Koniec Milanu

Arsenal Londyn pokonał na San Siro Milan 2:0 i wyeliminował obrońców Pucharu Mistrzów. Dalej grają Barcelona, Manchester United i Fenerbahce

Na pięć minut przed końcem meczu 20-letni lider Arsenalu Cesc Fabregas kapitalnie uderzył prawą nogą z 30 metrów. Żelijko Kalac nie dał rady nic zrobić. Milan stracił gola i szanse na drugi na rzędu triumf w Lidze Mistrzów czego nie dokonał jeszcze nikt. - Zagraliśmy dokładnie tak jak chciałem, a to jeszcze nie koniec - mówi po meczu uradowany Arsene Wenger.

Bohaterem został Fabregas, który w dwumeczu przyćmił najlepszego piłkarza ubiegłego roku Kakę. Brazylijczyk należał do najsłabszych na boisku. Oddał trzy słabe strzały, był cieniem siebie z ubiegłorocznych meczów Celtickiem czy Manchesterem United. Pod koniec meczu dostał nawet żółtą kartkę za niesportowe zachowanie, gdy wściekły cisnął piłkę o murawę, bo arbiter podyktował aut dla Arsenalu. Bardziej był jednak sfrustrowany swoją grą.

Nie ma się mu co dziwić, w Milanie od lat podkreślają, że Liga Mistrzów jest dla nich wyzwaniem największym. - Champions League mamy w DNA - żartował przed meczem trener Carlo Ancelotti.

Ale Arsenal podjął wyzwanie. Tak jak dwa tygodnie temu na Emirates Stadium we wtorek obie drużyny narzuciły tempo godne robotów. Akcja gnała jak szalona, chwilę po świetnej sytuacji Alexandre Pato strzelał Vassiriki Diaby, Aleksander Hleb robił co mógł, by zastąpić kontuzjowanych Eduardo i Robina van Persie. Za faul na Białorusinie Konrad Plautz już w pierwszej połowie powinien podyktować rzut karny. Sędzia ukarał go jednak żółtą kartką za symulowanie. W Milanie, podobnie jak w pierwszym meczu najlepszy był Paolo Maldini. Kapitalnie bronił, na lewym skrzydle hasał jak dwudziestolatek. Właściciel Milanu Silvio Berlusconi już przed spotkaniem prosił legendę klubu, by przedłużył karierę jeszcze o rok. Tylko czy teraz Maldini będzie jeszcze chciał?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.