wybrał Wartę. Chciałem też Iwanickiego, prowadziłem już Truszczyńskiego, Magdziarza czy Szmatułę, a Pawlak to spory talent. Warta jest groźna, ale się nie boimy - mówi Topolski.

Początek meczu derbowego w niedzielę o godz. 11 w Turku. Wśród gospodarzy zabraknie Piotra Skokowskiego (wrócił po kontuzji i znów doznał urazu) oraz Davida Topolskiego (grał ostatnio w sparingu, ale do gry w lidze będzie gotowy za kilka tygodni). Warta wystąpi osłabiona brakiem Pawła Kaczorowskiego i Tomasza Bekasa (pauzują za żółte kartki) oraz prawdopodobnie Marcina Klatta.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.